Wiele obiecywałem sobie po nowej powieści Alexandra Freeda pt. Alphabet Squadron, ponieważ autor ma już na swoim koncie kilka bardzo udanych wizyt w odległej galaktyce. Jednak jak do tej pory jego powieści nie fundowały nowemu kanonowi wielkich rewolucji i wzbogacały go raczej o ciekawe postacie, niż o rewelacje na temat Mocy, powroty z Legend czy liczne nawiązania do innych tytułów.

Podobnie jest i tym razem, ale mimo wszystko przyglądamy się powieści Alphabet Squadron i opisujemy, czego można się z niej dowiedzieć.

 

Abecadło z kosmosu spadło

Na wstępie zacząć należy od tego, co wielu fanów zarzucało samej koncepcji powieści słusznie zauważając, iż eskadra składająca się z pięciu różnych typów myśliwców każdy o zupełnie innej specyfice i przeznaczeniu, z taktycznego punktu widzenia jest pomysłem absurdalnym.

Autor doskonale zdaje sobie jednak z tego sprawę. Świadomi są też tego jego bohaterowie, bo to właśnie oni borykać muszą się z problemami, które nastręcza taka kompozycja eskadry. A spowodowana jest ona nie jakimś absurdalnym pomysłem dowódców Nowej Republiki, a czystym przypadkiem i niedoborami sprzętu, z którymi borykać muszą się zwycięzcy zakończonej dopiero co Galaktycznej Wojny Domowej.

Członkowie eskadry, choć bardzo do swych myśliwców przywiązani, też pewnie woleliby latać w bardziej jednolitej formacji, no ale na to się na razie nie zanosi i radzić muszą sobie z tym, co mają.

Transformacja ustrojowa

W książce mamy też całkiem dobrze przedstawioną sytuację w galaktyce niedługo po bitwie o Endor, a przy okazji dostajemy kilka bardzo ciekawych spostrzeżeń/przemyśleń. Mi najbardziej przypadło do gustu to, że Rebelia nie była gotowa na wygraną, ani organizacyjnie, ani tym bardziej logistycznie. Przez co Nowa Republika ma wielkie problemy chociażby z utrzymaniem w gotowości swojej floty (dlatego też abecadło latać musi tym, co ma dostępne).

Nowy rząd nie do końca wie też, co zrobić z całą falą imperialnych dezerterów, którzy lokowani są w stworzonych naprędce slumsach zwanych Traitor’s Remorse (Skrucha zdrajców). Zresztą ich los też jest nie do pozazdroszczenia. Ze strony Nowej Republiki czeka ich w najlepszym razie podejrzliwość, a częściej pogarda i wrogość. A jakby tego było mało, to imperialni lojaliści i fanatycy coraz częściej dopuszczają się w Traitor’s Remorse samobójczych ataków. Nic więc dziwnego, że główna bohaterka gotowa jest zrobić co koniecznie, czy się stamtąd wyrwać…

Yrica Quell

To właśnie ona zostaje dowódcą Alfabetycznej Eskadry, choć trzeba przyznać, że trochę z przypadku, a raczej z braku lepszych kandydatów. Podobnie przypadkowym jest jej wybór myśliwca (X-Wing), do którego przez długi czas nie może się przyzwyczaić. A to dlatego, że Yrica przez całe życie latała myśliwcami TIE. Swego czasu należała także do 204 dywizjonu myśliwców, czyli osłabionego Shadow Wing, na który teraz ma polować.

Jednak Yrica nie jest typowym imperialnym pilotem, która dopiero po ostatecznej klęsce nad Endorem nabrała wątpliwości co do wybory swojej ścieżki kariery. Okazuje się bowiem, że młoda Yrica miała serce we właściwym miejscu – czytaj, pragnęła przyłączyć się do Rebelii. Wiedziała jednak, że niewiele ma jej do zaoferowania. Postanowiła więc wstąpić do imperialnej akademii, by zdobyć niezbędne umiejętności i dopiero wtedy zdezerterować i przyłączyć się do Sojuszu. Ale coraz dłużej odkładała ostateczną decyzję, aż w końcu życie imperialnego pilota stało się dla niej codziennością, a samo Imperium nie wydawało się już takie złe.

Tak było aż do czasu, gdy już po śmierci Imperatora, na polecenie jego tajemniczych Posłańców, rozpoczęła się Operacja Popiół, mająca na celu całkowite zniszczenie wybranych planet, między innymi Naboo, Vardos, czy Nacronis. To właśnie podczas misji na tej ostatniej Yrica podjęła decyzję i przeszła na stronę Nowej Republiki… Albo przynajmniej tak twierdziła. W istocie, to jej mentor, major Soran Keize dokonał za nią tego wyboru.

Eskadra Alfabetyczna

Zresztą losy innych członków eskadry także są burzliwe,a Yrica nie jest jedynym imperialnym dezerterem w jej składzie. Jest nim też latający Y-Wingiem Nath Tensent, aczkolwiek on przeszedł na stronę Rebelii dużo, dużo wcześniej. Do nowej eskadry dołączył kierowany rzekomo chęcią zemsty (Shadow Wing zabił całą jego poprzednią eskadrę). Ale to tylko część prawdy, bowiem Nath zrobił to także dla pieniędzy.

Motywy Wyla Larka oraz Chass Na Chadic są już dużo bardziej jednoznaczne, gdyż tutaj na pewno chodzi o zemstę (także ich eskadry do nogi wybił 204 dywizjon), a także o fakt, że nie mają za bardzo gdzie się podziać.

I tylko latająca U-Wingiem Kairos pozostaje wielką tajemnicą, która mam nadzieję, z czasem się wyjaśni. Nieco więcej o poszczególnych członkach eskadry znaleźć możecie także tutaj >>

Gdzie jest Jacen Syndulla?

W powieści Alexandra Freeda pojawia się także Hera Syndulla. Nie dostaje ona może za dużo „czasu antenowego”, ale jej rola jest znacząca. Nie tylko w książce zresztą, ale także w wojskowej hierarchii Nowej Republiki. Ale wciąż nie wiemy absolutnie nic o jej synu, Jacenie, którego jeden jedyny raz zobaczyliśmy w epilogu Rebeliantów, gdy wraz z mamą i Chopperem leciał Duchem. W powieści Alphabet Squadron Twi’lekanka sama wspomina, że zamieniła kokpit Ducha, na mostek jej okrętu flagowego Lodestar. Minęło zatem pewnie jeszcze trochę czasu, Jacen zyskał kolejny rok, czy dwa, a Hera my nadal nie dostaliśmy choćby najdrobniejszej wzmianki na jego temat, co wydaje się bardzo dziwne.

Nawet jeśli jest on szykowany do innego medium (może nowy, animowany serial, nad którym pracują jakoby Dave Filoni oraz Jon Favreau), czy czas spędza w akademii Jedi szkoląc się pod okiem Luke’a Skywalkera (by potem, być może, stać się jednym z rycerzy Ren), to wydaje się naturalnym, że powinna pojawić się o nim choćby krótka wzmianka.

Chyba że tajemnicze zniknięcia to specjalność rodziny Syndulla, wszak wydawać by się mogło, że tak prominentna persona we wczesnych dniach Nowej Republiki i jedna z jej bohatek, nie zostanie całkowicie zapomniana w najczarniejszej godzinie.

 

No ale miało być o Eskadrze Alfabetycznie, a nie o Herze, więc na koniec dodam jeszcze (zanim pokuszę się o właściwą recenzję), że Alexander Freed znów nie zawiódł i choć po raz kolejny szerokim łukiem omijał Moc i wszelkie znane twarze, to zafundował nam kawał solidnej powieści. Dlatego też cieszy, że jest to zaledwie początek nowej trylogii.

WIĘCEJ O ALPHABET SQUADRON

A tutaj inne artykuły na temat powieści: