Wydawać by się mogło, że przekładając książkę na inny język, tłumacz zawsze stara się zachować sens oryginalnego tekstu. Czasem pojawiają się mniejsze lub większe błędy, ale przy ilości przetłumaczonych wyrazów można to wybaczyć. Jednak czy zdarzyło Wam się trafić kiedykolwiek na tytuł, gdzie tłumacz oprócz zgrabnego przełożenia tekstu na ojczysty język postanowił dodać coś od siebie? Coś, co było na tyle kontrowersyjne, że nie przeszło bez echa?

Udało się tego dokonać Panu Tomaszowi Klonowskiemu odpowiedzialnemu za przekład Atlasu galaktycznego na język polski. Tłumacz wywołał na reddicie niemałą aferę, której powodem były dwie ciekawe informacje zawarte w atlasie.

afera tłumaczeniowa

Jak wiadomo, ta pozycja zawiera informacje jedynie z nowego kanonu, dlatego na próżno szukać tu hasła 'Korriban’. Sam George Lucas na krótko przed odejściem na emeryturę zażądał zmiany nazwy planety na Moraband (według Lucasa Korriban brzmiało zbyt podobnie do Coruscant). Autor tłumaczenia postanowił jednak dodać od siebie, że planeta nosiła kiedyś inną nazwę, choć w oryginalnym wydaniu takiej informacji nie było. Ba, w żadnym z kanonicznych źródeł nie znajdziemy wzmianki o Korribanie, więc polskie wydanie atlasu było pierwszym potwierdzeniem tej nazwy w obecnym uniwersum.

afera tłumaczeniowa

Druga z informacji z pewnością ucieszyć mogła fanów Star Wars: The Old Republic, gdyż skanonizowała Imperium Zakuul znane z ostatniego dodatku do gry.

afera tłumaczeniowa

Radość fanów nie trwała zbyt długo. Autor oryginalnego wydania atlasu ustosunkował się do tych informacji na Twitterze. Napisał tam, że jest to jedynie wymysł tłumacza i nie wie dlaczego to przepuszczono.

Jakie intencje kierowały Panem Tomaszem w chwili pisania tych tekstów? Nie wiemy. Wiemy natomiast, że jest z pewnością wielkim fanem Legend, skoro aż dwukrotnie w jednej książce dopuścił się takiego czynu. Oczywiście nie mamy mu tego za złe i bardzo serdecznie go pozdrawiamy.