Tytuł: Kindred
Siódmy odcinek ostatniego sezonu Rebeliantów okazał się bardzo nietypowy, i to nie tylko dlatego, że odchodzę od nowej świeckiej tradycji recenzowania ich parami. Do tej pory odcinki znamienne i istotne dla fabuły oraz rozwoju nowego kanonu praktycznie zawsze mi się podobały. A tutaj, choć doniosłych wydarzeń nie brakowało, to jednak całość uważam za dość słabą.
Hera+Kanan
Domyślam się, że dla większości fanów romantyczny aspekt Rebeliantów mógłby nie istnieć (i przez trzy sezon faktycznie prawie nie istniał), ale ja bardzo sobie go cenię. Co więcej, Herze i Kananowi kibicuję całym sercem (czemu wielokrotnie dawałem już wyraz). Dlatego też bardzo ucieszył mnie dalszy rozwój uczucia tej pary i jest to właściwie jedyny aspekt odcinka Kindred, do którego nie mam zastrzeżeń.
Na tym etapie pozostaje już chyba tylko życzyć zakochanym, by żyli długo i szczęśliwie. Nie dawno dostaliśmy potwierdzenie, że Hera faktycznie przeżyła, ale czy na podobne szczęście liczyć może Kanan. O tym nie jestem już przekonany, ale liczę, że ostatni sezon Rebeliantów da nam w tej kwestii definitywną odpowiedź, jaka by ona nie była.
Rukh
A oto element, który z pewnością zelektryzuje znacznie większą liczbę fanów. Oto bowiem kolejna znacząca, legendarna postać pojawia się w nowym kanonie. Także i tutaj Rukh, to zabójca na usługach Wielkiego Admirała Thrawna, którego ten ostatni nasyła na załogę Ducha i rebeliantów z Lothal. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, iż bohater o potencjalnie tak dużym znaczeniu wprowadzany jest na powrót do uniwersum bez żadnej zapowiedzi, pompy czy choćby krótkiego przedstawienia. Nie było Rukha, a zaraz potem już jest. Ale my dalej nie wiemy o nim nic, a wcale nie jestem przekonany, że dowiemy się wiele więcej (pewnie przyjdzie poczekać na nową książkę poświęconą Chissowi).
Mam też pewne wątpliwości co do przedstawienia zdolności zabójcy. Niby zobrazowany jest on jako wyśmienity tropiciel i całkiem niebezpieczny przeciwnik w walce wręcz, ale mimo tego żadnych większych szkód wyrządzić mu się nie udało. I to niezbyt mi się podoba, bo wydaje mi się, że Rukhowi należało się wejście z większym przytupem.
Tańczący z loth-wilkami
W siódmym odcinku wyjaśniła się też po części tajemnica loth-wilka dając mi kolejny powód do narzekań. Przyznaję, że teoria łącząca wilka z Ahsoką, czy ostatnio mistrzynią Kanana Depą Billabą, była mocno naciągana, ale liczyłem, że jednak „coś” w tym wilku jest. Ale najwyraźniej jest tylko wyjątkowo mocna i ukierunkowana wrażliwość na Moc. To, oraz najwyraźniej teleporter, czy tunel czasoprzestrzenny przechodzący przez jądro Lothal.
To ostatnie to tylko moje robocze teorie oczywiście, tym niemniej fabularny rozwój wilka i zabiegi z nim związane uważam za najsłabszą część całego odcinka. Tym niemniej wilki mogły nie powiedzieć jeszcze ostatniego słowa, więc może z czasem się wyjaśni, czemu Kanan Jarrus vel Caleb Dume, jest dla nich tak istotny.
Przy tej okazji zapraszamy też do recenzji poprzednich odcinków: