Tytuł: Star Wars 047
Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Salvador Larroca
Historia: Mutiny at Mon Cala, part IV
Była już najwyższa pora, żeby tytułowy Bunt na Mon Cala zaczął nabierać realnych kształtów. Karpie i kalmary wciąż nie kwapiły się jeszcze do zrzucania imperialnego jarzma, ale rebelianckie szumowiny były coraz bliżej wywołania niemałych zamieszek.
Wieczór w operze
Zanim to jednak nadeszło, część naszej dzielnej grupy musiała zdobyć się na nie lada poświecenie i… przetrwać cały wieczór w operze. Biorąc pod uwagę, że Rebelianci mieli na stanie ekscentrycznego i egocentrycznego zmiennokształtnego oraz wyjątkowo nerwowego droida, wcale nie było to tak łatwe, jak mogłoby się wydawać.
„Oh, my. Translating the intricacies of the greatest piece of culture in the Mon Calamari canon on the fly! Oh, the pressure! Why couldn’t my masters tame me with them? This is awful! A nightmare! What could be worse than this?” – C-3PO
Aczkolwiek zdaję się, że całe to narzekanie było tylko na pokaz i pod publiczkę (chyba udzieliła mu się atmosfera), bo Threepio zdawał się być wniebowzięty.
Jak można się było spodziewać, na salonach nie gorzej radziła sobie królowa Trios, boję się tylko, że jeśli nadal będzie kontaktem przez Rebeliantów tak eksploatowanym, to szybko może pożegnać się nie tylko z tronem, ale i życiem.
Tym niemniej całą operową sekwencję zaliczyć muszę do całkiem udanych i poczytuję ją autorowi na spory plus.
Jaki ojciec, taki syn
Bardzo ciekawy był też korespondencyjny pojedynek, który Luke toczył ze swym ojcem. Dopiero co Vader mierzył się z morską bestią, a już jego pierworodny bez zastanowienia skacze, a raczej wpływa w wyjątkowo zębatą paszczę. O ile jednak Lord Sithów miał od początku do końca wszystko pod kontrolą, o tyle Luke postawił na tyleż radosną, co śmiertelnie niebezpieczną improwizację i zaufanie do przyjaciół.
Ten drugi sposób nie był może tak efektowny, jak jednak można się domyślić, okazał się nie mniej skuteczny. Dzięki temu rebeliancka grupa bez trudu wdarła się do więzienia i dotarła do króla Lee-Chara…
„Hey, hope and luck? This is going well, for once.” – Luke Skywakler
„Luke. You had to jinx it.” – Han Solo
… i tam właśnie zaczęły się schody.
Na koniec trzeba otwarcie stwierdzić, że Bunt na Mon Cala nie jest historią tak dobrą, jak pierwszy story arc Kierona Gillena w głównej komiksowej serii, tym niemniej, wciąż potrafi dostarczyć ona sporo zabawy i niezapomnianych momentów.
POPRZEDNIE NUMERY I WARIANTY OKŁADKI
Na zakończenie zachęcamy do zapoznania się z recenzjami poprzednich części obecnej historii:
A także prezentujemy warianty okładek: