W dniu wczorajszym odbyły się przedpremierowe pokazy prasowe Ostatniego Jedi. Naszym wysłannikiem na tę okoliczność był już emerytowany redaktor portalu starwars.pl (wtedy znanego jeszcze jako Imperial City Online) i organizator Star Force — Rafał „Rif” Frąckiewicz.
Podzielił się on z nami swymi wrażeniami na gorąco, co też doskonale mu się udało. Uważajcie jednak, bowiem w tekście znajdować się mogą mini SPOILERY. Nie zdradzają nic istotnego i z pewnością seansu nikomu nie zepsują, ale jeśli wolicie nie ryzykować, na wszelki wypadek możecie wstrzymać się z czytaniem.
mini RECENZJA Ostatniego Jedi
Każdy koniec to nowy początek.
Kim jest ostatni Jedi, kim są rodzice Rey, jak potężny jest Snoke? Tak, dowiecie się tego wszystkiego, ale czy dacie wiarę, że to nie jest tak istotne, jak mogłoby się wydawać?
Przede wszystkim, jeśli liczyliście na kalkę z “Imperium kontratakuje”, to odetchnijcie z ulgą. Dzieło Riana Johnsona, to film, który wstrząsa posadami uniwersum w sposób dramatyczny, zabawny i nade wszystko zaskakujący. Spaja się z “Przebudzeniem Mocy” i w zabawny sposób rozprawia z bezlitosną krytyką części fanów. Już nawet Snoke grzmi, że jak to możliwe, by wyszkolony Kylo Ren uległ w walce z osobą, która pierwszy raz dzierżyła miecz świetlny. I zaraz też tłumaczy ten fakt, by uciąć bezproduktywną dysputę. Albo to akceptujemy, albo dajmy sobie spokój.
Oba filmy doskonale się zazębiają, pokazując, że nie należy oceniać wydarzeń z jednego, bez poznania całej historii. Ta natomiast ma ręce i nogi. W największym skrócie: wnerwiony po utracie swej bazy Najwyższy Porządek ściga z niezłym skutkiem resztki rebeliantów, a Rey stara się nakłonić do powrotu Luke’a Skywalkera. Daje słowo, że padniecie z wrażenia, gdy ujrzycie scenę przekazania miecza w ręce Luke’a. Zresztą całe szkolenie przebieg miało będzie nieortodoksyjny. I o to przecież chodzi, by nie dusić się w sosie własnym, lecz iść do przodu. Wydarzeń i zaskoczeń jest mnóstwo, a choć postaci przewija się na ekranie wiele, to każda z nich ma do spełnienia konkretną rolę w opowieści i nie stanowi zapchajdziury. Rey, Finn i Poe rozwijają się doskonale, ale i nowi jak Rose, DJ czy wice admirał Hondo są bardzo fajnie poprowadzony postaciami. Nareszcie też Luke i Leia mają swoje magiczne chwile, które sprawią, że łza zwłaszcza starszych fanów poleci raz i drugi, bo to jeszcze bardziej dobitne połączenie nostalgii z nowym, niż miało miejsce w “Przebudzeniu Mocy”. Jeśli jednak miałbym wskazać kluczową postać, to jest nią niewątpliwie Luke. Mark Hamill powinien być dumny, bo to jego najlepszy film.
Jeśli zaś miałbym szukać dziury w całym, to energii brakuje antagonistom. Owszem bardzo dobry jest Kylo Ren, mocny Snoke, chwilami Hux, ale ogólnie, to po prostu machina wojenna zła.
Smaczków na fanów czeka cała masa i kusi mnie, by choć kilka wymienić, to powstrzymuje się, by nikomu nie psuć premierowego seansu. Niech to będzie magiczna chwila, a na dyskusje o wyższości świat Bożego Narodzenia nad Wielkanocą, przyjdzie czas w kolejnych dniach, tygodniach, jeśli nie miesiącach. Oczekujcie nieoczekiwanego, gdyż nawet zwiastuny jawią mi się teraz jak zabawa w ciuciubabkę i nic istotnego nie zdradzały.
“Ostatni Jedi” dał mi wiele radości i zamierzam do niego wracać wielokrotnie. Odnoszę przy tym wrażenie, że trudno będzie Abramsowi przy Epizodzie 9, mierzyć się z tak wysoko postawioną poprzeczką. To chyba dobrze, że Johnson pokazał mu, że można, a nawet należy ryzykować.
Rafał „Rif” Frąckiewicz
Jak widzicie, seans ósmej części Gwiezdnej Sagi zapowiada się nieziemsko zarówno dla nowych, jak i starych, zagorzałych fanów.
Kolejnych relacji i recenzji (zarówno bez, jak i ze spoilerami) możecie spodziewać się już na łamach naszego serwisu już dziś, wszak od pierwszych „otwartych” seansów dzielą nas już tylko godziny!
Dlatego też życzymy wam niezapomnianych chwil w kinie i oby spoilery was omijały!