W miniony weekend (14-15 października) w warszawskim Instytucie Lotnictwa odbyły się Mistrzostwa Polski Star Wars: Armada 2017, które nasz portal miał przyjemność objąć symbolicznym patronatem. Udałem się więc na nie zarówno w roli gracza jak i reprezentanta starwars.pl, pełen nadziei przede wszystkim na dobrą zabawę i jak najlepszy wynik.
Do mistrzostw zgłosiło się dwudziestu czterech armadowców z całej Polski, jednak nie wszystkim udało się dotrzeć do stolicy, przez co liczba uczestników zmalała do okrągłej dwudziestki. Najliczniejszą grupę stanowili gracze z Warszawy i okolic, ale na mistrzostwa zawitali również reprezentanci Katowic, Poznania, czy mojego rodzimego Krakowa.
Struktura turnieju przewidywała cztery rundy popularnego swissa, po których najlepsi gracze (Top4 Cut) awansować mieli do półfinałów by tam rozstrzygnąć między sobą losy tytułu w systemie pucharowym.
Już na samym początku dało się zauważyć dużą różnorodność wśród rozpisek. Żadna z frakcji nie przeważała – gracze podzielili się mniej więcej po równo jeśli chodzi o stosunek Rebelia vs Imperium. Wśród najpopularniejszych statków znalazły się oczywiście flotylle; Transportowce GR-75 i Gozanti, ale także masywne ISDki. Z powodu braku czasu na „rozkminę rozpiski” przed mistrzostwami zdecydowałem się zagrać składem, którym zapewniłem sobie zwycięstwo na ostatnim krakowskim turnieju, czyli własną wariacją na temat bombowców rebelii:
Objectives:
– Precision Strike
– Fighter Ambush
– Superior Positions
Assault Frigate Mark II B (72):
*General Dodonna (20)
*Adar Talon (10)
Expanded Hangar Bay (5)
Electronic Countermeasures (7)
Nebulon-B Escort Frigate (57):
*Yavaris (5)
Flight Commander (5)
Fighter Coordination Team (3)
GR-75 Medium Transports (18):
*Bright Hope (2)
Bomber Command Center (8)
GR-75 Medium Transports (18):
*Quantum Storm (1)
Slicer Tools (7)
GR-75 Medium Transports (18):
Comms Net (2)
*Luke Skywalker (20)
*Wedge Antilles (19)
*Jan Ors (19)
*Nym (21)
*Keyan Farlander (20)
*Gold Squadron (12)
Y-Wing Squadron x2 (20)
Total Cost: 387
Pierwszy dzień Mistrzostw
Turniej ruszył w zasadzie bez opóźnienia, rozlosowano pairingi i już w pierwszej rundzie trafiłem na bardzo mocnego rywala, którego osobiście przed turniejem typowałem na jednego z głównych faworytów do tytułu – Dawida Czartoszewskiego z Warszawy. Z Dawidem miałem przyjemność zagrać (i przy okazji zebrać tęgie lanie) na wakacyjnym Store Championship, którego został wówczas zwycięzcą. Zdawałem sobie więc sprawę z tego, że o wygraną będzie naprawdę ciężko. Co ciekawe mój oponent wystawił skład bardzo podobny do mojego. Rebelianckie bombowce, z tym że w wariancie anty-myśliwskim, w przypadku mirror match’u tego typu dawały mojemu przeciwnikowi sporą przewagę. Korzystając z dużego bida zdecydowałem się oddać rywalowi inicjatywę, by zmusić go do wykonania pierwszego kroku, lub liczyć, że nie zdecyduje się zainicjować walki przez pełne 6 tur i w ten sposób podzielić się punktami 6-5 na moją korzyść. Obaj wiedzieliśmy jednak, iż by dostać się do Top4 musimy nie tylko wygrywać poszczególne mecze ale i wysoko w nich punktować, a armadowy „remis” już w pierwszej rundzie żadnego z nas nie urządza.
Zaczęliśmy zatem rozgrywkę cierpliwie licząc na moment, w którym nadarzy się sposobność do zdobycia przewagi. Dawid – korzystając z „high groundu” w kontekście rozstawienia jaki dało mu wybranie scenariusza Fighter Ambush – ruszył środkiem pola bitwy na prawe skrzydło flankujących go okrętów. Pozwoliło mu to na zniszczenie mojej skrajnej flotylli już w drugiej turze dzięki szarży Yavaris i aktywowaniu Nyma, oraz Keyana Farlandera. Pragnąc odpowiedzieć jak najszybciej na zdobycz punktową przeciwnika wysłałem Wedge’a wraz z drobnym wsparciem by zdjąć nieosłoniętego już eskortą X-Wingów Farlandera. Udało mi się to lecz za cenę rozdzielenia swoich eskadr co później okazało się być kosztownym błędem. Dodatkowo pojawił się jeszcze jeden problem. Flotylla, którą straciłem była odpowiedzialna za rozdawanie tokenów moim statkom (Comms Net). Została zniszczona zanim zdążyła przekazać żeton nawigacji fregacie Mk II. Ta, zapobiegawczo ustawiona najdalej od floty Dawida, lecąc od początku z prędkością „1” nie potrafiła włączyć się do walki, miała bowiem ustawione tylko i wyłącznie rozkazy aktywacji eskadr. Straciłem przez to wsparcie w postaci ostrzału fregaty, jak i dodatkowej aktywacji jaką zapewniał Adar Talon.
Kolejnym krokiem mojego rywala był zmasowany atak na myśliwce, w wyniku którego straciłem Luke’a , a w następnej turze Jan Ors. W międzyczasie udało mi się poważnie uszkodzić wysunięty Yavaris i zdobyć kilka punktów zwycięstwa, ale gdy straciłem jedynego Intela przeciwnik związał moje eskadry walką i sukcesywnie je zdejmował co ostatecznie doprowadziło do jego zwycięstwa w wymiarze 9-2.
Po bolesnej porażce na początek rozgrywek wiedziałem, że jeśli chcę jeszcze myśleć o awansie do półfinału nie mogę popełnić już praktycznie żadnych błędów i wysoko wygrywać swoje pozostałe spotkania. Poczęstowany kubłem zimnej wody, na pełnym skupieniu przystąpiłem do rundy drugiej, w której miałem się zmierzyć z kolejnym reprezentantem stolicy – Pawłem Ejzą. Rozpiska Pawła opierała się na trzech okrętach: Liberty, Fregata Mk II A i Korwecie CR90. W dodatku była wspomagana przez kilka eskadr takich jak Dutch, Wedge etc.
Znów oddałem przeciwnikowi inicjatywę by grać na swoich objective’ach i trochę na nich popunktować, co ewentualnie mogłoby mi zapewnić wysokie zwycięstwo. Od samego początku powoli kierowałem swoje statki w stronę sił przeciwnika licząc, że ten jako pierwszy wleci w zasięg rażenia moich ciężkich bomberów. Musiałem jednak uważać by nie dostać się moim Nebulonem, ani Mk II pod ostrzał przedniej strefy kadłuba wrogiego MC80. Dystans był jednak spory, a do tego dochodził olbrzymi komfort aktywacji z mojej strony. Oponent wszedł w zasięg moich eskadr wszystkimi trzema okrętami i do mnie należała już tylko decyzja, który zaatakować jako pierwszy. Zdając sobie sprawę z siły rażenia posiadanej przez moje bombowce przypuściłem szturm na front Liberty i unicestwiłem nim zdążył wyrządzić szkody mojej flocie. Przy okazji zebrałem kilka punktów za objective i w następnej turze rozprawiłem się z resztą przeciwnej formacji notując najwyższe możliwe zwycięstwo; 10-1.
