Cała nasza redakcja z niecierpliwością czekała na początek serialu The Bad Batch, więc postanowiliśmy i w tym przypadku podzielić się z Wami naszymi reakcjami, aczkolwiek ostrzegamy, że zawierają one spoilery!
Michał Michałowski
Parszywa zgraja powróciła z własnym serialem, na który długo czekaliśmy. Niestety już po pierwszym odcinku mam mieszane uczucia wobec produkcji i kołaczące się po głowie pytanie – czy było na co czekać? Co mi się nie spodobało na ten moment? Ponowne zrzucanie całej odpowiedzialności za zachowanie klonów na chipy, które przekształciły żywe istoty z barwnymi osobowościami – mimo genetycznej jednakowości – w droidy. Podobnie sprawę rozwiązaną z motywacją Crosshaira, który zamiast po prostu stanąć z własnej woli po stronie Imperium, również musiał zostać zindoktrynowany. A można było poprowadzić ten wątek lepiej i bardziej dojrzale. Brakuje mi też jakieś logicznej ciągłości wydarzeń – ledwo Palpatine ogłasza w Senacie utworzenie Imperium, a już Tarkin wizytuje Kamino i ocenia klony pod względem ich przydatności do nowej imperialnej armii. Moloch taki jak Republika nie znika z dnia na dzień, a tym bardziej nie szuka alternatywy wobec jednej siły – milionów klonów – które utrzymują nowy reżim u władzy. Oczywiście nie zrozumcie mnie źle, na pewno obejrzę całość do końca i będę się dobrze bawił. Lub po prostu bawił.
Mateusz Wasilewski
Czwartego maja, w dzień Gwiezdnych wojen, odbyła się premiera serialu animowanego The Bad Batch, opowiadającego o oddziale klonów, który mieliśmy okazję poznać w finałowym sezonie Wojen Klonów. Można powiedzieć, że w pewnym sensie Parszywa Zgraja kontynuuje poprzedni serial animowany, ale skupia się na jednym oddziale Clone Force 99. Pierwszy odcinek rozpoczyna się praktycznie przed samym rozkazem 66. Na pewno wiesz, co oznaczał ten rozkaz, oraz z jakiego powodu klony bez najmniejszego mrugnięcia okiem ten rozkaz wykonały, chociaż dla wielu z nich Jedi byli przyjaciółmi. Tak, chodzi o chipy wszczepione w głowy żołnierzy-klonów, ale do nich jeszcze wrócę. Najpierw to, co podoba mi się w serialu. Dla mnie wielkim plusem jest fakt, że widzimy okres po Zemście Sithów. Przemianę Republiki w Imperium. Cieszę się, że Disney zrozumiał, że ten okres jest niezwykle interesujący, i będzie teraz kontynuował produkcję seriali w tym właśnie okresie, między trzecim a czwartym epizodem. Niemniej jednak w serialu The Bad Batch ta przemiana jest niezwykle szybka. Dopiero co członkowie Clone Force 99 dowiadują się o stworzeniu Imperium przez Palpatine’a, a już Tarkin przybywa na Kamino sprawdzać przydatność żołnierzy-klonów w Imperium Galaktycznym. Myślę, że między jednym, a drugim wydarzeniem powinno minąć kilka miesięcy. Można by pomyśleć, że w montażu minęło odpowiednio dużo czasu od jednego wydarzenia do drugiego, ale niestety nie widać tego po bohaterach i ich zdezorientowaniu w panującej sytuacji. Zdecydowanie za szybko wszystko się tutaj odbywa, a widz nie może zagłębić się w tę przemianę, która ciekawie była przedstawiona w książce Komandosi Imperium autorstwa Karen Traviss. Kolejnym minusem są wcześniej wspomniane chipy. Rozumiem, że zwykłe szaraki były podatne na manipulacje przez jakieś rozkazy zakodowane w chipach wszczepionych w ich głowy. Niemniej jednak Hunter, Tech, Wrecker, Echo czy Corsshair nie byli zwykłymi szarakami, a klonami z wadami genetycznymi, które sprawiły, że byli oni specjalistami w swoich dziedzinach i niepokonanym oddziałem do zadań specjalnych. Na początku myślałem, że oni w ogóle tych chipów nie mają, a potem dostajemy informację, że ich genetyczne wady wpłynęły na chip. Jak to? Ten chip był wszczepiany płodom? Nie był wszczepiany podczas oddawania żołnierza-klona do służby? O ile sam fakt chipów u klonów mogę przeboleć (z wielkim trudem…), o tyle nad taką głupotą ciężko mi przejść do porządku dziennego. Szczególnie, że jeden z członków Clone Force 99 okazał się podatny na sugestie płynące z “płodowego” chipa. Zdecydowanie ciekawszym rozwiązaniem byłoby, gdyby Crosshair sam zdecydował, że chce należeć do Imperium. W ogóle ten okres w historii Galaktyki okazałby się dużo bardziej interesujący, gdyby klony same decydowały o tym czy dezerterują czy służą wiernie Imperatorowi i jego nowo powstałemu Imperium. Wtedy miałoby sens sprawdzanie przydatności klonów w armii Imperium Galaktycznego, a tak wszystko rozbija się o pieniądze. Nie mogę powiedzieć, że start The Bad Batch należy do udanych. Pierwszy odcinek był długi, ale tak naprawdę o niczym, z mnóstwem głupotek fabularnych. Liczę na to, że kolejne odcinki będą zdecydowanie ciekawsze, a cała historia będzie interesująca pomimo tego, że zaczęła się mało zachęcająco.
Magda Kozłowska
Zważywszy na to, że grupa klonów od zadań specjalnych wyjątkowo mi nie podeszła w ostatnim sezonie Wojen klonów, nie spodziewałam się cudów. A jednak! Zostałam bardzo miło zaskoczona, bo praktycznie od pierwszej sceny poczułam ten specyficzny klimat TCW. Chyba właśnie on wynagradza mi pewną schematyczność akcji i postępowania, zwłaszcza w przypadku Tarkina i szeroko pojętego Imperium. Bohaterowie, niestety, będą raczej biało-czarni, czego w sumie żałuję, bo wprowadzenie postaci klonów po Rozkazie 66 dawało szansę na interesujące konflikty i niejednoznaczność postaw, choćby w związku z rozdźwiękiem między obowiązkiem a sercem. Dramat Crosshaira nie został dla mnie odpowiednio rozegrany, czego bardzo żałuję. Przyznam mimo to, że pierwszy odcinek w pełni spełnił swoją rolę – zaciekawił mnie i drugiego na pewno nie przegapię.
Tymoteusz Pietracho
Po obejrzeniu finału Wojen klonów byłem bardzo podekscytowany. Pokazanie rozkazu 66 z innej perspektywy niż widzieliśmy go w Zemście Sithów okazało się trafieniem w dziesiątkę i wywołało u mnie sporo emocji. Po tak świetnym zakończeniu z niecierpliwością czekałem na The Bad Batch. W przeciwieństwie do polskiego tytułu, który w pierwszej chwili wydał mi się dość dziecinny, zwiastuny oraz zapowiedzi trzymały w napięciu i wzmagały ciekawość. W końcu nadszedł 4 maja, a z nim premiera Parszywej Zgrai. Zaczęło się obiecująco. Kolejna perspektywa rozkazu 66 i próba wyeliminowania następnych Jedi. Potem przeniesienie akcji na Kamino i świetnie ukazana jedna z moich ulubionych lokacji ze świata Gwiezdnych Wojen. Oddział 99, który nie zyskał mojej sympatii w Wojnach klonów, w pierwszym docinku The Bad Batch zaprezentował się naprawdę nieźle. Miło też było po raz kolejny zobaczyć na małym ekranie dobrze znane postacie jak Tarkin czy Palpatine i poczuć klimat klasycznej trylogii. Nie obyło się jednak bez sporych wtop. Klony w The Bad Batch wydają się być bezpłciowe i inne niż te, do których przyzwyczailiśmy się w The Clone Wars. Przedstawione są bardziej jako mięso armatnie mające wykonywać rozkazy. Trochę dziwne, że razem z sympatią do Jedi straciły one swoją osobowość. Kolejnym minusem jest postać Omegi, która po pierwszym odcinku wydała mi się nijaka. Moje spore oczekiwania względem bohaterki szybko przeszły do sfery marzeń. Omega wydaje się być bezbarwna, a jej historia oczywista i przewidywalna. Mam nadzieję, że w następnych odcinkach twórcy zaskoczą mnie niekonwencjonalną kontynuacją jej przygód, nadając Omedze więcej charakteru.
Wojtek Wiśniewski vel red.nacz.
Psioczyłem już na Zgraję niemało w recenzji, i chciałoby się jej podarować, ale po prostu nie potrafię przejść obojętnie obok tego, jak serial zmasakrował bardzo fajną historię Caleba vel Kanana. Czy dzięki temu zachowanie Parszywców miało zyskać na znaczeniu, bo uratowali oni ważną postać? Nie kupuję tego. Nie podobała mi się też kompletnie fabuła – 70 minut praktycznie o niczym, szwędanie się po Kamino, sprowadzanie nieletnich na złą drogę i szybka wycieczka, by przybić sobie piątkę z Sawem. I jeszcze ten Crosshair, który mógł mieć taki świetny wątek, ale nie, lepiej wysłać go na terapię elektrowstrząsami, żeby przypadkiem się jakimś charakterem nie zaraził. Eh, lepiej po prostu będzie o tym odcinku jak najszybciej zapomnieć i czekać na kolejny.
A jakie są Wasze wrażenie po obejrzeniu pierwszego odcinka?