Tytuł: Star Wars: The Force Awakens 001
Scenariusz: Chuck Wendig
Rysunki: Luke Ross
Historia: The Force Awakens, part I

RECENZJA KOMIKSU - Star Wars: The Force Awakens 001

Okładka komiksu Star Wars: The Force Awakens 001

Przez te parę lat, które minęły odkąd Lucas sprzedał prawa do Star Wars byłem bardzo optymistycznie nastawiony do nowych właścicieli. Co więcej, broniłem Disney’a przez sceptykami zarzucającymi im na każdym kroku skok na kasę fanów. Jednak po lekturze pierwszego numeru komiksowej adaptacji Przebudzenia Mocy pierwszy raz jestem skłonny przychylić się do tych zarzutów.

Już książkowe Przebudzenie (które niedawno recenzowałem >>) niewiele wniosło do historii i nie okazało się lekturą obowiązkową, jednak patrząc z perspektywy adaptacji komiksowe, książka wygląda teraz jak super hit!

Możecie się już zatem domyślić, że jest słabo. Ba! Jest bardzo słabo. Początkowo miałem jeszcze nadzieję, że scenarzysta, znany z powieści Star Wars: Koniec i Początek, Chuck Wendig spróbuje w jakiś sposób urozmaicić historię znaną już na tym etapie od podszewki. Być może miał on takie ambicje, o czym świadczyć może początkowy eksperyment ze sposobem narracji, jednak autor porzucił go szybciej, niż Han lata na Kessel. Nie była to oczywiście wielka strata, bo też Chuck Wendig Ameryki tam nie odkrywał, ale też wrażenie, że wszystko to już znamy, nie było aż tak dojmujące.

No ale było, a ja miałem wrażenie, jakbym znów oglądał film, tyle tylko że oglądany w fatalnej kopii (tworzący rysunki Luke Ross, w przeciwieństwie do swego imiennika, nie czuł najwyraźniej Mocy, a jego prace kompletnie nie przypadły mi do gustu) i w przyspieszeniu, gdzie się tylko dało scenarzysta iść musiał na duże skróty, by historię zmieścić w założonych sześciu częściach, wobec czego, jeśli czytałby ją ktoś jakimś cudem nie oglądający filmy, miałby sporo problemów, by poskładać to wszystko w jedną logiczną całość.

Wszystko to złożyło się na pozycję, o której nie da się napisać nic więcej, niż tylko TRAGEDIA vel absolutnie najgorsza pozycja komiksowa ery Disney’a aka rzecz absolutnie niepotrzebna i ewidentny skok na kasę! Przeczytanie kolejnych części będzie naprawdę sporym wyzwaniem dla mojej dziennikarskiej obowiązkowości, więc nie zdziwcie się, jeśli recenzji kolejnych części tej miniserii się tutaj nie doczekacie, bo najlepsze co można z nią zrobić, to spuścić na nią zasłonę milczenia.

Ale zanim do tego przejdziemy, jeszcze galeria alternatywnych okładek, które są tutaj chyba najlepszą rzeczą:

RECENZJA KOMIKSU - Star Wars: The Force Awakens 001

Wariant okładkowy komiksu Star Wars: The Force Awakens 001

RECENZJA KOMIKSU - Star Wars: The Force Awakens 001

Wariant okładkowy komiksu Star Wars: The Force Awakens 001

RECENZJA KOMIKSU - Star Wars: The Force Awakens 001

Wariant okładkowy komiksu Star Wars: The Force Awakens 001

RECENZJA KOMIKSU - Star Wars: The Force Awakens 001

Wariant okładkowy komiksu Star Wars: The Force Awakens 001