Od czasu niespodziewane i jakże dla nas smutnej śmierci Carrie Fisher pod koniec ubiegłego roku, spekulacjom na temat tego, jaka przyszłość czeka postać Lei, nie było końca. Zresztą i my dorzuciliśmy do tego swoje trzy grosze. Temat poruszany był też zresztą podczas najnowszego odcinka naszego podcastu, który w całości poświęciliśmy zmarłej aktorce i jej postaci.

Wśród tych (i wielu innych) rozważań, na czoło wysuwało się przypuszczenie, że studio Disney może zdecydować się na cyfrowe odtworzenie postaci Lei dzięki technologii CGI. W końcu w Łotrze 1 całkiem nieźle udało im się wskrzesić Petera Cushinga. A mając jeszcze parę lat na dopracowanie technologii, efekt mógłby być bardziej, niż zadowalający. Oczywiście technologicznie, bo reakcja fanów na taką decyzję, była już znacznie trudniejsza do przewidzenia.

Tym niemniej, wiele wskazywało na to, że studio planuje pójść właśnie tą drogą. Pojawiły się nawet plotki, że trwają rozmowy ze spadkobiercami Carrie Fisher na temat wykorzystania jej cyfrowo generowanego wizerunku.

Do plotek tych odniósł się w dniu wczorajszym Lucasfilm w specjalnym oświadczeniu na oficjalnej stronie starwars.com. Czytamy w nim:

Nie zwykliśmy odpowiadać na spekulacje fanów czy prasy, aczkolwiek do krążącej w ostatnich dniach plotki chcielibyśmy się odnieść. Chcemy zapewnić naszych fanów, że Lucasfilm nie planuje cyfrowo odtworzyć roli Carrie Fisher jako Księżniczka czy Generał Leia Organa.

Carrie Fisher była, jest i na zawsze będzie częścią rodziny Lucasfilm. Była naszą księżniczką, naszym generałem i co najważniejsze, naszą przyjaciółką. A jej strata wciąż boli. Niezwykle sobie cenimy jej pamięć oraz spuściznę, jako Leia Organa, i zawsze robić będziemy wszystko, by należycie uhonorować wszystko, co dała Gwiezdnym Wojnom.

Wielu fanów odetchnęło w tym momencie z ulgą i ucieszyło się, że Lucasfilm pokazało ludzkie oblicze traktując postać Lei Organy z należytym szacunkiem.

Tym niemniej kwestia dalszych jej losów wciąż pozostaje wielką niewiadomą.