Tytuł: Life Fire
No proszę, najwyraźniej Ruch oporu jest w stanie wygenerować dobry odcinek, w którym nie dochodzi do walki z Najwyższym Porządkiem, bo tak właśnie było w przypadku epizodu Life Fire. Oczywiście nie oznacza to, że podwładnych Kylo nie było w ogóle, ale tym razem starcie było korespondencyjne.
Korespondencyjny pojedynek
Kolos ma chwilę oddechu, kapitan Doza uznaje więc, że jest to najlepszy czas, by poprawić nieco obronność bazy. W poprzednim odcinku okazało się bowiem, że odpowiedzialna za to eskadra, asami tytułować może się na torze wyścigowym, a nie w walce. Dlatego też zostają do nich przydzieleni Yeager i Kaz, jako jedyni wyszkoleni piloci wojskowi. Aczkolwiek nie wszystkim jest to w smak.
Tymczasem także Tam i reszta nowych rekrutów Najwyższego Porządku odbywają swój trening pod okiem debiutującej w serialu,choć pewnie w przyszłości będącej jego częstym gościem, porucznik Galek. Jak można się domyśleć, metody szkoleniowe i wtłaczane w „młode” umysły wartości po obu stronach barykady różnią się diametralnie, ale o dziwo, i po jednej i po drugiej ich przyswajanie idzie równie opornie.
Tym niemniej, jak nie trudno się domyślić, Asy wychodzą w końcu na prostą i dostrzegają korzyści płynące z nauk weterana Rebelii. Z kolei Tam w szeregach Najwyższego Porządku zdaje się czuć coraz bardziej nie na miejscu. Zmierza więc w oczywistym kierunku i powrotu na łono Kolosa.
Kaztastrofa
Zresztą po stronie Ruchu oporu też Tam była na tapecie, bo szybko okazało się, że wrogość Hype’a wobec Kaztastrofy wynika właśnie z tego, iż Rodianin obwinia go o to, iż Tam przeszła na stronę wroga. I ok, jest to jak najbardziej wiarygodny powód, choć moim zdaniem wątek ten powinien zostać poprowadzony nieco inaczej, a i akcenty położone gdzie indziej, bo początkowo trudno było zrozumieć, co, poza zakorzenioną głęboko dumą sprawia, że zachowuje się jak naburmuszony dzieciak.
A skoro już o Kazie wspomnieliśmy, bo o dziwo tym razem nie zasłużył on na swój nowy przydomek. Okazuje się bowiem, że gdy siada za sterami swego myśliwca (który dziwnym trafem przestał zupełnie szwankować), to nie jest już Kaztastrofą, a bardzo kompetentnym i utalentowanym pilotem, z którego wyrosnąć może kiedyś przyzwoity dowódca.
Drobne smaczki
Odcinek miał też kilka drobnych smaczków, którymi mocno zyskał w moich oczach. Pierwszym z nich okazał się astromech Hype’a, który dowiódł, że nie potrzebujemy wygłupów Kaza i jego żenującej niezdarności, by wprowadzić element komediowy i od razu wejść z nim na dużo wyższy poziom.
Drugim ciekawym zabiegiem i fajną koncepcją okazały się X-wingowe drony, których używa Najwyższy Porządek podczas swych sesji treningowych. Oczywiście jak na drony przystało, nie było one specjalnie wymagającymi przeciwnikami, ale wyglądały bardzo dobrze.
Dlatego też dość niepozorny odcinek Star Wars Resistance S02E03 uważam za jeden z najlepszych w całym serialu.