Pierwsza powieść Star Wars w historii ukazała się 12 listopada 1976, ponad pół roku przed premierą Nowej nadziei. Była to adaptacja rzeczonego filmu, którą napisał Alan Dean Foster – to od jego kolejnej powieści, Spotkania na Mimban z lutego 1978 roku, rozpoczęło się książkowe Expanded Universe. Ponad trzydzieści sześć lat później, 5 sierpnia 2014 roku, rozpoczął się z kolei książkowy nowy kanon – tego dnia wydano Ezra’s Gamble Rydera Windhama, powieść młodzieżową powiązaną z serialem animowanym Rebelianci (tego samego dnia wydano też kilka adaptacji odcinków serialu).

Przeczytaj opinię o najnowszych pozycjach: Queen’s Hope oraz Brotherhood.

Ranking powieści Star Wars z nowego kanonu

Przed Wami mój subiektywny, stale aktualizowany ranking powieści Star Wars z nowego kanonu, w tym powieści dla nastolatków i dzieci. W rankingu nie ma jedynie większości młodzieżowych i dziecięcych adaptacji odcinków seriali czy filmów ani quasi-powieściowych pozycji dla najmłodszych czytelników.

Ranking liczy trzy strony (dla odpowiednio: 20-65%, 70-85% i 90-100%), jest ułożony od najgorszej do najlepszej pozycji, pozycji, których jest aktualnie 77. Jeśli w grafice występuje polski tytuł, to znaczy, że książka została u nas wydana (by uniknąć ewentualnych nieporozumień, książki dopiero zapowiedziane mają wciąż oryginalne tytuły). W przypadku, gdy tytułem jest imię postaci, informacja o braku polskiego wydania zawarta jest na końcu minirecenzji-opisu. Dodatkowo, na końcu każdego wpisu znajduje się data premiery amerykańskiego wydania, dla łatwiejszej nawigacji w chronologii pojawiania się poszczególnych tytułów.

Seria Join the Resistance

W dalszych częściach tego zestawienia znajdziecie wiele dowodów na to, że książki Star Wars przeznaczone zarówno dla młodszych, jak i starszych dzieci są całkiem niezłe… ale te trzy (Join the Resistance, Escape from Vodran, Attack on Starkiller Base). takim dowodem nie są. Są za to najbardziej zaprawionymi absurdem i nielogicznościami pozycjami całego (!) nowego kanonu. Główny bohater trafia do Ruchu Oporu z kretyńskich powodów, nie mając pojęcia, czym jest Najwyższy Porządek, ani nawet jak wyglądają jego żołnierze. Potem on i grupka innych pożal-się-Mocy nastolatków przeżywa nudne i męczące przygody, wykonując dla Ruchu bezsensowne zadania. Może dzieciakom to się podoba, ale starszym fanom? Zdecydowanie nie. [07.03.2017]

The Force Awakens: Finn’s Story

Ta młodzieżowa książka to nic innego, jak przedstawienie wydarzeń Przebudzenia Mocy z punktu widzenia jego głównego bohatera. O ile jednak druga pozycja tego typu, wydana także w Polsce Historia Rey jest napisana tak, że posiada jakąś wartość dodatnią, to w tym wypadku tak nie jest. Nie ma żadnego powodu, by sięgać po tę książkę, absolutnie żadnego. Nawet ten najciekawszy fragment, krótki prolog poprzedzający film, to zaledwie skrócona wersja pewnego wydarzenia ukazanego w znacznie lepszej książce Before the Awakening. [13.09.2016]

The Force Awakens: A Junior Novel

Podobnie jak w przypadku Finn’s Story mamy tu do czynienia z książką, która ma jeden podstawowy problem – po prostu jej sens istnienia jako adaptacji jest zerowy. Pod niemal każdym względem jest gorsza od „dorosłej” wersji Alana Deana Fostera. Niczego nie wyjaśnia, jest pozbawiona większości humorystycznych dialogów i gagów z filmu (co niektórzy mogą jednak uznać za plus) i skrótowo przeskakuje ze sceny do sceny. Do plusów można zaliczyć wartkie tempo, a także kilka nowych scenek, w tym pierwsze spotkanie Poe i Rey… które teraz jest już niekanoniczne, nadpisane przez podobną scenę, ale w Ostatnim Jedi. Krótko mówiąc, jeśli nie jesteśmy młodzieżą w wieku do 12 lat, raczej nic tu ciekawego dla siebie nie znajdziemy. [18.12.2015]