Po dwóch partiach miałem na swoim koncie 12 punktów więc na przerwę schodziłem z dalszą nadzieją na awans do Top4, choć nadal rozpamiętywałem błędy z pierwszej gry i wiedziałem, że stoi przede mną całkiem trudne zadanie. Warto jednak wspomnieć, że poziom rozgrywek był bardzo wyrównany i na półmetku sobotnich zmagań zwłaszcza w środku tabeli panował duży ścisk.
Po 45 minutach przerwy, posileni obiadem gracze powrócili na halę gotowi wykrzesać z siebie wszystko co najlepsze, jakby czuli na plecach motywujący oddech samego Dartha Vadera. Dla zdecydowanej większości zawodników wciąż istniała szansa na znalezienie się w najlepszej czwórce, dlatego nikt nie miał zamiaru oszczędzać kości.
Pierwsze dwie rundy miałem przyjemność rozegrać przeciwko Rebelii, nadeszła więc chyba najlepsza pora na zmianę. Tak też się stało i od razu trafiłem na bardzo konkretny imperialny skład. Dwa ISDki na Mottim, wspierane przez dwa Gozanti i Maulera, prowadzone, a jakże, przez gracza z Warszawy. Nadiru – bo tak przedstawił się mój oponent – za objective wybrał Precision Strike gdyż po raz kolejny zdecydowałem się oddać inicjatywę i lecieć jako drugi.
Tym razem na przebieg rozgrywki niebagatelny wpływ miała faza rozstawienia. Przeciwnik wystawił pierwszego Destroyera klasycznie, w rogu obszaru przygotowania prostopadle do swojej krawędzi gry, natomiast drugiego zaraz obok, ukośnie w stronę środka stołu gdzie umieściłem już swój transportowiec Quantum Storm. Postanowiłem to wykorzystać i resztę swoich jednostek ustawiłem w ciasnym szyku na wprost pierwszego ze wspomnianych Imperiali, by wyeliminować zagrożenie ze strony tego drugiego. Przez to nie był on bowiem w stanie złapać mnie w swoim front-arc’u, co zmniejszało siłę rażenia składu rywala niemal o połowę.
W tej sytuacji Nadiru podjął decyzję o ucieczce Imperialami w celu zachowania punktów. W pierwszej rundzie przyspieszył do prędkości „3” i skręcił ostro w stronę środka planszy. Siadłem mu więc na ogonie swoimi jednostkami i pojedynek przerodził się w rozpaczliwą pogoń za jednym z ISDków, jako że nie mogłem sobie pozwolić na skromne zwycięstwo w rozmiarze 6-5. Sytuacja na polu walki po kilku rundach wyglądała dość kuriozalnie – mój Quantum Storm na czele, uciekający przed dwoma uciekającymi Destroyerami, na rufach których kłębiła się chmara moich myśliwców.
Rozgrywka stała się naprawdę wyczerpująca. Przeciwnik był bardzo drobiazgowy przez co każda akcja wydłużała się do maksimum. Dodatkowo od trzeciej tury bitwa stała się nieco schematyczna. Nadiru zaczynał od aktywacji ściganego Imperiala by uciec z dystansu „1” moich myśliwców, po czym ja uciekałem Quantum Stormem ze średniego zasięgu drugiego z Destroyerów. W następnej kolejności przeciwnik poruszał drugiego ISDka a ja kilkoma eskadrami doganiałem tego pierwszego by zadawać mu pojedyncze obrażenia. Ilość moich myśliwców w grupie pościgowej jednak stale się zmniejszała, gdyż Imperial solidnie ostrzeliwał je z flaka i kontr (Quad Laser Turrets), przez co straciłem Luke’a, a resztę sukcesywnie wyłączałem z pogoni gdy ich żywotność spadała do jedynki.
Moja frustracja odnośnie przebiegu partii rosła, bo choć ciągle wygrywałem na punkty (zdjąłem w międzyczasie rywalowi Gozanti i Maulera, a także zdobyłem dwa tokeny za misję) wiedziałem, że to nadal najmniejszy z możliwych rozmiarów zwycięstwa. Zapewne właśnie ona była przyczyną głupiego błędu w końcówce, kiedy to w ostatnim ataku finałowej tury trafiłem Imperiala ostatnim bombowcem i zapomniałem, że dzięki objective’owi mogłem zamienić trafienie na flipnięcie jednej z zadanych wcześniej kart uszkodzeń. Dałoby mi to kolejny token i w rezultacie wynik 7-4 zamiast 6-5. Obydwa Niszczyciele przetrwały pościg i tak jak oddalały się na horyzoncie bitwy numer trzy – tak oddalały się szanse na awans do Top4.
Do rundy czwartej podchodziłem wciąż niezadowolony ze swojej dotychczasowej postawy i z nikłymi nadziejami na półfinał toteż moja czujność przy stole spadła. Wykorzystać to miał mój kolega z Krakowa. Przemek Czapik „Pat Sy” – bo pod tymże pseudonimem jest znany pośród armadowej społeczności prowadził do boju flotę złożoną z Imperiala I, Quasara, dwóch Gozanti, oraz dziesięciu eskadr nastawionych głównie na niszczenie myśliwców wroga. Będąc konsekwentnym oddałem inicjatywę, a przeciwnik spośród moich misji wybrał Fighter Ambush.
Pat Sy wystawił się bardzo rozsądnie, mianowicie środkiem stołu gdzie skupiłem swoje siły puścił jedne z Gozantich i wszystkie swoje eskadry, tym samym umieszczając resztę floty w rogu obszaru przygotowania na prędkości „1”. Skorzystał na tym już w pierwszej turze kiedy to aktywując m.in. popularnego „Maareczka” Stele i Jendona zdjął mojego Quantum Storma. Sytuacja zaczęła robić się dla mnie nieciekawa, postanowiłem zatem rzucić w wir walki wszystkie swoje jednostki. I tak nasze eskadry starły się ze sobą, podczas gdy moje statki powoli kierowały się w stronę oddalonego Imperiala i Quasara. Na pierwszy rzut oka wszystko wydawało się zmierzać w złym kierunku. Pat Sy zajął walką bombowce i trzymał na dystans swoje okręty dowodzenia. Sądziłem, że pierwsza fala przetrzebi moje siły a reszta dokończy dzieła, jednak jak się okazało, moje eskadry wcale nie musiały przegrać w starciu z liczniejszym przeciwnikiem. Złożyły się na to dwie kwestie. Po pierwsze – TIE Fightery (nawet unikalne) są dość mało żywotne. Drugą kluczową sprawą był gęsty ostrzał z flaka zapewniony przez Yavaris i Fregatę Mk II. To pozwoliło mi po trzech turach oczyścić sobie drogę do ISDka, ponosząc niewielkie straty.
Eskadry zaczęły kąsać Destroyera, który zanim uległ zniszczeniu zdołał jeszcze wykończyć osłabionego Nebulona. Chwilę później padł Quasar i dobiegła końca tura szósta. Zwyciężyłem 9-2 dorzucając do unicestwionych statków całkiem sporo tokenów za objective.
Po zgłoszeniu rezultatu awansowałem na drugie miejsce w tabeli z dorobkiem 27 punktów, co jednak nie dawało gwarancji kwalifikacji zważywszy na fakt, iż nasz stół zakończył rywalizację jako jeden z pierwszych. Wielu świetnych zawodników wciąż pozostawało w grze więc zdawałem sobie sprawę z tego, że w czołówce dojdzie jeszcze do roszad.
Gdy wszystkie sobotnie pojedynki dobiegły końca, gracze skupili się wokół prowadzącego i sędziującego zarazem – Roberta Chudka, który miał odczytać wyniki rundy zasadniczej i wręczać przy okazji nagrody.
Zaczął więc od ostatniego miejsca co potęgowało atmosferę oczekiwania. Po nienajlepszej grze i uzbieraniu 27vp swoje nazwisko spodziewałem się usłyszeć gdzieś przy szóstej, piątej pozycji, w głowie mając ciągle ten jeden głupio zaprzepaszczony punkt z rundy trzeciej. Ku mojemu zaskoczeniu nic takiego się jednak nie stało. Piąte miejsce zajął Przemek Niedzielski, który również uzbierał 27vp jednak z marginesem zwycięstwa na poziomie 439pt. O moim awansie do półfinału zadecydowały więc małe punkty, których udało mi się zdobyć 675.
Pierwsze trzy pozycje już bez niespodzianek zajęli główni faworyci do tytułu; Piotrek Świetlicki, Dawid Czartoszewski i Jakub Charmo, który to uplasował się na samym szczycie tabeli.
Wyniki rundy zasadniczej:
Gracz / Score / MoV
1 Jakub Charmo 32 959
2 Dawid Czartoszewski 30 612
3 Piotr Świetlicki 30 591
4 Daniel Unzeitig 27 675
—————————————————–
5 Przemysław Niedzielski 27 439
6 Dorian Kulesza 26 403
7 Krzysztof Szajek 25 384
8 Wawrzyniec Kościelniak 25 298
9 Wojciech Kinasz 23 504
10 Nadiru 23 110
11 Adam Kulisz 22 359
12 Mariusz Truba 21 210
13 Przemysław Czapik 20 404
14 Paweł Szymkowiak 19 159
15 Maciej Duda 18 339
16 Dariusz Meckier 18 156
17 Łukasz Kur 17 373
18 Marek Talma 16 400
19 Paweł Ejza 14 106
20 Mateusz Wójcik 7 0
Po podsumowaniu wyników odbyły się zapisy na niedzielny side-event, w którym chętni gracze mieli się zmierzyć w bitwach 2vs2 na zasadach finałowego starcia z kampanii Konflikt Koreliański.
I tak oto dobiegł końca pierwszy dzień armadowych Mistrzostw Polski 2017.
Drugi dzień Mistrzostw
Niedzielny poranek powitałem z entuzjazmem i wyciągnąwszy wnioski z błędów popełnionych dnia poprzedniego w pełni gotowy dołączyłem do zacnego grona półfinalistów. Cel, który sobie wyznaczyłem na te mistrzostwa już osiągnąłem nie miałem więc nic do stracenia, a ewentualnie sporo do zyskania. Tym bardziej, że awansowałem z czwartego miejsca, a naprzeciwko mnie stali lepsi i bardziej doświadczeni zawodnicy.
Z pełną swobodą więc przystąpiłem do półfinału, w którym miałem zmierzyć się z Kubą Charmo, utytułowanym imperialnym graczem, zwycięzcą rundy zasadniczej poprzedniego dnia.
Półfinał
Kuba dowodził flotą złożoną z dwóch Arquitensów, Demolishera i dwóch Gozanti, wspieranych przez anty-myśliwskie eskadry (IG, Vader, Saber Squadron, Maarek, Jendon etc.). Pojedynek zapowiadał się na bardzo zacięty i skomplikowany, obrałem więc wygodną dla mnie taktykę i oddałem inicjatywę jak zazwyczaj.
Ustawiliśmy nasze siły delikatnie na ukos od siebie mniej więcej pośrodku stołu. Wystartowałem na prędkości „1” otoczywszy swoje okręty dowodzenia transportowcami by jak najwięcej moich statków mogło flakować nadciągające imperialne myśliwce. Dodatkowo mogło to utrudnić manewrowanie Gladiatorowi, czy oddanie czystego strzału Arquitensom. Ku mojemu zdziwieniu Kuba pokierował wspomniane jednostki niemalże prosto na mnie zamiast próbować mocno oskrzydlić moją formację. Odbił Arquitensami w lewo korzystając ze zdolności Jerjerroda dopiero kiedy znalazły się niebezpiecznie blisko moich bombowców. Wtedy też przypuścił częściowy atak na moje eskadry zadając im pierwsze obrażenia. Ja z kolei odpowiedziałem szturmem na najbliższy krążownik dość solidnie go uszkadzając.
Jednym z istotnych posunięć było odłączenie od głównej grupy Quantum Storma, który ruszył na Gozanti oponenta trzymając bezpieczny dystans od reszty wrogich statków. Dzięki wykorzystaniu zdolności Slicer Tools wyłączyłem przeciwnikowi rozkaz aktywacji eskadr ograniczając w ten sposób jego możliwości niszczenia, oraz wiązania walką moich bomberów przynajmniej na jakiś czas. Wtedy wiedziałem już, że zdołam zniszczyć jednego z Arquitensów i uszkodzić drugiego. Kuba zdecydował się jednak na coś co kompletnie mnie zaskoczyło, a mianowicie wleciał swoim Demolisherem prosto w chmurę moich myśliwców, kierując się na front fregaty Mk II.
Ostatnią aktywacją był u mnie Yavaris, którym wypaliłem w burtę Gladiatora nie namyślając się zbyt długo. Napoczęty przez ostrzał z turbolaserów Demolisher został zasypany podwójnymi atakami Nyma i Keyana, którzy zaradzili nowemu zagrożeniu bez zarzutu i poza eliminacją śmiercionośnego okrętu, przy pomocy Gold Squadron zredukowali pancerz uszkodzonego Arquitensa do wartości „1”.
To jednak nie oznaczało jeszcze zwycięstwa, gdyż Kubie udało się zniszczyć mojego Intela i związać walką wszystkie moje eskadry. Wszystkie poza jednym zbłąkanym Y-Wingiem. Rozpoczynając następną turę przeciwnik uciekł ledwo żywym krążownikiem poza zasięg moich turbolaserów, zaangażowanych myśliwców i ostatniego wolnego Y-Winga, mogło się więc wydawać, że Arquitens wyjdzie z tego cało. Miałem jednak asa w rękawie w postaci Adara Talona na pokładzie fregaty Mk II. Rozkazem aktywowałem Y-Winga, który zbliżył się do uciekającego statku na dystans „3”. Korzystając ze wspomnianego oficera zapewniłem dodatkowy ruch owej eskadrze w następnej mojej aktywacji trwającej tury. Rywal nie był w stanie związać jej walką w żaden sposób, więc przy najbliższej okazji wykonałem swój plan dopadając rufy pokiereszowanego okrętu. Musiałem tylko trafić. Czarna kość. 75% szans.
Rzut…
… i pusta ścianka.
Byłem jednak w zasięgu Bomber Command Center więc miałem możliwość jednego przerzutu.
Rzut…
… i trafienie!
Arquitens rozbłysnął w kuli ognia, wygraną miałem zatem praktycznie w kieszeni. Obydwaj ustrzeliliśmy jeszcze po kilka eskadr, natomiast Kuba przypunktował uszkadzając mojego Nebulona. Nie zmieniło to już jednak wyniku i po emocjonującej półfinałowej rozgrywce znalazłem się w finale.
Finał
Mój udział w ostatecznym starciu, w boju o tytuł Mistrza Polski stał się faktem. Naprzeciwko mnie po raz kolejny zasiadł Dawid Czartoszewski, któremu w półfinale udało się pokonać Piotrka Świetlickiego. Wiedziałem, że muszę rozegrać tę partię zupełnie inaczej niż w sobotę. W tym przypadku nawet najmniejsze zwycięstwo oznaczało końcowy sukces.
Zdecydowałem się być drugim graczem więc przeciwnik wybierał objective. Również tym razem postawił na Fighter Ambush, przeszliśmy zatem do rozstawienia. Dawid rozpoczął od transportowców, które ustawił na środku, lecz co ciekawe, równolegle do swojej krawędzi stołu. Skorzystałem z tego i zacząłem umieszczać swoje siły w rogu z dala od kierunku, w którym podążał jego pierwszy statek. Rywal jednak zreflektował się i resztę floty ułożył na wprost moich okrętów. Postawiłem więc na ciasny szyk, starając się zapewnić moim myśliwcom wsparcie flaka – zupełnie jak w półfinale.
Ruszyliśmy na siebie z początku ostrożnie manewrując, aż nasze floty weszły w daleki zasięg. Wtedy to mój oponent przypuścił standardowy atak Dutchem na moje eskadry w celu aktywowania ich. Zmuszony do zaatakowania eskorty, „ogłuszył” stanowiącego największe zagrożenie dla jego myśliwców – Wedge’a. Postanowiłem w odpowiedzi pozbyć się Dutcha, jednak znajdował się on poza zasięgiem ostrzału z moich statków, a rezultaty uzyskane na kościach przez bombery pozostawiły sporo do życzenia. Tym sposobem wbiłem mu zaledwie trzy uszkodzenia, a przeciwnik przy najbliższej możliwej okazji otoczył asa swoimi eskortującymi X-Wingami. Dodatkowo pokierował ciężkie bombowce (Nym, Keyan, Ten) na moją fregatę Mk II osłabiając jej tarcze i żetony obrony. Sytuacja dla mnie nie wyglądała zbyt kolorowo, a dopóki statki Dawida znajdywały się w średnim zasięgu nie mogłem zrobić nic szczególnie efektywnego. Ostrzelałem wobec tego X-Wingi czekając na kolejny ruch rywala.
Reprezentant Warszawy posiadał inicjatywę co oznaczało, że tylko cud może ocalić mój uszkodzony okręt flagowy od rozpadu. Cudu nie było – był za to atak Nyma i Farlandera na Mk II zakończony sukcesem, oraz kolejna akcja Dutcha. Po utracie fregaty moje szanse na wygraną były już tylko iluzoryczne, w dodatku moje myśliwce mocno ucierpiały i partia powoli zmierzała ku końcowi. Podjąłem jeszcze próbę zniszczenia oponentowi Gallant Haven posyłając do boju swojego elitarnego Scurrga i B-Winga, jednak zdołałem tylko pozbawić go osłon. Miałem w zanadrzu jeszcze dwie eskadry Y-Wingów (w tym Gold Squadron), co pozwoliło na sprowadzenie wspomnianego okrętu do 2 HP i zdobycie tokenów zwycięstwa, jednak chwilę później straciłem Jan Ors i moje bombowce utknęły w gąszczu myśliwców przeciwnika. Następnie doszło do kilku wymian ognia, w których Dawid stracił X-Wingi, a ja Yavaris – było więc po grze. Uścisnąłem dłoń oponenta gratulując mu tym samym zdobycia tytułu. Z uśmiechem na ustach, bowiem pojedynek przebiegał w bardzo serdecznej atmosferze, wymieniliśmy spostrzeżenia dotyczące rozpisek i taktyk po czym zgłosiliśmy oficjalny rezultat finału.
Wszyscy obecni gracze zebrali się wokół sędziego, który oficjalnie podsumował cały event, oraz ogłosił wyniki właśnie zakończonych Otwartych Mistrzostw Polski: Armada 2017. Na najniższym stopniu podium stanął Piotrek „Świetlik” Świetlicki, który w meczu o trzecie miejsce pokonał Kubę Charmo. Wicemistrzostwo powędrowało w moje ręce, co – biorąc pod uwagę niespełna trzymiesięczny staż w Armadzie – uważam za całkiem spory sukces.
Nadeszła więc chwila by tytuł i trofeum Mistrza Polski odebrał niekwestionowany zwycięzca tegorocznego czempionatu – Dawid Czartoszewski. W pełni zasłużony sukces reprezentant Warszawy osiągnął prowadząc do boju następujący skład:
Objectives:
– Station Assault
– Contested Outpost
– Superior Positions
Assault Frigate Mark II B (72):
*Gallant Haven (8)
*Adar Talon (10)
Flight Controllers (6)
Boosted Comms (4)
Electronic Countermeasures (7)
Nebulon-B Escort Frigate (57):
*General Dodonna (20)
*Yavaris (5)
Flight Commander (5)
Fighter Coordination Team (3)
GR-75 Medium Transports (18):
Bomber Command Center (8)
GR-75 Medium Transports (18):
Comms Net (2)
GR-75 Medium Transports (18):
*Bright Hope (2)
Jamming Field (2)
*”Dutch” Vander (16)
X-Wing Squadron x3 (39)
*Nym (21)
*Keyan Farlander (20)
*Jan Ors (19)
*Ten Numb (19)
Total Cost: 397
Każdy uczestnik tegorocznych Mistrzostw Polski mógł liczyć na atrakcyjne nagrody z oficjalnego National Kita, dodatkowo dla graczy, którzy pojawili się na niedzielnym side-evencie i Top4 przewidziano do rozdysponowania standardowy zestaw Q3. Całkiem sympatyczny bonus stanowiły też tzw. „failchievementy” czyli nagrody pocieszenia za najbardziej kuriozalne wpadki jakie mogą się przytrafić w trakcie rozgrywki, takie jak np. utrata unikatowej eskadry w jednym ataku.
Podsumowując trzeba przyznać, że impreza naprawdę się udała za co wielkie podziękowania należą się organizatorom: sędziemu głównemu Robertowi Chudkowi, Wawrzyńcowi Kościelniakowi, Kubie Charmo i Adamowi Kuliszowi. Dzięki ich zaangażowaniu mistrzostwa przebiegły sprawnie i bez komplikacji. Poziom, zwłaszcza w sobotę był bardzo wyrównany, wszystko odbywało się jednak w duchu zdrowej rywalizacji i świetnej atmosferze.
Z eventu wyniosłem masę fajnych doświadczeń i wspomnień, był to więc dobrze spędzony weekend. Osiągnąłem też świetny wynik, z którego jestem zadowolony, w tym miejscu jednak nie mógłbym nie wstawić popularnego mema z dedykacją dla Wojtka, naszego Redaktora Naczelnego, który dosłownie tydzień wcześniej został Wicemistrzem Polski w innej popularnej grze od FFG – Star Wars: Destiny:
Tym humorystycznym akcentem pragnę zakończyć swoją relację, przy okazji raz jeszcze dziękując organizatorom i wszystkim graczom, którzy uczestniczyli w Mistrzostwach dokładając swoją „cegiełkę” do ich ostatecznego kształtu.
Do zobaczenia na następnych turniejach!
Oficjalne wyniki:
1 Dawid Czartoszewski
2 Daniel Unzeitig
3 Piotr Świetlicki
4 Jakub Charmo
————————————-
5 Przemysław Niedzielski
6 Dorian Kulesza
7 Krzysztof Szajek
8 Wawrzyniec Kościelniak
9 Wojciech Kinasz
10 Nadiru
11 Adam Kulisz
12 Mariusz Truba
13 Przemysław Czapik
14 Paweł Szymkowiak
15 Maciej Duda
16 Dariusz Meckier
17 Łukasz Kur
18 Marek Talma
19 Paweł Ejza
20 Mateusz Wójcik
Galeria zdjęć
https://www.dropbox.com/sh/i60urxampryuolu/AACEJvnKqySlelVjKLSS9pVXa?dl=0