Scenariusz: Jason Aaron
Rysunki: Leinil Francis Yu
Historia: Rebel Jail, part IV
Dobiegła końca kolejna historia prezentowana w ramach serii Star Wars, ale powiem szczerze, że Rebelianckie Więzienie (Rebel Jail) mnie osobiście rozczarowało, bo choć część poprzednia rozbudziła moją ciekawość i nadzieje, o tyle jej finał, choć dał odpowiedzi na większość pytań, to jednak nie uczynił tego w sposób satysfakcjonujący, a i same odpowiedzi mnie nie zawsze przekonały.
Pierwszym problemem był fakt, iż w głębokie poważanie trafił cliffhanger, którym zakończył się poprzedni numer. Niestety mam wrażenie, że jest to zabieg coraz częściej spotykany, nie tylko w komiksach, ale też na przykład w serialach – wielka niewiadoma czy potencjalnie niebezpieczna sytuacja znajduje jakieś błahe rozwiązanie lub też fabuła rozpoczyna się dwa akty dalej, a zbudowane emocje same się gdzieś ulatniają.
Tutaj numer rozpoczyna się, gdy sytuacja jest już rozwiązana, a fabuła postępuje dalej, a raczej dalej trwa w tym samym punkcie, a numer posuwają naprzód tylko dialogi i niekończący się spór życie i co ważniejsze walka w zgodzie ze swymi ideałami vs walka „po trupach”.
Dowiadujemy się też kto jest owym tajemniczym adwersarzem Księżniczki Lei i jej aniołków (Sana oraz Aphra) oraz poznajemy jego motywację i ok, jest to rozwiązanie w miarę rozsądne, w miarę logiczne i w miarę wykorzystujące budowany w komiksach świat, ale mimo wszystko, czegoś mi w nim brakuje. I nie chodzi nawet o to, że moja teoria na temat tożsamości tajemniczego i śmiercionośnego nieznajomego była błędna.
Jednak największy żal do Jasona Aarona mam za to, że w numerze kończącym Rebel Jail praktycznie całkowicie pominął on Luke’a i Hana, a raczej uczynił z nich zupełnie bierne i zbędne części opowieści, choć dotychczas byli oni najsilniejszymi jej ogniwami.
Koniec końców mam wrażenie, że cała historia służyć miała tylko i wyłącznie jednemu – ociepleniu relacji Doctor Aphry z Rebelią, a konkretnie z pewną wojowniczą księżniczką(nie, nie o Xenie mowa), choć ocieplenie to jednak spore nadużycie. Pojawiła się co najwyżej cieniutka nić porozumienia, a raczej sugestia, że kiedyś może taka nić zaistnieć.
Czy potrzebne były na to jednak cztery numery i sporo zmarnowanego potencjału (bo uważam, że idea rebelianckiego więzienia takowy miała)? Nie wydaje mi się, dlatego też ostatniemu numerowi Rebel Jail przyznaję jedynie 5/10.
Aczkolwiek następy story arc z udziałem elitarnego oddziału stormtrooperów (pisałem o nim tu >>) zapowiada się już bardzo miodnie.
No i jeszcze oczywiście warianty okładek: