Odcinek 6: Oko

Tak jak pielgrzymujący do swej ziemi świętej mieszkańcy Aldhani doczekali się na Oko, tak i ja doczekałem się na kolejny odcinek Andora, który wieńczył pierwszą część historii. Aczkolwiek na tym etapie dość nietypowo ostrzec muszę o drobnych spoilerach, które się pojawią.

Slow, but steady

Przyznam szczerze, że spodziewałem się, że na tym etapie historia i akcja nabiorą tempa, jednak twórcy szybko wyprowadzili mnie z błędu. Zamiast dynamicznej i gwałtownej akcji, dostaliśmy dalszy wzrost napięcia i gęstniejącą coraz bardziej atmosferę, zamiast fajerwerków, studium tubylczych zwyczajów i subtelne, ale przecież ewidentne zaakcentowanie ich niechęci wobec Imperium. A to, o dziwo, ponownie pokazało ludzką twarz, i choć tym razem nie była ona zbyt sympatyczna, to kilkoma niepozornymi, ale dla mnie bardzo znamiennymi scenami pokazano nam, jak bliska prawdy może być narracja stawiająca rebeliantów w roli bezlitosnych terrorystów.

A wracając do tempa, chociaż okazało się ono zupełnie inne, niż początkowo zakładałem, to absolutnie nie traktuję tego, jako mankament, bo odcinek mimo to ponownie okazał się świetny. No a i akcja w końcu się rozkręciła.

Another one bites the dust

I choć początkowo szło naszym bohaterom całkiem nieźle i zgodnie z planem, nikt nie miał chyba wątpliwości, że w którymś momencie plany zaczną brać w łeb, a rebelianci zaczną umierać. Mając w pamięci Łotra 1, mogliśmy się tego spodziewać, jednak o ile tam, śmierć każdego z głównych bohaterów wiązała się z ogromnym ładunkiem emocjonalnym i była znacząca, tak tutaj mi tego bardzo zabrakło. Dość powiedzieć, że moment śmierci jednego z rebelianckich rabusiów wychwyciłem dopiero oglądając odcinek po raz drugi. A i pozostałe nie wywołały przesadnych emocji.

I muszę przyznać, że w moich oczach jest to pierwszy, tak poważny mankament serialu i widoczna rysa, na niemal nieskazitelnym dotąd wizerunku serialu.

The Eye

Na otarcie łez (choć nie ma ich znów tak dużo) dostaliśmy bardzo udane dialogi, klimatyczne przeplatanie się akcji z prezentacją obrzędów i tradycji ludu Aldhani, a także całkiem spektakularne, szczególnie jak na warunki telewizyjne, Oko. Zresztą trzeba przyznać, że od początku otrzymujemy fantastycznie kreowane światy oraz wiele pięknych ujęć. Wszystko to sprawia, że choć Andor S01E06 może nie spełnił wszystkich, pokładanych w nim przeze mnie nadziei, to i tak był on naprawdę solidny i sprawił, że nieprzerwanie mam chęć na więcej.

Poprzednie recenzje

A oto recenzja poprzednich odcinków: