Nie będę ukrywał, że gdy na stronie wydawnictwa Rebel.pl pojawiła się zapowiedź nowej gry planszowej osadzonej w uniwersum Gwiezdnych wojen, serce zabiło mi mocniej. Uwielbiam gry planszowe, a tym bardziej gry planszowe z Gwiezdnych wojen, o których nie raz już pisałem na łamach starwars.pl, np. tutaj, tutaj i tutaj. Po przeczytaniu zapowiedzi, ucieszyłem się, że nie będzie to kolejna gra opowiadająca o konflikcie Imperium Galaktycznego z Sojuszem Rebelianckim, a gra przygodowa, w której będziemy mieli okazję wcielić się w łowców nagród, najemników i przemytników na Zewnętrznych Rubieżach Galaktyki. Brzmi super, prawda? Dzięki uprzejmości wydawnictwa Rebel.pl w ostatnich dniach miałem okazję przekonać się, jak Star Wars: Zewnętrzne Rubieże sprawdza się na stole i czy moje oczekiwania względem tej gry zostały spełnione. 

Szumowiny z rubieży Galaktyki

W grze planszowej Star Wars: Zewnętrzne Rubieże nie wcielamy się w bezimiennych bohaterów, a w znane postaci z uniwersum Gwiezdnych wojen. Do wyboru mamy postaci znane z filmów (Han Solo, Lando Calrissian, IG-88, Jyn Erso, Bossk, Boba Fett), serialu animowanego Rebelianci (Ketsu Onyo) oraz komiksów (Doktor Aphra). Każda z postaci posiada jakieś umiejętności, cel osobisty oraz specjalną zdolność po jego osiągnięciu, a jej wybór może determinować nasz styl rozgrywki. Po pierwszych dwóch rozgrywkach nie mogę jeszcze tego jednoznacznie stwierdzić, ale odniosłem wrażenie, że każdą postacią gra się inaczej. Grając Doktor Aphrą gracz skupia się na wykonywaniu misji fabularnych, a grając IG-88 na poszukiwaniu postaci niezależnych, za którymi wystawiono list gończy. Bowiem w Zewnętrznych Rubieżach mamy szereg możliwości, aby osiągnąć cel główny gry, jakim jest zdobycie sławy. Mamy misje, podczas których możemy na przykład dokonać napadu na Kasyno w Canto Bight, włamać się do skarbca Hutta Jabby czy sprawdzić słynną Trasę na Kessel (Kessel Run). Jeśli nie chcemy skupiać się na misjach, możemy zostać przemytnikiem i dostarczać legalne i nielegalne towary na różne planety albo zostać łowcą nagród i polować na niezależne postaci, które ukrywają się gdzieś na planetach w najodleglejszych od jądra zakątkach Galaktyki. Mamy do wyboru kilka dróg, które pozwolą nam zdobyć upragnioną sławę i wygrać grę.

Najszybsza kupa złomu w Galaktyce

Wykonując nasze zadania mamy okazję zasiąść za sterami jednego z dziesięciu statków kosmicznych. Na początku każdy z graczy dostaje do wyboru jeden ze statków startowych: G9 Rigger lub myśliwiec gwiezdny G-1A. Z czasem otrzymujemy możliwość zakupu innych statków znanych z uniwersum Gwiezdnych wojen, np. patrolowca klasy Firespray-31, frachtowca HWK-290 czy zmodyfikowanego frachtowca YT-1300. Wszystkie statki, które kupujemy w późniejszych etapach gry posiadają cel statku do zrealizowania. Po jego osiągnięciu statek otrzymuje specjalną modyfikację i swoją własną nazwę. Zatem Firespray-31 zmienia się w Slave I, HWK-290 w Moldy Crow, a YT-1300 w Sokoła Millenium. Jeśli więc wcześniejszych nazw nie rozpoznaliście, to teraz już jest wszystko jasne, prawda?

Daleko od centrum Galaktyki

W czasie naszej kosmicznej podróży będziemy mieli okazję odwiedzić 11 planet, które na pewno wszyscy dobrze znacie z filmów, gier czy komiksów, m.in. Tatooine, Naboo, Kessel, Nal Hutta, Takodana czy Cantonica. W trakcie tych wojaży przyjdzie nam spotkać się z przedstawicielami czterech frakcji występujących w grze: Imperium, Rebelia, Syndykat i Huttowie. W zależności od naszych działań, frakcje będą miały do nas albo przyjazny stosunek, dzięki czemu łatwiej będzie nam się poruszać po gwiezdnych szlakach, albo będą odnosić się do nas nieprzychylnie, co najczęściej kończy się gwiezdną potyczką z jednym z patroli.

Moc jest silna jest w tym pudełku

Oryginalnym wydawcą gry Star Wars: Zewnętrzne Rubieże jest Fantasy Flight Games, które do tej pory wydało kilka pozycji z uniwersum Gwiezdnych wojen, m.in.: Star Wars: Rebelia, Imperium Atakuje, Star Wars: Imperium vs Rebelia czy X-Wing. Wszystkie wspomniane gry prezentują się naprawdę dobrze pod względem jakości wykonania. Zaczynając od materiałów użytych do produkcji, poprzez ilustracje i grafiki, kończąc na dobrze przygotowanej i zrozumiałej instrukcji. Nie inaczej jest z Zewnętrznymi Rubieżami. Jakość komponentów prezentuje się dobrze i myślę, że nie ma co rozwodzić się nad wykonaniem poszczególnych elementów gry. Jeśli znacie gry planszowe od Fantasy Flight Games, które w Polsce ukazywały się za sprawą wydawnictw Rebel.pl czy Galakta, to doskonale wiecie, czego się spodziewać, a jeśli będzie to Wasza pierwsza styczność, to nie powinniście się rozczarować. Jeśli już miałbym na coś ponarzekać, to na plansze graczy, które były delikatnie wygięte, a jedna z nich lekko naderwana. Aczkolwiek nie są to rzeczy nie do naprawienia. Kilka godzin pod dużą stertą książek i plansze graczy się wyprostowały, a naderwanie dało się podkleić klejem do papieru.

Portret Hana Solo

Graficznie gra jest prześliczna i świetnie oddaje klimat uniwersum Gwiezdnych wojen. Wydawca nie poszedł na łatwiznę i na kartach nie znajdziemy kadrów z filmów, a ładne ilustracje przygotowane przez kilkunastu rysowników. Zresztą do tego również przyzwyczaiło nas wydawnictwo FFG, bo w Star Wars: Rebelia czy Imperium Atakuje również mamy przepiękne ilustracje. Wszystko jest czytelne i nie mamy problemu z odróżnieniem poszczególnych rzeczy na kartach czy planszy. Wydawca zadbał również o daltonistów i w grze da się rozróżnić poszczególne żetony czy umiejętności za pomocą ikon i kształtów.

Kosmicznym statkiem w piękny lot…

Jak się gra w Star Wars: Zewnętrzne Rubieże? Naprawdę bardzo prosto. Na początku może Was przerazić fakt, że w pudełku znajdują się dwie instrukcje. Jedna to instrukcja do gry, a druga to kompendium zasad. Wystarczy przeczytać tę pierwszą, a w przypadku jakichś wątpliwości zaglądać do drugiej. To kolejny znak rozpoznawczy wydawnictwa FFG i powiem szczerze, że nawet to lubię! Bo możemy przebrnąć przez kilkanaście stron zasad i zacząć rozgrywkę, a nie męczyć się kilkadziesiąt stron i mieć mętlik w głowie. Zasady gry nie są skomplikowane i nawet jeśli ktoś nie za bardzo orientuje się w nich po przeczytaniu instrukcji, pierwsze tury rozwiewają wszelkie wątpliwości i gra przebiega bardzo płynnie. Rozgrywka składa się z serii tur, a każda tura z trzech faz:

  • Faza planowania: w tej fazie możemy wykonać jedną z następujących rzeczy: poruszyć się, leczyć lub nic nie robić, za co zgarniamy dodatkowe kredyty (na przykład jeśli chcemy zostać na tej samej planecie).
  • Faza akcji: w tej fazie mamy do wyboru szereg akcji, z których każdą możemy wykonać tylko raz. Jeśli znajdujemy się na planecie, możemy kupować karty handlu i dostarczać ładunki oraz wykonywać zlecenia. W trakcie zakupów, możemy kupić jedną kartę z jednego ze stosów: ładunki, misje, zlecenia, sprzęt i modyfikacje, towary luksusowe i statki. Jeśli mamy kartę specjalną z wytłuszczonym słowem “akcja”, to również w tej fazie możemy ją wykonać.
  • Faza spotkania: jest to ostatnia faza w turze gracza. Najczęściej podczas tej fazy rozstrzygamy spotkania z patrolami, wykonujemy misje oraz spotykamy postaci niezależne, zwane “kontaktami”. Możemy też wziąć kartę spotkania z talii powiązanej z danym miejscem i odbyć opisane tam, niespodziewane spotkanie. Co prawda, wiemy mniej więcej, na co możemy liczyć, bo na kartach są oznaczone dwa najczęściej występujące spotkania. Np: na Naboo, które jest pod jurysdykcją Galaktycznego Imperium, możemy zdobyć reputację w tej frakcji (najczęściej tracąc reputację w Rebelii) lub zdobyć ładunek. W czasie tej fazy robimy jedną z wyżej wymienionych rzeczy.

Przygoda na zewnętrznych rubieżach Galaktyki

Do tej pory udało mi się zagrać w Zewnętrzne Rubieże dwa razy. Raz w składzie czteroosobowym, a raz w składzie dwuosobowym, i za każdym razem bawiłem się świetnie. Bez względu na to, w ile osób graliśmy, nie odczuwałem nudy czekając na swoją kolejkę, pomimo tego, że wykonując misję, czasem trzeba zrobić kilka testów pod rząd i gracz poprzedzający nas rzuca i rzuca tymi kośćmi. Bowiem w testach nie ma żadnej filozofii i  wykonuje się je przez rzut kośćmi k8. Wcześniej już wspominałem, że każda z postaci ma pewne umiejętności, a dokładniej dwie (tutaj wyjątkiem jest Lando i Aphra, którzy mają po trzy) spośród ośmiu występujących w grze. Posiadanie umiejętności znaczy, że postać jest doświadczona i łatwiej zdać jej test. Jeśli nie ma danej umiejętności, to jest nowicjuszem i aby zdać test musi wyrzucić trafienie krytyczne na kości. Będąc nowicjuszem w jakieś umiejętności nie jesteśmy jednak skazani na wieczne porażki w testach. Możemy poszerzyć swój zestaw umiejętności rekrutując kontakty (niezależne postaci) i wtedy w czasie testów możemy korzystać z ich umiejętności. Warto zatem na początku skupić się na tym, by zdobyć dodatkowych członków załogi, którzy pomogą nam w naszej przygodzie. Szczególnie, że przy wyborze misji mamy podgląd umiejętności wymaganych do jej zrealizowania. Pomaga nam to w wyborze takich przygód, które będziemy w stanie wykonać bez większych problemów. Za wykonanie powierzonych nam misji otrzymujemy kredyty i punkty sławy, a to przybliża nas do zwycięstwa.

Najsłynniejszy łowca nagród w Galaktyce

Mamy w grze sporo aktywności, które możemy wykonywać, aby zdobywać punkty sławy. Możemy przewozić ładunki, zostać łowcą nagród czy wykonywać wspomniane wyżej misje fabularne. Przewożenie ładunków z planety na planetę dostarcza nam niezbędnych kredytów, dzięki którym możemy modyfikować swój statek czy dokupić ekwipunek dla postaci, ale ta działalność nie daje nam dużej ilości punktów sławy. Żeby zdobywać sławę, musimy dostarczać nielegalne towary, a one nie są tak łatwo dostępne i próbując je dostarczyć trzeba wykonać test pilotażu. Będąc łowcą nagród, musimy najpierw znaleźć poszukiwaną postać niezależną, pokonać ją w walce, a następnie zabić lub pojmać, by dostarczyć do zleceniodawcy. Dostarczenie na odległą planetę czasem daje aż dwa punkty sławy, co bardzo przybliży nas do zwycięstwa. Ponadto punkty sławy możemy zdobywać poprzez walkę z patrolami frakcji i jest to chyba jedyna możliwość walki gwiezdnej inicjowanej przez ruch na planszy. W grze zabrakło bezpośredniej negatywnej interakcji między graczami. Występują wprawdzie karty misji, które inicjują negatywną interakcję, oraz możemy bronić członka swojej załogi, gdy inny gracz na niego poluje, ale jeśli ktoś ucieknie od nas w punktach sławy i zbliży się do zwycięstwa, to nie mamy możliwości bezpośrednio go spowolnić, np. atakując. Musimy w tym wypadku liczyć na to, że szczęście się od niego odwróci.

Każdy szczęściu dopomoże, każdy dzisiaj wygrać może…

Nie ma co ukrywać, że w grze występuje duży element losowości, szczególnie, jeśli niezbyt dobrze rozwijamy postać i statek. Wszystkie testy i wszystkie walki przeprowadzane są za pomocą rzutów kości, których nie da się uniknąć. Do tego losujemy karty oraz losowo rozmieszczamy kontakty, więc możemy mieć pecha w poszukiwaniu naszych zleceń. Niemniej jednak możemy pomóc naszemu szczęściu poprzez odpowiedni dobór towarzyszy i modyfikacji, które pozwolą nam przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. W przypadku gry przygodowej musi występować taka losowość, która daje dreszczyk emocji. Dobrze, że w przypadku ruchu nie musimy wykonywać żadnych rzutów i po prostu robimy to, co sobie zaplanowaliśmy, a ogranicza nas jedynie szybkość naszego statku. Losowość na pewno będzie nam przeszkadzać, jeśli będziemy na siłę starali się zrealizować jakiś cel, a inni gracze w tym czasie odskoczą nam w punktach i dogonienie ich będzie raczej niemożliwe. Dlatego nie polecam skupiać się tylko na jednej rzeczy, a mieć jakąś alternatywę, jakiś plan B.

Gwiezdne wojny na planszy

Gra jest zdecydowanie zrobiona dla fanów Gwiezdnych wojen, którzy czują się bardzo dobrze w przygodowym charakterze rozgrywki. Na kartach misji czy spotkań znajdziemy wprowadzenia fabularne, które pozwolą nam się zagłębić w świat Gwiezdnych wojen i wczuć w klimat rozgrywki. Ja podczas swoich rozgrywek cieszyłem się jak dziecko i świetnie bawiłem, a grałem z osobami, które nie są bardzo dobrze zaznajomione z uniwersum, i od czasu do czasu musiałem tłumaczyć niektóre smaczki. Niemniej jednak znajomość uniwersum nie jest wymagana, a całą grę można by osadzić chociażby w świecie kupców i korsarzy (swoją drogą istnieje naprawdę taka gra, ale pomimo podobieństwa, mechanika wygląda zupełnie inaczej). Obawiam się, że uniwersum i klimat w Zewnętrznych Rubieżach mogą zejść na drugi plan, przez dużą wadę w balansie gry. Jeśli dobrze poznamy grę, poznamy postaci oraz sposób grania nimi, to cały klimat może się ulotnić, aczkolwiek będzie to zależało od graczy zasiadających do stołu. Jak wspomniałem wcześniej, uważam, że wybór postaci determinuje nasze podejście do rozgrywki i drogę jaką obierzemy do zwycięstwa. Miałem okazję zagrać Hanem Solo i Doktor Aphrą. Gra Hanem Solo to był mój pierwszy raz i tak naprawdę nie za bardzo wiedziałem, co mam robić. Latałem, przewożąc towary z planety na planetę, i starałem się wykonać jakieś misje. Natomiast grając Aphrą skupiłem się głównie na misjach i szło mi całkiem nieźle, bo ta postać jest stworzona do takiego stylu rozgrywki. W obu rozgrywkach brał udział IG-88, który, nie ma co ukrywać, łowcą nagród jest, i gra tą postacią skupiła się na wykonywaniu zleceń i zgarnianiu nagród i punktów sławy za łapanie postaci niezależnych. Obawiam się, że nie ma sensu próbować zrobić z IG-88 przemytnika, a z Aphry łowcy nagród, bo umiejętności i zdolności postaci są nakierowane na konkretne działania. Co więcej, zestaw umiejętności niektórych postaci ogranicza je właściwie do jednej tylko „ścieżki kariery”, przez co gra nimi może być trudniejsza, a ich cel osobisty cięższy do osiągnięcia, co zaburza nieco balans rozgrywki. Może to trochę psuć odbiór gry i odebrać przyjemność z rozgrywki, jeśli trafimy na gracza, który od przygody bardziej ceni sobie rozpracowanie mechaniki i szybką drogę do zwycięstwa.

Koniec galaktycznej przygody

Po dwóch pierwszych rozgrywkach jestem bardzo zadowolony z tego, co zaoferowała mi gra planszowa Star Wars: Zewnętrzne Rubieże. Z chęcią zachowam ją w swojej kolekcji i będę z przyjemnością proponował ją innym graczom. Ba… uważam nawet, że jeśli lubicie gry przygodowe i jesteście fanami uniwersum, to jest to dla was pozycja obowiązkowa. Nie ma wielu przygodowych gier zabierających nas do odległej Galaktyki, które dają nam możliwość uczestniczenia w czymś innym, niż galaktyczna wojna domowa. Niemniej jednak musimy mieć na uwadze, że jeśli siądziemy do stołu z graczami, którzy nie są fanami i całą przygodę mają w nosie, to możemy się delikatnie rozczarować. Ja lubię gry przygodowe, lubię się wczuwać w klimat panujący na planszy czy kartach i świetnie bawię się przy takich grach, ale nie każdemu może to przypaść do gustu. Warto więc sprawdzić grę na jakimś spotkaniu z grami planszowymi. Ja jeszcze trochę powałęsam się po Zewnętrznych Rubieżach, spróbuję trybu jednoosobowego i wrócę do Was w kolejnym tekście, gdzie opiszę swoje dalsze spostrzeżenia i skonfrontuję pełniejszą opinię z tym, co napisałem teraz, po dwóch partiach gry Star Wars: Zewnętrzne Rubieże, która w Polsce została wydana za sprawą wydawnictwa Rebel.pl.