Nie nie, nie zabieram się za recenzowanie Legend, po prostu to najlepsze, co google miał do zaoferowania na hasło „star wars winner”, a winner być musiał, no bo kim jestem? Jestem zwycięzcą!

Jak wspominałem wcześniej na FB (jak Was tam jeszcze nie ma, to naprawcie to koniecznie!), dziś dzień siatkarski (zresztą teraz będzie ich więcej), bo na rozgrzewkę nasze już-nie-Złotka mierzyły się w na-zawsze-znienawidzoną-Rosją. W dwóch pierwszych setach poszły jak burza i wyżej notowanym rywalkom zrobiły z dupy jesień średniowiecza. Niestety w trzecim secie, mimo heroicznej walki nie dały już rady, a jak głosi stare, siatkarskie porzekadło na takie okazje – jak się nie wygrywa 3:0, to się przegrywa 2:3.

No ale nic to, bo moja drużyna, oczywiście w rozgrywkach o kilkanaście szczebli niższych, odnotowała kolejne zwycięstwo i pozostaje niepokonana 😀

Kim jestem? Jestem zwycięzcą!