Dziś obrazek lekki, łatwy i przyjemny, a właściwie to dwa obrazki, a na nich słodkie, kobiece wariacje na temat dwóch postaci, które cieszą się ogromną popularnością i od lat należą do ulubieńców ogromnej większości fanów i fanek.

I o ile w jednym przypadku jest to zrozumiałe, bo jest coś w tych sympatycznych łotrach (huncwotach, jak by powiedziała moja babcia), że zamiast wkurzać nas swą bezczelnością, nadmierną brawurą i wybujałym ego, wystarczy jeden szelmowski uśmieszek, by zapomnieć o wszystkich niedoskonałościach. Oczywiście nie zaszkodzi też szybka bryka, może nie klasycznie wypasiona, ale na pewno z charakterem. Wizerunkowi takiego gościa nie zaszkodzi nawet fakt, że wszędzie chodzi ze swoim pluszowym misiem… chciałem powiedzieć z groźnym i potężnym Wookiem. Także tajemnica popularności najsłynniejszego (on sam dodałby by „i najlepszego”) szmuglera w galaktyce – Hana Solo – jest raczej tajemnicą poliszynela.

Ale dlaczego postacią tak popularną, czy wręcz kultową jest Boba Fett? Tego pojąć do dziś nie mogę. Małomówny samotnik, który na imprezach podpiera tylko ściany i chodzi w ciuchach po starszym bracie, czy nawet ojcu. Może i jest całkiem zmyślny, ale jak przychodzi co do czego, okazuje się być niezgułą, ciamajdą i pechowcem (wystarczy przypomnieć sobie jego udział w walkach na Barce Jabby). Gdyby takie przymioty czyniły popularnym ponad wszelkie wyobrażenie, to ja w liceum byłbym bogiem! Ale niestety, nie byłem Boba Fettem, które scenarzyści nienawidzili, ale pokochali autorzy książek (a wraz z nimi fani) i z podobnego szturmowcom nieudacznika, uczynili najlepszego i najniebezpieczniejszego łowcę nagród w galaktyce.

I aż szkoda, że Han i Boba nie są zaginionymi braćmi, to by dopiero epickie było!