Odcinek 10: Teraz albo nigdy

Bez zbędnych ceregieli przejdę do rzeczy i powiem, że był to odcinek doskonały! Andor już wcześniej pobił na głowę każdy gwiezdnowojenny serial, który mieliśmy przyjemność (lub w niektórych przypadkach zaledwie dziennikarski obowiązek) zobaczyć, ale to twórcy zaserwowali nam tym razem było absolutnie wyjątkowe. Do tego stopnia, że postawiłem odejść całkowicie od utartego schematu recenzji i przedstawić ją w zupełnie nowej formie…

Jak nie trudno zgadnąć, o każdym kolejnym odcinku rozmawiam przynajmniej z kilkoma osobami, jednak Teraz albo nigdy sprawił, że całym Andorem zachwycałem się nie tylko w rozmowach z wtajemniczonymi znajomymi, ale gorąco polecałem go także osobom, którym Gwiezdne wojny na co dzień są obojętne i jeśli się z czymś kojarzą, to co najwyżej z laserowymi mieczami.

Dlatego też, zamiast któryś raz pisać to samo, postanowiłem udostępnić tutaj część tych moich zachwytów i zachwalań.

Co za emocje

Mega dobrze mi się ten odcinek oglądało, zdecydowanie najlepiej ze wszystkich dotychczasowych. Oczywiście ucieczka najlepsza, ale motyw Mon też palce lizać. I powiem Wam, że ten serial jest tak zaje..sty, że nie tylko nie brakuje mi K2, ale uważam, że nawet ten jego czarny momentami, ale jednak humor, trochę nie przystawałby do powagi serialu i umniejszał emocje, które mu towarzyszą.

Też tak macie, że są sceny i momenty, które nie ważne jak często oglądane, zawsze budzą ogromne emocje? Dla mnie to „powrót” Hana podczas bitwy o Yavin, pojedynek Obiego i Jinna z Maulem (ale to głównie za muzykę) i przejście Luke’a przez krążownik Gideona (ale tylko przerobione i oglądane z „Holding out for a Hero” w tle – https://www.youtube.com/watch?v=UHgY7LIiaSM). Od dziś jest jeszcze jeden moment… Cały odcinek jest tym momentem, bo nie miał on słabych stron. 10/10

Ale Kino!

Powiem Ci, że ja już przestałem nawet tak rozkminiać, co się dalej wydarzy i jak zakończą sezon, bo już tyle razy mnie zaskoczyli, że nie spodziewam się po nich oczywistych rozwiązań. Ciekaw jestem tylko, jak te wszystkie wątki powiążą, zwróć uwagę, że w serialu nie ma ani jednej zbędnej sceny, każde bez mała słowo ma znaczenie. Nie wiem, czy kiedykolwiek oglądam tak dobrze napisany serial!

PAN AKTOR Andy Serkis! Ale Kino (Loy – przyp. red)! Ci, którzy mówią, że tylko małpę czy innego Smeagola zagrać, mogą się w końcu zamknąć! Odcinek był zajedobry i choć Andy dał aktorski popis każdej nagrody, to umniejszyłoby całości powiedzieć, że to on zrobił cały odcinek i skradł show. Tam wszyscy i wszystko zrobiło mega robotę!

Słowo dla niewtajemniczonych

Serialowa polecajka, być może powtórna, ale nawet jakby było ich 10, to by nie było za dużo… ANDOR – to jest najlepszy serial jaki widziałem od dawna. Jeśli lubicie cierpliwie budowaną, wielowątkową fabułę, niejednoznaczne, bardzo „ludzkie”, genialnie napisane i zagrane postacie, klimat dystopijnego totalitaryzmu oraz szpiegowskie intrygi, to nie możecie przejść obok tego serialu obojętnie. I nie, nie przemawia przeze mnie tylko fan Star Wars, bo owszem, to są Gwiezdne wojny, ale z tak naprawdę z Gwiezdnymi wojnami nie mają nic wspólnego. Po prostu tak wielkie emocje wzbudził we mnie nowy odcinek, który właśnie obejrzałem, że podzielić się tym musiałem.

Ej, musisz obejrzeć w końcu Andora. To najlepszy serial od bardzo bardzo dawna (w tej i każdej innej galaktyce), szczególnie, że lubisz ciężki, depresyjny klimat i ryjące psyche emocje. Także zapomnij, że to Gwiezdne wojny i po prostu obejrzyj. Wiem, że mi potem podziękujesz.

Zapewniam Was, że podobnych tekstów było znacznie więcej, choć nie wszystkie do publikacji się nadają, dlatego też poprzestaną na tym. A zanim nadejdzie nowy odcinek, pewnie jeszcze kilka razy obejrzę ten.

Postawa!

Poprzednie recenzje

A oto recenzja poprzednich odcinków: