Kolejny weekend, a ja znów na wsi ciężko pracując. Tym razem jednak, oprócz doprowadzania do względnego porządku wnętrza, doszły porządkowe prace ogródkowe – przycinanie, koszenie, grabienie, wynoszenie, zbieractwo itp. Oprócz niejakiej satysfakcji z efektów, które były bardzo widoczne, czuję też bardzo duże zmęczenie, co tylko dowodzi, że nie jestem osobą, która odnalazła by się w pracy fizycznej, bo co prawda byłem cały praktycznie dzień na nogach, ale też prace nie były wyjątkowo ciężkie, a ja już ledwie żyję. Także raz czy dwa razy w tygodniu to ok, ale jakby tych razów było tak przynajmniej z pięć, to pewnie kręgosłup szybko by mi wyszedł dupą, a kolana jak by raz w którejś pozycji zastygły, to tyle bym je widział.

No chyba, że to starość już się do mnie dobiera 😉