Jak dowiedział się portal Page Six, Rogue One przechodzi obecnie swego rodzaju kryzys. Ma on jakoby związek z tym, że włodarze studia Disney nie są zadowoleni z pierwszej wersji filmu, którą zobaczyli.
W związku z tym w lipcu aktorzy wrócić mają na plan na około cztery tygodnie, by ponownie nakręcić część zdjęć, co z pewnością wiązać się będzie z dużymi kosztami.
Studio uznało, że po ogromnym sukcesie i bardzo pozytywnym przyjęciu Przebudzenia Mocy, winne jest fanom najlepszy film, jaki tylko mogą stworzyć – a obecnej wersji filmu stworzonej przez Garetha Edwardsa najwyraźniej nie uważają.
reżyser dowiódł co prawda Godzillą, że potrafi udźwignąć presję związaną z tworzeniem wielkiego, hollywoodzkiego widowiska, ale znany jest też w środowisku, jako reżyser, który źle znosi ingerowanie studia w swoją prace – coś, z czego Disney słynie.
Czy oznacza to, że na linii reżyser-studio dochodzi do tarć? Są przesłanki wskazujące, że przynajmniej po stronie Garetha Edwardsa nastąpić mogło zmęczenie materiału, bowiem reżyser nie będzie zajmował się sequelem Godzilli i stwierdził też, że po Rogue One przez jakiś czas skupi się na mniejszych projektach.
Z kolei przedstawiciele Disney’a mieli stwierdzić, że od początku liczyli się z tym, że wymagane mogą być dokrętki, czego świadomi byli także sami aktorzy. Słowa te, oraz fakt powrotu na plan potwierdził zresztą Donnie Yen.
Powiem Wam szczerze, że sam nie wiem, co o tym myśleć. Z jednej strony taka determinacja studia godna jest pochwały, z drugiej jednak strony, Gareth Edwards uważany jest za twórcę odważnego i bezkompromisowego, jest więc prawdopodobnym, że stworzył on brutalny, mroczny obraz, którego wizja Disney’owi po prostu nie pasowała, bo woli coś o księżniczkach, gadających zwierzątkach i miłości.
A Wy co o tym myślicie? Zapraszam do ożywionej dyskusji tutaj, lub na FB.