Pozostając po ciemnej stronie Mocy przyszedł czas na popłuczyny po Tarkinie w osobie Generała Huxa (możliwe SPOILERY). Jak widać nie darzę go przesadną sympatia, a to dlatego, że w sumie nie ma za bardzo za co.

Nie bez kozery młody generał został przeze mnie porównany do Wielkiego, a do tego charyzmatycznego Moffa Tarkina. Oboje plasują się bardzo wysoko w wojskowej hierarchii i obaj odpowiadają bezpośrednio przez dowódcami/władcami swych organizacji. Oboje też muszą współpracować z ich uczniami, których pozycja we wspomnianej hierarchii jest także bardzo wysoka, ale do końca nie sprecyzowana. No i oczywiście obaj odpowiadali za stworzenie, a później dowodzenie bronią ostatecznej zagłady.

Jednak podczas gdy stosunki Tarkina z Vaderem oparte były w głównej mierze na wypracowywanym latami wzajemnym szacunku, a Peter Cushing kradł dla siebie każdą scenę, w której się pojawiał, tak Generał Hux zdaje się być niemal równie małostkowy i niedojrzały, co Kylo Ren, a ich stosunki, to nie współpraca, a raczej ciągła rywalizacja o to, kto lepiej wypadnie w oczach ich Najwyższego Wodza. Również aktorsko Domhnall Gleeson nie dorósł legendarnemu aktorowi grającemu Tarkina do pięt.

Co prawda Hux początkowo wydaje się bardziej kompetentny i rozsądniejszy od Kylo Rena, tak gdy przychodzi co do czego i rozpoczyna się jego przemowa tuż przez premierą bazy Starkiller młody generał jawi się zgoła inaczej – jako fanatyk i furiat, tyleż zaangażowany, co mało przekonujący i wręcz karykaturalny.

Niestety postać przeżyła, więc trzeba go będzie ścierpieć przynajmniej w jeszcze jednym epizodzie, aczkolwiek mam nadzieję, że jego rola będzie szybko marginalizowana, bo na chwilę obecną nie widzę możliwości odkupienia dla tej postaci.