Mówi się, że pierwszy raz dla każdego jest wyjątkowy, że
pamięta się go do końca życia i często myślami do niego wraca. Pierwszy raz
może też odcisnąć swe piętno, nawet jeśli jest to podświadome, na każdym
następnym. Są też osoby, które do pierwszego razu przygotowują się należycie,
dbają o należyty nastrój, miejsce i oczywiście towarzystwo. Aczkolwiek tutaj
równie wiele osób jest zdania, że najlepiej jest, gdy następuje to
spontanicznie, bez planowania i związanego z nim stresu, po prostu się to
dzieje i już jest po.
Mój pierwszy raz był właśnie tego drugiego rodzaju, ale nie
był on dla mnie wydarzeniem wiekopomnym, nie zatrzęsła się ziemia, a ja nie
stałem się nagle kimś zupełnie innym. Może dlatego, że stało się to nie tyle
spontanicznie, co zupełnie przypadkowo, a może była to kwestia wieku i mając
lat 6, 7 czy może 8, to dużo za mało, by należycie to przeżyć…

 

Mniej więcej tyle musiałem mieć bowiem lat, gdy po raz
pierwszy obejrzałem Gwiezdne Wojny. Nie była to nawet pierwsza część (Epizod
IV), a bodaj chyba Powrót Jedi i nawet nie był to seans całego filmu. Ot,
trafiłem na to, gdy leciało na jednym z dwóch kanałów i akurat moi rodzice to
oglądali. Obejrzałem, chyba mi się nawet spodobało (pewności nie mam, bo
praktycznie nic, ze swego pierwszego razu nie pamiętam), ale nic poza tym.
Dopiero lata później, do Gwiezdnych Wojen zapałałem prawdziwą, żarliwą
miłością, która nie dość, że trwa do dziś, to chyba się nawet jeszcze rozwinęła
i podejrzewam, że trwać będzie do końca moich dni.PS. Zachęcam też raz jeszcze do odwiedzania i lubienia profilu na FB, gdzie pojawia się więcej fajnych newsów, zdjęć, a niebawem także konkursów 🙂