Wpisy blogowe, poza luźnymi i nie zawsze ściśle związanymi z tematyką portalu, przemyśleniami redaktora naczelnego, są też swoistym kalendarzem, w którym odliczam dni do premiery najbliższego filmu spod znaku Star Wars. Do Rogue One zostało zatem… 50 dni.
Przy tak doniosłej dacie (wszak do Łotrów i innych Huncwotów pozostało już tylko – albo aż – 50 dni), nie mogłem podarować sobie mojego blogowe odliczania. A że przy okazji świętujemy dziś urodziny Niki Futterman (Asajj Ventress), a wczoraj solenizanką była Amy Allen (Aayla Secura), to chciałem nawiązać do wspomnianych dwóch bohaterek i galerii, którą im dziś poświęciliśmy. Pochylę się też nad tematem nieczęsto poruszanym, a mianowicie seksualnością Gwiezdnych Wojen.
Wspominałem już kiedyś, że za arcy trafne uważam słowa Irvina Kershnera, który stwierdził, że pocałunek w Star Wars, jest odpowiednikiem sceny miłosnej w innych filmach. Jak na lekarstwo mamy tam namiętności, o erotyce nie wspominając, a Leia w swoim słynnym bikinie jest szczytem wyuzdania. Co więcej, swego czasu mówiło się, że Disney będzie systematycznie wycofywał ze sprzedaży wszelkie materiały epatujące owym bikini.
Przebudzenie Mocy nie przyniosło w tej kwestii (seksualności, nie bikini) rewolucji i chociaż czuło się chemię pomiędzy Finnem i Rey, a Han z Leią spotykają się po raz pierwszy od długiego czasu, to dostajemy jedynie trzymanie się za ręce oraz przytulanie. I to w czasach, gdy nic nie sprzedaje się tak dobrze, jak seks. Wszystko to sprawiło, że słowa Star Wars i seks, nigdy chyba nie były od siebie bardziej odległe.
No ale studio i jego polityka sobie, a fani sobie.
Już od samego początku uczynili oni słynne bikini obiektem kultu, a lekku, głównie na głowach zgrabnych i powabnych Twi’lekanek dla wielu stały się niemalże fetyszem. Zaowocowało to stworzeniem w legendach postaci takich jak wspominana Aayla Secura, czy Darth Talon. W końcu jeśli jest coś lepszego i seksowniejszego, niż niebieskoskóra Twi’lekanka Jedi z pokaźnymi atrybutami, to jest to czerwonoskóra Twi’lekanka Sith z atrybutami jeszcze potężniejszymi.
Zresztą praktycznie każdą kobiecą postać, która choć na trochę dłużej zagościła w Odległej Galaktyce, gorliwi i ewidentnie niewyżyci fani przedstawiali na niezliczonych fanartach w pozach czy sytuacjach tak dwuznacznych, że aż jednoznacznych. Pól biedy, jeśli była to jeszcze wysmakowana, choć niekiedy dość odważna erotyka, ale obrazków ewidentnie pornograficznych też przecież po Internecie walają się zapewne tysiące.
A im bardziej filmy, seriale, książki i komiksy nie dają fanom (przede wszystkim męskiej ich części) tego, czego chcą, tym bardziej dopowiadają sobie oni pewne rzeczy i snują domysły kto, z kim i dlaczego. A jeśli dochodzi do tego domniemany wątek homoseksualny, jak w Przebudzeniu Mocy, to już w ogóle każdy jest parowany z każdym.
Świetnym dowodem na to, jak mocno Star Wars zakorzeniło się w naszej świadomości, oraz jak bardzo niektórzy pragną kojarzyć je z seksem niechaj będzie fakt, że nawet bohaterowie nadchodzącego Łotra 1, o których wiemy na razie tyle co nic, wyobrażani są już w scenach mocno erotycznych.
Czy wobec tego Disney w nieskończoność będzie utrzymywał swoje embargo na seks, a może jednak któryś film z serii A Star Wars Story ośmieli się pokazać coś więcej, niż tylko nieśmiały pocałunek?
Jeśli Bob Iger i spółka myślą trzeźwo i, zgodnie z opinią znacznej części fanów, liczą się dla nich tylko pieniądze, nie powinni takiej możliwości wykluczać, bo za kilka czy kilkanaście lat, gdy formuła „familijnych” Gwiezdnych Wojen zacznie się wypalać, seks może być tym, co ponownie Moc przebudzi.