W minioną sobotę w Krakowie odbyła się jedna z najważniejszych imprez dla graczy Star Wars: Przeznaczenie – II Puchar Galakty. Turniej ten nie jest, co prawda, sankcjonowany przez FFG, ale wydawca polskiej wersji gry tym razem stanął na wysokości zadania i naprawdę było o co grać! Dość powiedzieć, że zwycięzca wracać miał do domu objuczony aż 5 booster boxami. Nic więc dziwnego, że na starcie zameldowała prawie pięćdziesiątka zawodników i zawodniczek z najwyższych miejsc rankingu.
Jak pewnie wiecie, w naszej redakcji mamy paru graczy na najwyższym poziomie, więc nie mogło nas tam zabraknąć, a że działo się co niemiara, oto obszerna relacja oczami rednacza Wojtka.
PRZYGOTOWANIA
Stawka turnieju była spora, więc i przygotowania zaczęły się odpowiednio wcześniej. Oczywiście chodziło głównie o wybranie talii.
Przyznam szczerze, że od dłuższego już czasu nie mogłem znaleźć swojej talii. Czegoś, czym grałbym z przyjemnością i skutecznością, którą osiągałem „moim” Vaderem-Raiderem, czy później Rey z Bazem. Niby podobała mi się bardzo Matka z FNem, ale o ile początkowo talia miała szanse się przebijać do górnej części tabeli, o tyle obecnie meta wyewoluowała na tyle, że tym deckiem raczej nie miałbym czego szukać.
Oczywiście w takiej sytuacji zawsze w odwodzie pozostaje Sabine, ale tym razem w pannę Wren nie specjalnie wierzyłem. Aczkolwiek jeszcze dobę przed pucharem, to właśnie ona była moją pierwszą opcją, ale ostatnie testy sprawiły, że postawiłem jednak na Obi-Maz. Już pierwsza faza turnieju pokazała, że był to wybór słuszny…
II PUCHAR GALAKTY – FAZA SZWAJCARSKA
Podobnie jak przed rokiem, gracze zostali podzieli na cztery, 12-osobowe grupy, w których rozgrywki toczyły się systemem szwajcarskim.
Los już w pierwszej turze dał mi bardzo wymagającego przeciwnika w osobie DarkJedi. Nie dość, że już na wstępie był to mirror match, to z moim oponentem na kilku innych, dużych turniejach już przegrywałem. Na szczęście udało mi się nie popełnić błędów, fatum w końcu przełamać i bardzo dobrze wejść w turniej. 1-0
Niestety wygrałem tylko możliwość zagrania drugiego z rzędu mirrora i to z kolejnym przedstawicielem Destiny Warsaw, z którym bilans mam mocno ujemny – Kilerem. Gra z mojego punktu widzenia szła dobrze i była mniej więcej pod kontrolą, aż do momentu, w którym popełniłem kardynalny błąd. Zbagatelizowałem zagrożenie, które stanowi przeżywający renesans Wibronóż, a Obi-Wan przypłacił to życiem. W praktyce oznaczało to koniec marzeń o zwycięstwie. 1-1
Tym samym margines błędu bardzo się skurczył, a ja musiałem za wszelką cenę wygrać z Thingolem i jego Sabiną. Na szczęście, kiedy nie rzuca ona bardzo dobrze (a przynajmniej nie w pierwszym rzucie), to jest ona do ogrania. Szczególnie, że Obi-Wan nie daje jej zbyt wiele czasu na przygotowanie swoich „oszustw”. I tak właśnie było w tej grze. 2-1
Kolejnym przeciwnikiem na mojej drodze był Budzynek, z którego tatą, niemal 20 lat wcześniej jeździliśmy na Mistrzostwa Europy Star Wars CCG. Nie był to jednak czas na sentymenty, bowiem mój Obi i Maz znów stawali naprzeciw Sabine w jej najgroźniejszej wersji – z Ezrą. Co gorsza zbroiła się ona w zastraszającym tempie. Ale jak to często przy okazji tego decku bywa, nastawienie w 100% na ofensywę pozostawiło ogromne wyrwy w defensywie. Wyrwy, które Obi i Maz są w stanie bezlitośnie wykorzystać. Kiedy Sabina padła, dobicie Ezry było już tylko formalnością, a moje szanse na przejście do TOP16 rosły. 3-1
O dziwo dopiero na tym etapie przyszło mi zmierzyć się po raz pierwszy (ale nie ostatni) z innym zawodnikiem gospodarzy w osobie Raskoksa, który rok temu wywalczył na Pucharze drugie miejsce. Niech to świadczy o tym, jak bardzo wymagający był to przeciwnik, tym bardziej, że grał jedną z mocniejszych talii obecnej mety, tak zwanymi „Schodami”, czyli Rey i Aaylą. Na szczęście gra od początku układała się po mojej myśli, a fakt, że przeciwnik zaczął wystawiać ulepszenia na Aayle ułatwiły mi wybór pierwszego celu. Po tym jak padła Rey, Aayla próbowała jeszcze walczyć, ale jej tury były policzone. 4-1
W ostatniej partii rundy zasadniczej raz jeszcze zmierzyć musiałem się z zawodnikiem dobrze mi znanym, innym członkiem Krakowskich Smokowyjców – Świrkiem. Grał on tym samym deckiem, co wygrywając krakowskie Regio, a mianowicie Sabine z Yodą. Ja jednak za wszelką cenę chciałem podtrzymać dobrą passę przeciwko królowej aggro i tym samym zapewnić sobie awans do fazy pucharowej. Jak można się domyśleć, wymiana ciosów zaczęła się od samego początku, jednak stabilność zapewniana przez Maz szybko sprawiła, że zacząłem przeważać. A kiedy Sabine zostało 2 życia i jedna osłona, Świrek postanowił zająć pole bitwy claimując tym samym swoją śmierć 😉 Obi się Skupił, zakończył Sabine i tym samym grę. 5-1
Zakończyłem więc fazę szwajcarską z jedną przegraną i na czele swojej grupy. Tym samym nadszedł czas na decydujące starcia.
II PUCHAR GALAKTY – TOP 16
Pierwszym oponentem na mojej drodze był Shonsu i pierwsze Emo kidsy (Kylo i Anakin), jakie tego dnia widziałem. Teoretycznie talia ta wygrała mistrzostwa świata oraz polskiego Galactic Qualifiera, tym niemniej, ja zupełnie nie mam do niej przekonania. Potwierdziło się to w pierwszej grze, która skończył się szybko i bez historii. W drugiej przeciwnik postawił już znacznie trudniejsze warunki, a wynik drugiej gry do samego końca pozostawał niepewny. Tym niemniej koniec końców to Obi okazał się silniejszy i urządził Anakinowi powtórkę z Mustafar.
W ćwierćfinale czekał mnie kolejny tego dnia mirror match, ale nie byle jaki. Doszło tutaj bowiem do powtórki zeszłorocznych Mistrzostw Polski. I już wiadomo, że tym razem moim przeciwnikiem był najświeższy nabytek Krakowskich Smokowyjców, świetnie mi znany Yakos. W pierwszej grze popełnił on moim zdaniem błąd, zaczął bowiem atakować mojego Obiego, ja natomiast skupiłem się na Maz, która padła względnie szybko. Jego Obi pozostawiony w sytuacji 2 na 1 walczył dzielnie, ale w końcu i on zszedł ze skutkiem śmiertelnym. Yakos wyciągnął wnioski z przegranej i w kolejnej grze również zabrał się na moją Maz, a my stoczyliśmy chyba najbardziej męczący, wyrównany i najdłuższy pojedynek tego dnia. Ostatecznie wygrał Yakos, a o awansie miała zadecydować trzecia gra, na którą zostało nam… 7 minut. Wymagało to zupełnie innego podejścia i wiedziałem, że absolutnie każde obrażenie może być na wagę złota. Dlatego też z wystawieniem swojego Starożytnego miecza świetlnego poczekałem, by przekonać się, kogo Yakos wybierze za cel. A wobec faktu, że oboje obrażenia zadawaliśmy w takim samym wymiarze, strategia ta okazała się kluczowa. Kiedy czas się skończył, a ja byłem „z przodu”, Skok w nadprzestrzeń zakończył zmagania.