Spark of the Resistance

Fabuła tej krótkiej gwiezdnowojennej powieści jest tak oklepana i przede wszystkim generyczna, że wystarczyłoby wymienić Poe na Hana, Rey na Luke’a i Rose na Chewbaccę, by bez problemu przenieść jej akcję do poprzedniej epoki. Książka nie ma żadnej wartości dodanej, powiedziałbym nawet, że ma ujemną – główni bohaterowie są jakby głupsi, a do odległej galaktyki wkradają się koncepty rodem z najgorszych czasów Expanded Universe. Powieść jest jednak napisana na tyle poprawnie, że da się ją bez problemu przetrawić, a trafiają się nawet interesujące momenty czy sceny. [04.10.2019]

The Clone Wars: Stories of Light and Dark

Kiedy spojrzałem na okładkę tej antologii, pomyślałem – o, From a Certain Point of View w wydaniu The Clone Wars. Cóż, źle pomyślałem. To jest po prostu zbiór dziesięciu adaptacji odcinków serialu plus jedna opowieść-klamra. Adaptacji, z których tylko część jest w jakimś większym stopniu oryginalna, a i to głównie za sprawą niecodziennej narracji, nie z powodu rozszerzenia tego, co mogliśmy oglądać w serialu. Wybór odcinków wydaje się też być cokolwiek losowy. Jest uwielbiana przez wielu fanów historia z Krellem i Umbarą, ale też kilka opowieści, które nie zostały dobrze zapamiętane, na czele z absurdalnym Dooku Captured. Nie do końca wiem, po co powstała ta antologia; strasznie zmarnowano jej potencjał. [25.8.2020]

So You Want to Be a Jedi? Beware the Power of the Dark Side!

Te dwie książeczki (które mają też swoje podtytuły, odpowiednio: Zatem Jedi zostać chcesz? oraz Strzeż się potęgi ciemnej strony!) to nie tyle adaptacje, co retellingi obu filmów – jest to zresztą powiedziane wprost na samym wstępie. Nie należy ich wobec tego traktować zbyt poważnie, ani też specjalnie kanonicznie. Niska ocena bierze się zaś stąd, że Epizod V, choć dodaje parę scenek, napisany jest z okropnego out-universowego punktu widzenia, z ziemskimi porównaniami i wstawkami dla dzieciaków instruującymi ich, jak zostać Jedi… w naszym świecie. Epizod VI jest z kolei napisany stosunkowo normalnie, ale nie ukazuje wydarzeń filmowych z żadnego nowego, czy ciekawego kąta – z wyjątkiem scen z Ewokami, gdzie tak jakby wchodzimy w ich głowy. To pozycje zapewne całkiem niezłe dla dzieciaków, jednak dorośli powinni się trzymać od nich z daleka. [22.09.2015]

Heir to the Jedi

Dość ciekawy przypadek – oto książka, która została napisana jako część trylogii Empire and Rebellion z Expanded Universe, a która w ostateczności doczekała się premiery w nowym kanonie. Jest to powieść wybitnie średnia, w zasadzie o niczym, z paroma solidnymi nagięciami w sferze tego, co w Star Wars jest możliwe (Interdictor zniszczony przez jednego X-winga, i to pilotowanego przez Luke’a? Naprawdę?) i pierwszą, jak się retrospektywnie okazuje, kanoniczną dziewczyną Luke’a Skywalkera w roli wspierającej. W miarę przyjemna lektura, przy czym szybko się ją czyta i jeszcze szybciej zapomina. [03.03.2015]

The Force Awakens

Znany z dość specyficznej, by rzec delikatnie, książki Spotkanie na Mimban, o której wspominałem we wstępie, Alan Dean Foster wykonał tu typowo rzemieślniczą robotę. To i owo dodał (jest kilka nowych informacji o stanie galaktyki, szczególnie na pierwszych stronach powieści), to i owo zmienił (zasada działania bazy Starkiller jest zupełnie inna i wyjaśnia, czemu wszyscy w galaktyce jednocześnie widzą zniszczenie Hosnian Prime), ale do poziomu Matthew Stovera nie sięgnął nawet w jednej setnej. Adaptacja Epizodu VII jest stosunkowo solidna i… to w zasadzie wszystko, co można o niej powiedzieć. [18.12.2015]

Poe Dameron: Free Fall

Pomysł zrobienia z Poe eksprzemytnika – i to do filmu i tak już przepełnionego wątkami – był nijaki, więc niespecjalnie dziwi, że książka opisująca ten właśnie okres życia Damerona też jest nijaka. Free Fall, jak przystało na gwiezdnowojenną młodzieżówkę, skupia się na wątku miłosnym i akcji; różnica w stosunku do poprzednich tytułów (a kolejnych w tym rankingu) polega na tym, że o ile związek młodych bohaterów jest dość ciekawy (mimo potwornie oklepanego końca), tak resztę zapomina się zaraz po przeczytaniu, włączając w to niemal wszystkie inne postacie i fabułę. Mam też nieodparte wrażenie, że autor zrobił z Zorii postać zbyt negatywną, tak kompletnie pozbawioną kompasu moralnego, że ciężko uwierzyć w jej przemianę w Epizodzie IX, a już szczególnie wersję Zorii z adaptacji powieściowej filmu. [04.08.2020]

Phasma

Po Przebudzeniu Mocy kapitan Phasma miała być nową ulubienicą fanów – jak się skończyło, wiemy wszyscy. Autorka co prawda zrehabilitowała panią kapitan, ale przy tym przedstawiła ją jako dwuwymiarową postać, wrzucając w bardzo oklepaną fabułę opartą na najbardziej wyświechtanych pomysłach z historii z gatunku… postapo. Tak, choć trudno w to uwierzyć, Phasma jest pierwszą w historii Star Wars książką postapo. I to, że ma świetny postapokaliptyczno-gwiezdnowojenny klimat tak naprawdę w głównej mierze ją ratuje. [01.09.2017]

Queen’s Hope

Jeśli E.K. Johnston do czegokolwiek nas przyzwyczaiła, to do tego, że jej książki są zdecydowanie za krótkie, nie oferują zbyt interesujących głównych wątków i, co gorsza, marnują swój potencjał. Otwarcie powieści jest niezłe, skupia się na ślubie Anakina i Padmé (choć ich relacja jest nadal tak samo przedstawiana i pozbawiona sensu, jak w „Ataku klonów”), ale dalej jest już tylko gorzej – Padmé w fabule jest niewiele, pojawiają się za to totalnie zbędne wstawki z życia Yody czy Palpatine’a. Powieść jest chaotyczna, ale przede wszystkim najbardziej w niej brakuje tego, co w poprzednich częściach historii Padmé było najjaśniejszym punktem: dwórek i ich relacji z byłą królową. [05.04.2022]

The Force Awakens: Rey’s Story

Wspominałem o tej książce przy okazji oceniania pozycji Finn’s Story. I tak jak pisałem, choć idea jest ta sama – pokazać Przebudzenie Mocy oczami jednej postaci – to wykonanie jest o niebo lepsze. Nie ma tu słownych fajerwerków, długich opisów i wielu scen pozafilmowych, ale za to, gdy już się pojawiają, całkiem dużo mówią o Rey i objaśniają między innymi jej przeróżne umiejętności, od pilotażu po znajomość obcych języków. To sprawnie napisana książeczka dla zdecydowanie młodszych fanów, ale jak na swój target powinna zrobić dobre wrażenie także na dorosłych. [16.02.2016]

Galaxy’s Edge – A Crash of Fate

Czytałem tę pozycję zaraz po Black Spire, stąd niesiony falą pozytywnych wrażeń być może oceniłem tę młodzieżówkę nieco za wysoko. Historia miłosna nie jest przesadnie oryginalna i równie dobrze mogłaby się dziać w innym uniwersum (choć nie czuć tego po przeczytaniu jej bezpośrednio po Black Spire; podejrzewam, że w innym wypadku to by bardziej bolało), tym niemniej mnie chwyciła za serce. Ciekawym zabiegiem jest zamknięcie kipiącej od akcji fabuły w jednym dniu, szkoda jednak, że żadna z postaci tej ciekawości nie wywołuje – za wyjątkiem głównych bohaterów (i bardziej Izzy, niż Julesa) nikt nie zapada w pamięć ani specjalnie się nie wyróżnia. [06.08.2019]

Force Collector

Mocno naiwna historia o nastolatku, który ma talent do psychometrii, jak Quinlan Vos i Cal Kestis, i używając tego talentu kawałek po kawałku „ogląda” Gwiezdną Sagę tuż przed wydarzeniami z Przebudzenia Mocy. Pomysł zrealizowany jest mało wiarygodnie, ze szkolną dramą i „rodzinnym” Najwyższym Porządkiem w tle, ale na tyle ciekawie, że książkę da się przeczytać bez poczucia, że straciliśmy czas na coś bezdennie głupiego (tak jak to miało miejsce chociażby z serią Join the Resistance). Zakończenie jest też dość oryginalne, jak na odległą galaktykę i miriady bohaterów odchodzących w stronę zachodzącego słońca (lub dwóch). [04.10.2019]

Queen’s Peril

Druga młodzieżówka o przygodach Padmé (tym razem jej pierwszych miesiącach w roli Amidali) i drugi przykład popisowo zmarnowanego potencjału. Ba, E. K. Johnston powtarza te same błędy, co ostatnio – karygodnie krótka fabuła, brak głównego wątku i „tego złego” – dodaje jeden nowy – kompletny brak suspensu – choć na szczęście zachowuje też większość, niestety nie wszystkie, zalety: świetne ukazanie relacji Amidali z jej dworem, klimat i fascynujący wgląd w polityczne meandry Naboo z kwestią wybieralnej królowej na czele. Może niepotrzebnie, ale liczyłem na zdecydowanie więcej niż tylko Queen’s Shadow 2.0 w gorszym wydaniu. [02.06.2020]

The Last Jedi: Cobalt Squadron

Rose Tico nie należy do najbardziej lubianych postaci Star Wars, ale krótka powieść przedstawiająca historię jej i jej siostry, a także dwóch eskadr bombowców Ruchu Oporu może to nieco naprawić. Mimo że fabuła pogania schemat za schematem – choć interesująco tłumaczy brak tychże bombowców w czasie akcji Przebudzenia MocyEskadra Kobaltowa znakomicie zagłębia się w charaktery sióstr Tico i z Rose robi znacznie ciekawszą bohaterkę, faktycznie odrobinę dla Gwiezdnej Sagi nietypową. Niestety, reszta bohaterów nie już tak interesująca i książka momentami trochę się dłuży, co w przypadku tak zwięzłej pozycji jest wręcz karygodne. [15.12.2017]

The Legends of Luke Skywalker

Druga antologia (bo tym jest de facto ta książka) nowego kanonu dla młodszych nastolatków ma z założenia prezentować sześć historii o Luke’u Skywalkerze, których prawdziwość jest mocno dyskusyjna. W efekcie połowa opowieści jest fajna, bo są ewidentnie zmyślone, natomiast druga jest nudna, mimo sporej dozy prawdopodobieństwa. Na pewno trzeba oddać autorowi, że idealnie przedstawił to, jak mieszkańcy odległej galaktyki mogą postrzegać Luke’a – jednocześnie jako wymysł propagandy Rebelii, jak i wielkiego bohatera. Ostrzegam jednak, że nie wszystkim się spodoba to oryginalne podejście, szczególnie, że książka nie mówi zupełnie nic nowego o Skywalkerze. [05.10.2017]

Flight of the Falcon: Lando’s Luck

Podobnie jak w przypadku komiksu z młodym Lando (czyli Double or Nothing), największym problemem tej książki jest zrobienie z tytułowego bohatera kogoś, kim nie jest. A dokładniej: kompletnie bezdusznego kanciarza do potęgi, którego ciągle ktoś musi ratować, który przejmuje się tylko kredytami i wyglądem, i ma więcej szczęścia niż rozumu. I który w swojej książce jest tylko katalizatorem przygód innych postaci, sam bowiem robi niewiele. Fabuła jest może nieco oklepana i końcówka pozostawia sporo do życzenia, ale pochłania się ją szybko i z przyjemnością, czemu pomagają postaci nominalnie drugoplanowe, a w rzeczywistości pierwszoplanowe, plus spora dawka humoru. [02.10.2018]

Thrawn Ascendancy: Greater Good

Odnoszę wrażenie, że Timothy Zahn „nie umie” w środkowe części trylogii, przynajmniej w nowym kanonie. Tak, jak Sojusze były średnią powieścią, tak i Wyższe dobro szczególnie nie powala. Siłą książek z udziałem Thrawna było zawsze to, że gdzieś tam za rogiem kryła się jakaś fascynująca zagadka, której rozwiązanie było tyleż zaskakujące, co wiodło przez interesującą fabułę. Tu tak nie jest. Co więcej, Wyższe dobro to pierwsza „thrawnowa” książka, w której dokładnie wiedziałem, jak dalej potoczy się akcja, i gdzie nie było ani jednej niewiadomej, żadnej tajemnicy czy chociażby wyzwania godnego tytułowego bohatera. Ba, tytułowy bohater tytułowym bohaterem, ale być może największą „zbrodnią” powieści jest to, że Thrawn jest w niej zaledwie drugoplanową postacią. [27.04.2021]

The High Republic: Race to Crashpoint Tower

Mam wrażenie, że to jedna z niewielu młodzieżówek Star Wars – tu mam na myśli poziom „junior”, nie „young adult”, bo to duża różnica – w których naprawdę czuć, że targetem są dzieci. Karkołomnej akcji, prostego słownictwa i humoru, że nie wspomnę o rozwiązaniach fabularnych, jest jakby troszkę więcej, niż zwykle. To powiedziawszy, Na Ratunek Valo ładnie się dopełnia z Burzą nadciąga (choć są pewne nieścisłości) i ponownie zapewnia to, za co tak lubię The High Republic: ciekawe postaci Jedi i ich sojuszników, w tym wypadku w większości znane z innych pozycji projektu. [29.06.2021]

Aftermath

Czas na kontrowersyjną opinię. Otóż nie uważam powieści Chucka Wendiga za słabą powieść. Owszem, jest na tym, a nie innym miejscu listy, ale według wielu jej krytyków powinna być na samym początku. Dlaczego nie jest? Bo polubiłem postacie w niej występujące. Temmin, jego kuriozalny droid „Bones”, ex-oficer lojalnościowy Sinjir, Jas Emari, czy wreszcie admirał Sloane – zapamiętałem ich z sympatią, a w Star Wars o to przecież chodzi. Bardzo ciekawe są też wstawki z tzw. szerszej galaktyki. Jedyny większy ból stanowił fakt, że przedstawieni w książce Imperialni to, z wyjątkiem admirał, banda krzykliwych idiotów, a wybór Akivy jako miejsca superważnej imperialnej konferencji to szczyt kretynizmu. [04.09.2015]

Alphabet Squadron: Shadow Fall

Druga część trylogii o eskadrze złożonej z A, B, U, Y i X-winga zaczyna się rozkręcać szybciej, niż pierwsza, ale kosztem rozbicia jedności tytułowej jednostki i odstawienia na bok jednego z pilotów na większość książki. Alexander Freed zaoferował nam sporo świeżych scen akcji, ponownie pokazał brudniejszą stronę galaktyki, zawiodły natomiast postacie – może to moje osobiste odczucie, ale z żadną nie poczułem większej więzi. Co więcej, najciekawsze fragmenty Pustego słońca to te, w których widzimy sytuację oglądaną oczami Imperialnych. Tak jak pierwsza część była odkrywcza i stosunkowo oryginalna, tak tutaj wyraźnie tego zabrakło – i tylko w niewielkim stopniu rekompensują to ostatnie sceny. [23.06.2020]

From a Certain Point of View: The Empire Strikes Back

Druga antologia na czterdziestolecie filmu musiała się wydarzyć, bo pomysł sam w sobie jest doskonały. Wykonanie już troszkę mniej, niż za pierwszym razem. Nadal jest sporo znakomitych historii – moją ulubioną jest ta o pośmiertnych przemyśleniach Obi-Wana – ale jakby mniej. Wynika to po części ze schematycznych fabuł, po części z surrealizmu niektórych opowiadań. Z drugiej strony wyraźnym plusem jest ogromna różnorodność bohaterów, od reprezentacji LGBT+ u humanoidalnych postaci, przez miks obcych po stworzenia małe i duże, w tym kosmicznego ślimaka (!), z punktu widzenia których obserwujemy albo uczestniczymy w wydarzeniach z Epizodu V. Z jednej strony mamy więc sporo odgrzewanych kotletów, a z drugiej niesamowitą oryginalność. [10.11.2020]

Ahsoka

Prawdę mówiąc, mógłbym tu żywcem przekopiować swoją opinię z Nowego świtu, bo Ahsoka jest niemal identycznym przypadkiem – ogromny potencjał, z którego nie urodziło się nic szczególnie wielkiego. Nie zrozumcie mnie źle, powieść jest dobrze napisana, główna bohaterka zaprezentowana jest doskonale, widzimy od podszewki nowy rodzaj imperialnej rabunkowej eksploatacji surowców (jak widać, wątek ten pojawia się w nowym kanonie zastanawiająco często), jednak historii brakuje polotu, a o postaciach drugoplanowych zapomina się niemal od razu, są jedynie tłem dla Ahsoki Tano. [11.10.2017]

Thrawn: Alliances

Zaskakująco spore rozczarowanie. Wydawałoby się, że iście komiksowy team-up Vadera i Thrawna to samograj, a tymczasem jest potwornie nudno, a akcja posuwa się do przodu w ślamazarnym tempie – i to w obu liniach czasowych. Być może w tym tkwi główny problem; jakby nie było, to są de facto dwie książki w jednym: jedna rozgrywa się między 3. a 4. sezonem Rebels, druga podczas Wojen Klonów. Jedyne elementy powieści, które działają to postacie: przeróżni imperialni funkcjonariusze, Padmé, ale przede wszystkim właśnie Thrawn i Anakin/Vader. Ich relacja przedstawiona jest popisowo. Ale ta warstwa fabularna…  flaki z olejem, jakich mało. [24.7.2018]