Tytuł: Poe Dameron Annual 001
Scenariusz: Robbie Thompson
Rysunki: Nik Virella
Historia: Annual

Jak rzadko kiedy, na temat tego komiksu naprawdę niewiele jest do napisania. Annuale z reguły prezentują samodzielną historię, a to sprawia, że autorzy starają się upchnąć w nie jak najwięcej fabuły. Ale nie tutaj.

Jak zawsze

Coroczny „numer specjalny” serii Poe Dameron przedstawia nam w gruncie rzeczy to, co zwykle. Tytułowy bohater rusza na misję, w głębokim poważaniu mając rozkazy przełożonych i zdrowy rozsądek. Podobnie przewidywalne jest również źródło sukcesu kolejnej tego typu misji. Po części jest to zasługa szalonego pomysłu Poe, ale przede wszystkim zawdzięcza on (po raz kolejny) życie swemu wiernemu droidowi.

Dziwi natomiast postawa Generał Organy, u której Poe ma najwyraźniej carte blanche i dopuścić się może tylu przejawów niesubordynacji, ile tylko jest w stanie z siebie wykrzesać.

„Poe, you’re one of the best pilots in the Resistance…” – Generał Organa

„”One of”…?” – Poe Dameron

„… but you’re also as cocky as you are foolish. Believe me. I know the type.” – Generał Organa

O ile jej tłumaczenie nie jest pozbawione sensu, a przy okazji uroku, to jako dowódca sporej organizacji paramilitarnej, nie powinna takiej samowolki tolerować. Nawet jeśli jej zasoby ludzkie są ograniczone.

Jak nigdy

Oczywiście kolejna powtarzalna historia miała jasny cel – dalsze budowanie i rozwijanie postaci najlepszego pilota ruchu Oporu. Czasami mam wrażenie, że cała seria temu tylko ma służyć, a fabuła jest tylko niezbędnym do tego pretekstem. O ile jednak przez większość czasu owa ewolucja bohatera prowadzona jest z wyczuciem i subtelnością glebogryzarki, tak w Annualu udało się to wcale zgrabnie. Jest to jeden z niewielu przypadków, gdzie rozwój postaci i jej działania wydają autentyczne i wiarygodne.

Nie czyni to co prawda komiksu Poe Dameron Annual 001 wybitnym, ani nawet bardzo dobrym, ale czyni go przynajmniej znośnym, a to już coś.

Wady

Niestety komiks ma też dwie poważne wady. Otóż autor najwyraźniej prawa fizyki ma w jeszcze głębszym poważaniu, niż Poe rozkazy Lei. Przez to odnieść można wrażenie, że scenarzysta Robbie Thompson ma czytelników za niedouczonych półgłówków łykających wszystko, jak młode pelikany.

Co więcej, historia ma też poważny zgrzyt, jeśli chodzi o jej spójność czasową, a raczej jej brak. Z jednej strony widzimy bowiem myśliwiec A-wing wchodzący w skład Eskadry Czarnych, z drugiej wiemy, że jedyna tego typu jednostka wchodząca w skład eskadry Poe zniszczona została kilka numerów temu. Zresztą śmierć L’ulo, który nią latał, wspominana jest na samym początku komiksu. Jest to zatem poważne przeoczenie ze strony nie tylko samego autora, ale także wszystkich, przez czyje ręce komiks musiał przejść, by trafić na sklepowe półki.

A oto recenzje poszczególnych części obecnej historii:

Oraz wariant okładki dla Poe Dameron Annual 001: