Końcówka roku upłynęła pod znakiem żałoby po Carrie Fisher (i po jej matce). Ale dziś, gdy emocje już nieco opadły (choć smutek nie minie jeszcze przez długi czas), można na spokojnie zastanowić się, jaka przyszłość czeka postać Generał Organy w nadchodzących Epizodach.
Myślą o tym też włodarze Lucasfilm i twórcy nadchodzących Epizodów. Jak donosi The Hollywood Reporter, w przyszłym tygodniu reżyser Epizodu 9 Colin Trevorrow przybyć ma do San Francisco, by spotkać się z Kathleen Kennedy, prezydent studia, i innymi ważnymi personami z tegoż. Colin Trevorrow oraz Derek Connolly są właśnie w trakcie pisania scenariusza do Epizodu 9, który wobec śmierci Carrie Fisher będzie prawdopodobnie musiał ulec sporym zmianom.
Co prawda aktorka zdążyła nakręcić wszystkie sceny do Epizodu 8, jednak także w kolejnym miała odegrać ona niemałą rolę. Plotki mówią przynajmniej jednej lub dwóch niezwykle istotnych scenach.
UWAGA POTENCJALNY SPOILER
Jedną z nich miałoby być spotkanie po latach ze swym bratem, Lukiem Skywalkerem (aczkolwiek wobec tego zdjęcia z planu można mieć nadzieję, że scena została już nakręca i znajdzie się, lub miała znaleźć się miała już w najbliższym Epizodzie). Drugą z nich miałaby być jakoby konfrontacja matki i syna, czyli Lei Organy i Bena Solo vel Kylo Rena.
Przyjmijmy na moment, że jest ziarno prawdy w powyższych plotkach, a postać Lei w nadchodzących Epizodach odegrać miała faktycznie rolę znacznie większą, niż w Przebudzeniu Mocy. Możemy się wobec tego zastanowić, w jaki sposób Lucasfilm i twórcy filmu mogą podejść do problemu, przed jakim stanęli.
Śmierć Lei
To rozwiązanie najbardziej oczywiste. Tym bardziej, że słyszeliśmy już plotki, jakoby jednym z kluczowych momentów Epizodu 8 miał być atak/zamach na Generał Organę, w wyniku którego ta zapada w śpiączkę. Zmiana śpiączki na śmierć wydaje się nader łatwe i wymagałoby zapewne tylko drobnych zmian w Epizodzie 8, oraz nieco gruntowniejszej zmiany wizji Epizodu 9.
Pytanie tylko, czy byłby to należyty sposób uczczenia śmierci, a raczej życia Carrie Fisher i postaci przez nią stworzonej? Myślę, że nie w taki sposób fani chcą ją pożegnać i nie w taki sposób pożegnać by się chciała Carrie.
Komputerowe życie
Jeśli widzieliście już Rogue One, to wiecie (a jeśli jakimś cudem nie widzieliście, to nie czytajcie dalej), że współczesna technika potrafi dokonywać cudów i odwalać boską robotę. Mowa tutaj oczywiście o „wskrzeszeniu” Petera Cushinga. Zresztą sama Carrie też otrzymała mały „lifting” przy użyciu CGI. A skoro odmłodzić się ją udało tak dobrze, to i przywrócenie do życia nie stanowiłoby pewnie problemu.
Tutaj do głosy doszłyby raczej kwestie z jednej strony etyczne. Bowiem jest różnica pomiędzy wykorzystywaniem wizerunku aktora zmarłego ponad 20 lat temu, a osoby, po której wciąż może trwać żałoba. Posunięcie takie spolaryzować by mogło środowisko fanów bardziej, niż ogłoszenie nowego kanonu.
Resztą tutaj do głosu doszłyby pewnie jeszcze kwestia prawne, a zgodę na takie wykorzystanie wizerunku Carrie Fisher musiałaby wyrazić najbliższa rodzina. Aczkolwiek biorąc pod uwagę, że córka aktorki, Billie Lourd, zagrała w Przebudzeniu Mocy i ma powtórzyć swą rolę także w Epizodzie 8, być może o tę zgodę nie byłoby tak trudno.
Odsunięcie w cień
Twórcy mogą też wybrać drogę pośrednią. Nie uśmiercać Lei w Epizodzie 8 i nie zmieniać w znaczący sposób jego scenariusza. Dopiero ostatni Epizod obecnej trylogii zmieniłby się w sposób znaczący, ale do tego czasu Leia miałaby już w nim znaczenie marginalne.Pojawiłaby się w formie stworzonej przez technologię CGI, ale głównie po to, by pożegnać się z fanami i by fani mogli ją pożegnać (zapełniając przy tym kasę Disney’a).
Ale jak wyjaśnić taki przeskok? Nic prostszego. Poświęcić mu całą komiksową serię, serial, czy powieść (albo i trylogię). Do roku 2019, kiedy to zaplanowana jest premiera ostatniego jak na razie Epizodu, jest jeszcze mnóstwo czasu, a coś mi mówi, że wszystko, co w najbliższym czasie będzie nawiązywało do postaci Lei, będzie mogło liczyć na wzmożoną popularność.
Nowa twarz Ruchu Oporu
Najprostszym, przynajmniej z fabularnego punktu widzenia, wyjściem z sytuacji wydaje się po prostu obsadzenie w roli Lei innej aktorki. Fabuła nie musiałaby ulegać zmianie, studio mogłoby oszczędzić na gaży, jeśli zatrudniłoby kogoś, bez głośnego nazwiska, a fani… Fani najpewniej by się zbuntowali! Skoro nawet młody Han Solo, które Harrison Ford z oczywistych względów, nie mógłby zagrać, budzi takie kontrowersje, to co dopiero „stara” Leia o twarzy innej, niż Carrie Fisher.
Ja sam, choć do nadmiernie konserwatywnych fanów nie należę, chyba nie chciałbym tego oglądać. Mam więc nadzieję, że Disney nie wybierze drogi najprostszej i najszybszej, bo jak wiadomo, jest to ścieżka wiodąca ku ciemnej stronie Mocy.
Coś nowego, odważnego!
Ostatnia opcja wymagałaby niezwykłej odwagi i absolutnie nowatorskiego podejścia do tematu Star Wars. Dlatego też wiem, że ten wariant jest nierealny, ale mimo wszystko o nim napiszę, jako ciekawostka pobudzająca wyobraźnię. Otóż Epizod 8 pozostałby bez zmian, fabuła Epizodu 9 także. W tym ostatnim jej poprowadzenie musiałoby się mocno zmienić. Ogromna większość historii (i scen) Lei, przedstawiona byłaby jako retrospekcja. Jednak przedstawiona byłaby tak, jak Quentin Tarantino przedstawił historię O-Ren Ishii w Kill Billu.
Teraz pewnie sami przyznacie, że to nierealne, ale czyż taki eksperyment nie byłby ciekawy?
A Wy jak uważacie – która droga byłaby najlepsza, by należycie oddać hołd Carrie Fisher?