Jakiś czas temu miała miejsce światowa premiera książki Guardians of the Whills (Strażnicy Whills?). My oczywiście postanowiliśmy się z nią zapoznać, bo pomimo tego, że skierowana jest ona w teorii do młodych fanów (9-12 lat), to i tak zawiera kilka ciekawych informacji.
/Z oczywistych przyczyn tekst zawierać będzie DUŻE SPOILERY, także jeśli wolicie poczekać na polskie wydanie książki, sugerujemy zakończyć czytanie w tym miejscu./
Moc a Chirrut Imwe
Przed premierą Rogue One sporo było spekulacji na temat postaci Chirruta Imwe i jego potencjalnej wrażliwości na Moc. I to nawet pomimo zapewnień twórców, że Chirrut z całą pewnością nie jest Jedi! Jednak film nie rozwiał w tej kwestii wszelkich wątpliwości. Postaci granej przez Donniego Yena nie widzimy co prawda używającej Mocy, jednak jego skuteczność w walce, i to pomimo ślepoty, była zastanawiająca. Gdyby zamiast kija, dać mu miecz świetlny, już nikt by nas nie przekonał, że Chirrut jedi nie był.
Książka, którą napisał Greg Rucka rzuca nieco więcej światła na tę sprawę. Otóż Strażnik Whills faktycznie nie jest Jedi, nie był on w tym kierunku nigdy szkolony, ani też sam się w ten sposób nie postrzega. Jednak posiada on ponadprzeciętną wrażliwość na Moc i umiejętności jej wykorzystywania. To, w połączeniu z urządzeniem zwanym echo-box pozwalało mu, między innymi, świetnie orientować się w otoczeniu. Aczkolwiek wspomniana wrażliwość na Moc była w jego przypadku mocno uzależniona od tego, w jakim stanie ducha Chirrut się aktualnie znajdował.
A czego dowiedzieliśmy się o naturze samej Mocy? Poza nieco bliższym wyjaśnieniem tego, w jaki sposób Chirrut z niej korzystał (co w mniejszym lub większym stopniu widzieliśmy i w innych filmach), w sumie nic nowego. Nie wyjawiono nowych sekretów czy nie zasugerowano chociażby istnienia innych aspektów Mocy, niż te reprezentowane przez Jedi i Sithów. A przecież teraz już doskonale wiemy, że takowe istnieją. Z drugiej strony nie może to dziwić, wszam mamy do czynienia z lekturą dla młodszych dzieci, a takie rewelacje story group woli zapewne zostawić dla jakichś bardziej prestiżowych mediów.
Strażnicy a Saw Gerrera
Okazuje się, że para strażników działała przez jakiś czas wspólnie z partyzantami Sawa Gerrery i to niejako oni zaznajomili go z planetą Jedha będąc bardzo wartościowymi (i śmiercionośnymi) rekrutami. Jak można się domyślać, ostatecznie okazało się, że Baze’owi i Chirrutowi nie było po drodze z ekstremistami, którym na sercu leżała bardziej zemsta na Imperium, niż pomoc mieszkańcom Jedhy.
Przy tej okazji dowiedzieliśmy się jednak, jak Baze zdobył swój śmiercionośny blaster oraz w jakich okolicznościach partyzancki X-wing „wylądował” na ulicach Jedha City.
Saw a trzeźwe myślenie
O tym, że Saw Gerrera poróżnił się z przywódcami Sojuszu Rebeliantów wiedzieliśmy już od dawna. Jednak do tej pory przyczyny takiego stanu rzeczy zostały wyjaśnione bardzo ogólnikowo. Saw Gerrera stał się jakoby zbyt ekstremalny w swojej walce z Imperium. Do tej pory nie mieliśmy jednak zbyt wielu przykładów na to. Właściwie poza półśłówkami Kallusa czy torturowaniem Bohdiego, nie zobaczyliśmy nic, co czyniłoby go niezrównoważonym ekstremistą. Co najwyżej daleko posuniętym paranoikiem z początkami tracenia zmysłów.
Książka Guardians of the Whills dostarcza nam pierwszy, niezbity dowód na to, że Sawa Gerrery, choć walczył z Imperium, nie możemy raczej nazwać tym dobrym. Bowiem to właśnie on wolał zadać znienawidzonemu wrogowi bolesny, aczkolwiek w gruncie rzeczy niezbyt poważny cios, niż uratować kilkadziesiąt sierot z planety Jedha. A to chyba najlepiej świadczy o tym, jakim człowiekiem stał się niegdysiejszy partyzant z Onderonu.
I to w sumie najważniejsze rzeczy, jakich dowiedzieliśmy się z książki Guardians of the Whills, ale oczywiście jak zawsze zachęcamy was do zapoznania się z lekturą. Mamy tylko nadzieję, że doczeka się ona polskiego wydania.