Tytuł: Star Wars: The Force Awakens 002
Scenariusz: Chuck Wendig
Rysunki: Luke Ross
Historia: The Force Awakens, part II
O ile pierwszy zeszyt komiksowej adaptacji Przebudzenia Mocy przeczytałem z ciekawości, o tyle przy drugim był to już tylko przykry, acz na szczęście krótkotrwały obowiązek, a doświadczenie okazało się jeszcze gorsze, niż w numerze pierwszym.
Marna adaptacja
Tam autor, czy raczej „autor” próbował dodać coś o siebie, nieudolnie i minimalistycznie, to fakt, ale jednak. W numerze drugim przepisał on po prostu słowo w słowo kwestie ze scenariusza, nie rozumiem więc po co w ogóle trudzono się, by umieścić nazwisko Chucka Wendiga jako scenarzysty, a tym bardziej nie rozumiem po co powstał taki twór, jak komiksowa adaptacja.
Najgorsze jest to, że zniszczyła ona sceny, które w filmie były naprawdę świetne, jak chaotyczna, ale przeurocza wymiana zdań pomiędzy Rey a Finnem, po uporaniu się z TIE Fighterami, czy też epicki powrót do domu Hana i Chewiego. W komiksie te sceny nie wywołały absolutnie żadnych emocji.
Marne rysunki
Jak zresztą i wszystko inne w tym komiksie, bo rysunki Luke’a Rossa określić mogę jedynie jako „znośne”. Ale jeśli ktoś ma siłę, to zapraszam do lektury recenzji poprzedniego numeru:
A na pociesze zostają znów tylko warianty okładek, a to naprawdę bardzo, bardzo mało.