Już jest, już jest, JUŻ JEST!!! Łotr 1, czy jak ja wolę go nazywać, Rogue One, czyli najnowszy film Garetha Edwardsa i pierwszy obraz z cyklu A Star Wars Story.
O tym, jak ważny był to film dla całego uniwersum i jak wiele od niego zależało na tym etapie można już pisać książki, więc nie ma sensu raz jeszcze się na tym skupiać. Zresztą przecież nie to Was interesuje. Wy chcecie wiedzieć (a nawet jak nie chcecie, to i tak się dowiecie), jak wypadły Łotry!
Wypadły świetnie! Seans skończył się już dobrą chwilę temu, ja dotarłem do domu, wyprowadziłem i nakarmiłem psy, a następnie oddałem się jeszcze kilku, bardzo przyziemnym sprawom. Ale emocje, jakie wywołał film, wciąż we mnie buzują! Dlatego wybaczcie, jeśli recenzja będzie nieco chaotyczna.
Historia
Na początek wezmę na warsztat warstwę fabularną, choć powiem szczerze, że nie ona jest tutaj najważniejsza. Tym niemniej, wstydu z pewnością scenarzystom nie przyniesie. Nie jest to arcydzieło, nie jest to opowieść szalona i nieprzewidywalna, ale jest solidna i spójna. A co ważniejsze, tak jak nam obiecywano, jest zupełnie inna, niż wszystko, co do tej pory znaliśmy i kochaliśmy. Ale spokojnie, historię rebelianckich bohaterów z oddziału „Rogue One” też pokochamy! Ja zresztą już pierwsze lody przełamałem i po pierwszej randce jestem co najmniej zauroczony.
Mogę mieć tylko pewne drobne zastrzeżenia do kreowania bohaterów i prezentowania relacji między nimi. A to przede wszystkim przez lekturę książki Catalyst. Tam owe relacje i rozwój bohaterów stały bezapelacyjnie na pierwszym miejscu. W filmie schodzą one na dalszy plan wobec wartkiej akcji, która prowadzi nas do finału nie mniej epickiego, niż serwowała nam każda z części Oryginalnej Trylogii. Także paradoksalnie, zaryzykuję stwierdzenie, że lektura Catalyst wcale nie wzbogaciła mego odbioru filmu. Co więcej, został on przez nią w pewien sposób zaburzony.
Postacie
Pomimo tego, że para Jyn i Cassian gra zdecydowanie pierwsze skrzypce, każdy z Łotrów wniósł do historii bardzo wiele i bez niego film nie byłby tym samym. Wcześniej wspomniałem, że nie poświęcono dostatecznie dużo czasu na ich budowanie i to podtrzymuję. Każdy z głównej obsady zasługiwałbym na wiele więcej czasu ekranowego i raczej by go nie zmarnotrawił. Ale z drugiej strony nie można powiedzieć, by były to postacie wydmuszki. No może poza Dyrektorem Krennickiem, który był dla mnie największym rozczarowaniem. Spodziewałem się po nim o niebo więcej, szczególnie po tym, co Ben Mendelsohn pokazywał podczas promocji filmu. No ale cóż, nie można mieć wszystkiego.
Na szczęście owo niedociągnięcie z powodzeniem wynagradzały postacie drugo- i trzecio-planowe, a także epizodyczne, które każdemu fanowi dostarczyć musiały nie lada frajdy.
Rebelia
Jednak największą chyba zaletą filmu jest dla mnie sposób, w jaki zaprezentowany został Sojusz Rebeliantów. Po pierwsze widzimy, że nie jest on tak nieskazitelny, jak kazały nam sądzić poprzednie filmy. Okazuje się nawet, że jabłuszka typu Saw Gerrera, czy Eneb Ray wcale nie musiały paść tak daleko od jabłoni. To wielce ożywcze spojrzenie na sprawę wiele w moich oczach urealniło i pokazało, że na każdą „idealną” Księżniczkę Leię, przypadało pewnie z tuzin Cassianów Andorów.
Co więcej, widzimy też, że sama Rebelia nie jest monolitem, za jaki przedstawiano ją w Nowej Nadziei. Można powiedzieć, że to co znaliśmy, wykrystalizowało się na naszych oczach w trakcie seansu Rogue One i zahartowane zostało w ogniu walki.
A tej zdecydowanie nie brakowało. Gareth Edwards nie przesadzał nazywając film „wojennym”. Kino spod znaku Star Wars nigdy jeszcze nie było tak okrutne i krwawe (metaforycznie, bo na ekranie widzimy zaledwie kilka kropel krwi). I chwała za to twórcom, stworzyli oni bowiem obraz bezkompromisowy, który pokazuje, że Odległą Galaktyka nie jest wolna od okropieństw wojny.
Humor
Przy tym wszystkim udało się zawrzeć w filmie sporą dawkę humoru. Owszem, nierzadko jest to czarny humor, tym niemniej sprawdza się on świetnie. Bryluje w nim, co widzieliśmy w zwiastunach, K-2SO, ale bynajmniej nie jest to jedynie głupiutki comic relief. Poza tym i inni członkowie obsady potrafią w tej kwestii zabłysnąć, także i tutaj można się absolutnie do niczego przyczepić.
Coś dla fanów
Nie dałbym jednak filmowi tak wysokiej oceny, jak dać zamierzam, gdyby nie wszystkie te smaczki, które sprawiły, że fani, mówiąc kolokwialnie, sikali po nogach. I uwierzcie, to co można było zobaczyć w zwiastunach, to zaledwie ułamek tego, co dostajemy w kinie. Trzeba oddać twórcom z Garethem Edwardsem na czele sprawiedliwość – wiedzieli czego pragną fani. I dali nam to!
A przy okazji na oścież otworzyli drzwi, które odmienić mogą każdy następny film rozgrywający się w Odległej Galaktyce. I nie mam tutaj na myśli tylko oczekiwań wobec Rogue One, jako pierwszy spin-off, ale także technologię, jaką spece z ILM się wykazali!
Muzyka
Na koniec muzyka. Wielu fanów bardzo obawiało się braku Johna Williamsa, ale i oni spać powinni spokojnie. Michael Giacchino stworzył bowiem coś, co w oczywisty sposób oddało hołd wielkiemu mistrzowi, ale jednocześnie było powiewem świeżości. Momentami wręcz się cieszyłem, że kompozytor się zmienił, bo tak jak nieprzewidywalne (i absolutnie przepiękne) były obrazy, tak i muzyka nie raz mnie mile zaskoczyła.
Podsumowanie
Czy wobec tego film ma wady? Fan siedzący we mnie głośno krzyczy: NIE!!! Część, która z racji odpowiedzialnej funkcji redaktora naczelnego sili się na obiektywizm, powiedzieć musi, że tak, choć niewielkie. Poza wspomnianymi już niedociągnięciami bohaterów, początek filmu wydawać się może chaotyczny. Tak jakby twórcy próbowali upchnąć zbyt wiele fabuły, w zbyt krótkim czasie. Jednak największą wadą jest to, że obiecałem sobie nie spoilerować, a jest tak wiele rzeczy, o których chciałbym podyskutować, tak wiele smaczków, które chciałbym omówić i na ich punkcie zwariować, że chyba lepiej już skończę, zanim moja silna wola zostanie zbytnio nadwątlona.
Jeśli zatem film widzieliście, to jak najbardziej podzielcie się z nami swoimi opiniami, ale powstrzymajcie się na jakiś czas od spoilerów, a jeśli już muszą być, to je oznaczcie. A jeśli jeszcze nie widzieliście, to na co jeszcze czekacie??? Idźcie jak najszybciej, bo warto było czekać!