Książki w uniwersum Star Wars zawsze zajmowały szczególną pozycję. Bądź co bądź były najważniejszym (zaraz po filmach rzecz jasna) spośród mediów rozwijających świat Gwiezdnych Wojen. Na przestrzeni wielu lat rozrastania się marki, złożono na ręce fanów całe mnóstwo powieści, których poziom – trzeba to sobie jasno powiedzieć – był mocno zróżnicowany. Otrzymaliśmy zarówno totalne niewypały, które najlepiej byłoby przemilczeć – jak i świetne historie, czasami równie ważne dla świata SW co filmy, a swoim poziomem być może nawet je przewyższające. Jako, że książki nowego Kanonu (przynajmniej w większości) cieszą się mianem raczej przeciętnych, chciałbym się skupić na tych najlepszych spod szyldu SW, które dziś zaliczane są w poczet Legend.
Gorąco zachęcam do zapoznania się z poniższym zestawieniem!
10. Apokalipsa (Troy Denning)
Fakt, iż w Top 10 zawarłem IX tom „Przeznaczenia Jedi” (nawet jeśli to tylko ostatnie miejsce) niektórym może wydawać się ciut kontrowersyjny. To dlatego, że seria, której jest zwieńczeniem nie wszystkim przypadnie do gustu. Mimo wszystko warto poświęcić jej chwilę uwagi, jako że to jedno z ostatnich źródeł przedstawiających losy Wielkiej Trójki, akcja serii rozgrywa się bowiem około 39 lat po „Powrocie Jedi”. Sama powieść zaś jest jedną z najbardziej epickich i napakowanych akcją spośród wszystkich dostępnych w uniwersum.
9. Revan (Drew Karpyshyn)
Pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów KotOR’a. Książka spaja historię znaną z pierwszej oraz drugiej części kultowej gry w jedną całość, dając świetny wstęp do wciąż popularnego „The Old Republic”. Wartka, wciągająca akcja, podczas której czytelnikowi łatwo zżyć się z bohaterami prowadzi nas do bardzo ciekawego zakończenia. Grzechem byłoby ją pominąć.
8. Gwiazda po Gwieździe (Troy Denning)
No i znowu pan Denning i znowu podobny typ powieści. Wszystko dlatego, że autor specjalizuje się w barwnym opisywaniu konfliktów zbrojnych i budowaniu klimatu. „Gwiazda po Gwieździe” to punkt zwrotny całej serii „Nowa Era Jedi” – chyba najlepszej w uniwersum SW (choć i tu wiele osób wdałoby się ze mną w polemikę), a na pewno najbardziej przełomowej. Wspaniałe bitwy? Bohaterskie czyny? Znajdziecie je właśnie tu, w najgrubszym tomie spod szyldu Star Wars – 616 stron!
7. Bezpośredni Kontakt (Karen Traviss)
Pierwsza część „Komandosów Republiki” to, jakkolwiek przeciwstawnie by nie brzmiało, brud wojny w czystej postaci. I bynajmniej nie chodzi o działania na linii frontu. Chodzi o strategicznie ważne misje, które wykonać mogą tylko jednostki specjalne. Niestety tego typu historie w Gwiezdnych Wojnach to rzadkość. Większą popularnością cieszą się mityczni wojownicy władający potężną siłą, aniżeli zwykli żołnierze, na co dzień flirtujący ze śmiercią. Jeśli jednak ktoś preferuje bezpośredni styl (jakże adekwatny jest tytuł), lub po prostu interesuje go wątek żołnierzy klonów – jest to pozycja dla niego. Wielka szkoda, że cała seria z czasem przemieniła się w coś na kształt starwarsowej telenoweli, zamiast utrzymać poziom i ton narzucony wraz z pierwszą jej odsłoną.
6. Jednocząca Moc (James Luceno)
Z dziennikarskiego obowiązku staram się zawsze by jak najmniej subiektywizmu wkradało się w moje teksty. Gdyby było inaczej – „Jednocząca Moc” znalazłaby się na pierwszym miejscu tego zestawienia. Chyba się powtarzam, lecz nie mam lepszego słowa by ją określić – epicka. Epickie zamknięcie epickiego konfliktu. Prowadzenie akcji w kilku różnych miejscach, z punktu widzenia różnych bohaterów wyszło znakomicie, a żaden wątek nie jest nam obojętny. Napędza to akcję, prowadząc do emocjonującego zakończenia. Książka ma kilka drobnych minusów, przez które postanowiłem umiejscowić ją poza podium, jednakże nie umniejsza jej to w żaden sposób. Tym bardziej jeśli przyjrzymy się jak godnych „przeciwników” miała. Czas na pozostałą piątkę!
5. Punkt Przełomu (Matthew Stover)
Matthew Stover to prawdziwy mistrz jeśli chodzi o ukazywanie psychiki bohaterów. Pokazał to w „Zdrajcy”, jak i w genialnej adaptacji książkowej „Zemsty Sithów”. Największym kunsztem wykazał się jednak przy okazji „Punktu Przełomu”. To jedna z pozycji w uniwersum, które moim zdaniem powinny posiadać rating +16. Dużo surowsza i mocniejsza, niż „Bezpośredni Kontakt”, również dużo trudniejsza. Jest to książka na pewno nie dla każdego. Jeśli chodzi o mroczny klimat, to chyba nie ma sobie równych, co jest pewnym paradoksem, gdyż bynajmniej nie opowiada historii Lorda Sithów, a… Mistrza Jedi – Mace’a Windu. Brutalność dzikiego świata, z dala od cywilizacji. Dżungla. Powieść wyjątkowa.
4. Darth Plagueis (James Luceno)
Zaraz za podium ląduje najprawdopodobniej najważniejsza książka dla świata Star Wars. Powieść, która pozwala dużo lepiej zrozumieć prequele, a także wyjaśnia naturę zła z jakim mamy do czynienia w sadze. Sposób w jaki autor tłumaczy i łączy pewne wątki to absolutny majstersztyk. Niezliczona ilość smaczków udowadnia jak dobra jest znajomość Luceno, jeśli chodzi o uniwersum. Szkoda, iż nie jest to normą w przypadku wielu jego kolegów po fachu. Dlaczego nie pierwsze miejsce? Trzeba przyznać, że akcja dość powoli się rozkręca, ba „akcji” jako takiej nie uświadczymy tu zbyt wiele. Książka skupia się głównie na polityce i machinacjach, przez co ma prawo nie spodobać się niektórym czytelnikom. Tym bardziej jeśli ktoś nie posiada dużej wiedzy w zakresie Expanded Universe – może być trudniejsza w odbiorze. Dlatego też przed lekturą „Dartha Plagueisa”, dla lepszego zrozumienia powieści zachęcam do zapoznania się co najmniej z „Trylogią Bane’a”.
3. Labirynt Zła (James Luceno)
Znamiennym jest fakt, iż w moim Top 10, trzykrotnie pojawiły się powieści Jamesa Luceno. W końcu to o nim mówi się jako o tym najlepszym spośród gwiezdnowojennych pisarzy. „Labirynt Zła” dla „Zemsty Sithów” jest mniej więcej tym, czym obecnie w nowym kanonie „Rogue One” dla „Nowej Nadziei” – bezpośrednim wstępem, z którego dowiadujemy się, jak wyglądał początek całej tej złożonej historii. Autor dostosował się do tempa akcji, panującego w Epizodzie III, przez co książka i film są spójne jakby były jednym tworem, wyprodukowanym przez jednego artystę. Fabuła porywa, wciąga nas w wir wydarzeń, z którego ciężko się wydostać nawet po ukończeniu lektury. Według wielu fanów – najlepsza powieść Star Wars.
2. Trylogia Thrawna (Timothy Zahn)
Aż trzy książki ex aequo na jednym stopniu podium? Każda z nich musiała się znaleźć w tym zestawieniu, a nie chciałem zdominować mojego Top 10 Thrawnem, kosztem innych powieści, stąd trylogię potraktowałem całościowo. Przechodząc jednak do meritum – o dziele Timothy’ego Zahna powiedziano już chyba wszystko. Trylogia Thrawna to dla „Legend” Epizody VII – IX. Utrzymana w dość przygodowej koncepcji, w klimacie oryginalnej trylogii filmowej historia jest jedną z najlepszych pozycji, od których warto rozpocząć swoją przygodę z książkami SW. Świetnie napisani bohaterowie i porywający konflikt nie od dziś stanowią kwintesencję dobrej gwiezdnowojennej powieści. A tutaj mamy aż trzy.
1. Trylogia Bane’a (Drew Karpyshyn)
Filozofia, wartości, cel. Czy można lubić bohatera, który jest uosobieniem zła? Otóż można. Śledząc losy Dartha Bane’a poznajemy na nowo słowo „pasja”. Rozumiemy bohatera, widzimy jego przemianę, przyczyny i skutki jego działania. I choć to on wiedzie w owej trylogii prym, genialnie przedstawione są wszystkie postacie, ich interakcja z mrocznym Lordem i wpływ na jego decyzje i rozwój. Bane jest mądry, przebiegły i posiada olbrzymią wiedzę. Kiedy jego przeciwnicy słabną, on rośnie w siłę. Miejsce pierwsze w Top 10 powieści z „Legend” zajmuje właśnie legenda. Znowu trylogia i znowu wszystkie jej części stoją na najwyższym poziomie, zupełnie jak w przypadku poprzedniej pozycji. Arcydzieło.
Mam nadzieję, że powyższa lista zachęciła was do odkrywania (być może ponownego) historii z cyklu „Legend”. Stanowią one bowiem podstawę rozszerzonego świata Gwiezdnych Wojen, świata, który wciąga, zachwyca i poraża swoim ogromem. Podstawę oryginalnego dziedzictwa Star Wars.
Oczywiście w komentarza czekamy na Wasze ulubione powieści z „Legend”.