Republika upadła,
Lordowie Sithów zawładnęli galaktyką,
Mistrz Jedi Obi-Wan Kenobi utracił wszystko…
Wszystko prócz nadziei

W ramach cyklu #CzytamyLegendy przyszedł czas na recenzję kolejnej starokanonicznej lektury. Tym razem książka poświęcona w całości jednemu z najbardziej lubianych bohaterów gwiezdnowojennej sagi, czyli Kenobi. Chociaż nie doczekaliśmy się jak na razie filmu o losach Obi-Wana pomiędzy „Zemstą Sithów” a „Nową Nadzieją”, to w mojej opinii otrzymaliśmy w tej materii bardzo dobrą powieść. Recenzja bez spoilerów.

Kenobi wyszedł spod pióra Johna Jacksona Millera, którego możemy znać z innych pozycji w uniwersum, a szczególnie tych komiksowych z okresu Starej Republiki. Inne jego gwiezdnowojenne powieści, to Nowy Świt oraz Zaginione Plemię Sithów. Obie pozycje są warte polecenia, a recenzję Nowego Świtu możecie również przeczytać na naszej stronie.

Fabuła książki rozgrywa się niedługo po wydarzeniach z „Zemsty Sithów”. Tytułowy Ben Kenobi przybywa na piaszczystą Tatooine, gdzie zamierza mieć oko na bezpieczeństwo małego Luka i rodziny Larsów. Ben podejmuje się dodatkowo zadania otrzymanego od Yody, czyli doskonalenia swoich umiejętności władania mocą celem nawiązania kontaktu ze swym starym mistrzem Jedi. Niestety jego pustelniczy tryb życia nie zdaje testu i Kenobi zostaje wciągnięty w konflikt pomiędzy okolicznymi osadnikami a ludźmi pustyni. Ten wątek i intryga, na której jest zbudowany, okazuje się być główną osią historii, gdzie losy ukrywającego się Jedi uzupełniają ją, ale same schodzą na drugi plan. Historia osadników zbudowana jest na drastycznie zmieniających się relacjach pomiędzy rodzinami Calwellów oraz Gaultów. Z jednej strony mamy Annileen, zaradną właścicielkę sklepu, a z drugiej Orrina, przedsiębiorczego farmera wilgoci, który przewodzi lokalnej milicji. Niekoniecznie czarnym charakterem powieści jest A’Yark, przywódczyni plemieniu Tuskenów zwana Jednooki, siejąca grozę wśród mieszkańców osady. W tle powieści pojawiają się również gangsterskie interesy nikogo innego, jak samego Jabby.

Książka jest lekturą wciągającą. Coś, co na początku okazuje się wręcz banalnym konfliktem, wraz z kolejnymi stronami przeradza się w dobrze utkaną intrygę, gdzie dobrzy okazują się tymi złymi, a źli dobrymi. W całym tym zamieszaniu stara się odnaleźć Obi-Wan, który przeżywa upadek Zakonu Jedi i Republiki, a postawiony przed zagrożeniem stara się ukryć swoją tożsamość. Millerowi połączenie tych wszystkich wątków w mojej opinii wyszło bardzo dobrze. Przedstawił nam obraz życia osadników i ich rozterki, walkę o przetrwanie oraz kulturę Tuskenów, a pojawiające się co ileś stron rozważania Kenobiego pozwoliły zobaczyć, że nawet on nie radzi sobie z tym wszystkim.

Minusem książki jest na pewno to, że rozkręca się zbyt powoli. Faktyczna akcja dzieje się dopiero w drugiej połowie, a wcześniej jesteśmy raczeni typowo obyczajowymi i opisowymi wątkami. Nie jest to jednak minus dla tych, którzy lubią wczuć się w klimat powieści i cenią książki sensownej długości.