I tak oto doszedłem do półfinału. A tak czekał już na mnie DarkJedi. Widać jedna gra, to za mało, więc mieliśmy przed sobą co najmniej dwie następne. Początek naszego starcia stał pod znakiem fenomenalnych rzutów mojego przeciwnika, które jakimś cudem udawało mi się utrzymywać w ryzach. Tym niemniej nigdy nie widziałem Obiego rzucającego tyle podwójnych „trójek” w jednej grze. Tym dziwniejsze jest, że udało mi się przetrwać i wygrać pierwszą grę. Druga była już znacznie bardziej wyrównana, a zarówno ja, jak i mój przeciwnik stawialiśmy w pierwszej kolejności na bezpieczeństwo i nie podejmowaliśmy zbędnego ryzyka. Dość powiedzieć, że w decydującym momencie gry, oboje nie mieliśmy już praktycznie kart (poza okazjonalnie obracanym Starożytnym mieczem), a o wszystkim zadecydować miał ostatni rzut. Ja miałem inicjatywę, więc na pięciu kostkach wystarczyło rzucić przynajmniej 7 obrażeń (lub 5 nieblokolwalnych) i przejść do finału. Niestety plan minimum zrealizowany nie został (zabrakło jednego obrażenia), z kolei mojemu przeciwnikowi tak (quest miał trochę łatwiejszy, ale i kostek mniej), więc przyszło nam rozegrać decydującą, trzecią grę. Ona poszła już szybko i sprowadziła się do kluczowego momentu, w którym Maz musiała wyturlać choć jeden Focus (szanse jak wiadomo są na to całkiem duże), co pozwoliłoby mi na zabicie Maz przeciwnika. Niestety nie wyrzuciła, za karę zginęła, a dalej już poszło z górki i choć nie mam sobie nic do zarzucenia, bo na przestrzeni trzech gier nie popełniłem ani jednego błędu, to przegrałem w takim samym stopniu z godnym przeciwnikiem, co z własnymi, parszywymi rzutami.
Na osłodę pozostała mi więc gra o trzecie miejsce, w której, po niemałych kontrowersjach – zresztą tego dnia ich nie brakowało (o tym za chwilę), zmierzyć się miałem z naszym rodzynkiem w TOP 8 Mistrzostw Europy, Molskim i jego Drive-by (eEzra, eYoda, Rookie Pilot). Wiedziałem, że jest to dla mojego Obi-Maz wyjątkowo korzystny przeciwnik, co życie szybko pozytywnie zweryfikowało. Po dwóch szybkich i chyba najłatwiejszych tego dnia grach wznieść mogłem pucharek za trzecie miejsce, choć niedosyt pozostał.
Pozostał też niestety niesmak…
KLĄTWA PUCHARU
Być może pamiętacie, że w zeszłym roku na Pucharze doszło do bardzo nieprzyjemnej sytuacji. Niestety tym razem także nie obyło się bez kwasów i sytuacji w najlepszym razie kontrowersyjnych.
Pierwsza z nich nastąpiła podczas ostatniej gry fazy grupowej, kiedy jeden z graczy, będąc pewnym swego awansu, poddał bez walki ostatnią grę. Jego przeciwnik skorzystał z prezentu i także awansował. Niestety gracz poddający rozgrywkę zapomniał (a może doskonale wiedział, ale o to nie dbał), że jego absolutnie niesportowe zachowanie pozbawi szans na dalszą grę, kogoś, kto chciał uczciwie walczyć do końca.
Co gorsza, gracze nie kryli się z poddaniem gry, co rozsierdziło znaczną część graczy i sprowadziło słuszny gniew na sprawcę całego zamieszania. Nie obyło się też bez kilku (no dobrze, wielu) twardych, żołnierskich słów wyrażających, co gracze myślą o takim zachowaniu i kimś, kto tak postępuje. Przez moment wyglądało na to, że może nawet dojść do rękoczynów, a oliwy do ognia dolewał tylko fakt, że winowajca najwyraźniej nie widział żadnego problemu całej sytuacji i próżno było szukać skruchy w jego zachowaniu.
Po ogromnym zamieszaniu i zdecydowanej interwencji organizatorów, podjęto decyzję, że żadne konsekwencje nie zostaną wyciągnięte i choć znaczna część uczestników się z tym nie zgadzała, turniej toczyć musiał się dalej.
Na tym kontrowersje się niestety nie skończyły. Otóż podczas decydującej gry półfinału pomiędzy Vitalisem a Molskim, ten ostatni nie zapłacił za wystawienie wsparcia (nie podejmuję się ocenić, czy było to wynikiem zmęczenia i nieuwagi, czy też działaniem z premedytacją, bo sam byłem wtedy zajęty własnym półfinałem). Sęk w tym, że pierwotnie nikt tego nie zauważył, ale że gra była relacjonowana na streamie (i nagrywana), ktoś z oglądających to wyłapał. Powtórki dowiodły, że faktycznie tak było. Pierwotnie grę i awans do finału wywalczył Molski, ale grono sędziowskie orzekło, że wspomniany błąd mógł w znaczącym stopniu wypaczyć wynik.
Po kolejnej tego dnia, burzliwej naradzie i dyskusjach wśród graczy, powołując się na przypadki znane z X-winga sędzia główny podjął decyzję o przyznaniu zwycięstwa Vitalisowi. Skład finału i półfinału został więc de facto ustalony przy przysłowiowym zielonym stoliku.
Dlatego też mam ogromną nadzieję, że albo FFG odgórnie, albo chociaż sama Galakta na krajowym podwórku wprowadzi systemowe i klarowne rozwiązania, które pomogą w rozwiązywaniu podobnych sytuacji i unikaniu towarzyszących im scysji.
WYNIKI
A oto ostatecznie wyniki:
I miejsce: DarkJedi (Destiny Warsaw) – eObi-Wan2/eMaz
II miejsce: Vitalis (Destiny Squad) – eRey2/eAayla
III miejsce: Hipo (Krak Dragon Howlers) – eObi-Wan2/eMaz
IV miejsce: Molski (Destiny Warsaw) – eEzra/eYoda/Rookie Pilot
GRATULACJE!
PODSUMOWANIE
Jak więc widzicie, na Pucharze działo się aż za dość. Oczywiście na językach będą głównie aspekty negatywne i dwie kontrowersyjne sytuacje, przy których dostało się także gronu sędziowskiemu oraz Stachowi jako głównemu organizatorowi (choć uważam, że w tak ciężkich sytuacjach poradził sobie on i tak nieźle). Ocenę obu sytuacji pozostawiam już wam, choć chętnie poznam wasze opinie, szczególnie na temat sytuacji z półfinałową dyskwalifikacją.
Na szczęście na Pucharze działo się też sporo dobrego. Po pierwsze zjawiając się na nim tak tłumnie dowiedliśmy, że po słabszym okresie, Przeznaczenie wciąż trzyma się dobrze i ma rzesze oddanych graczy, z których ogromną większość zawsze chętnie widuję.
Cieszy również fakt, że choć nie obyło się bez problemów i mogło oczywiście być lepiej, udało się naszej krakowskiej drużynie odpalić pierwszego streama. Kolejny będzie już niebawem, bo 14 lipca, kiedy to odbędzie się pierwszy z krakowskich Store’ów (zapisy już trwają, więc gorąco zapraszamy). W między czasie będziemy też pracować nad nowymi i regularnymi materiałami na YT, także śledźcie koniecznie Krakowskich Smokowyjców na FB.
W bardzo ciekawą stronę poszła też nasza polska meta. Sporo było na pewno Obi-Maz (pamiętacie jedną z zeszłorocznych grup, gdzie było chyba siedem Poe-Maz? Przypadek? Nie sądzę!) i Sabinek. Nie brakowało „Schodów” i pojazdów, ale co zaskakujące, praktycznie nie było Hondo czy Yody (czy to razem, czy osobno), Kylo, czy Matki, czyli talii, których na pęczki było jeszcze podczas krakowskiego (i nie tylko) Regio, czy GQ.
Na koniec cieszy mnie ogromnie fakt, że choć na krótko (wszak meta lada moment wywróci się do góry nogami), to znalazłem w końcu deck, z którym odzyskałem radość gry (przyznam szczerze, że trochę mi jej ostatnio brakowało), który może przywrócić mi dawną regularność i który nieskromnie (i trochę wbrew wynikom) uważam, za najlepszy Obi-Maz, jaki w weekend grał (i powinien był wygrać) w Krakowie.
OBI-MAZ BY HIPO
Dlatego też postanowiłem się nim podzielić (nazwy kart będą w języku angielskim, bo taką wersją gram i niekiedy nie pamiętam nawet polskich nazw):
Postacie
eObi-Wan Kenobi, Jedi Master
eMaz Kanata, Pirate Queen
Pole bitwy
Frozen Wastes, Starkiller Base
Ulepszenia
Ancient Lightsaber x2
Shoto Lightsaber x2
Heirloom Lightsaber x1
Vibroknife x2
BD-1 Cutter Vibro-Ax x2
Force Speed x2
Force Illusion x1
Wsparcia
Maz’s Vault x1
Wydarzenia
Hidden Motive x2
Overconfidence x2
Concentrate x2
Guard x1
My Ally Is The Force x1
Hasty Exit x2
Easy Pickings x2
Hyperspace Jump x2
Loth-Cat And Mouse x1
Entangle x1
Friends In Low Places x1
I tym optymistycznym akcentem kończę swoją przydługawą relację z II Pucharu Galakty, choć nie wykluczone, że Adrian, drugi z naszych grających redaktorów, też się o podobną pokusi i będziecie mogli poznać także jego punkt widzenia.