Było już tutaj o wodzie, było o coli, było (i to nie raz) o piwie, ostatnio nawet o wódce, więc należało by się także nad winem pochylić, tym bardziej, że właśnie odbywa się najbardziej znane, winne święto – Beaujolais nouveau, czyli święto młodego wina.

Oczywiście te jednoroczne wina „z pierwszego tłoczenia” do najlepszych nigdy nie należą, ale umiejętna promocja wykreowała wino, jeśli niedobre, to świetnie rozpoznawalne. Sukcesu Francuzom pozazdrościli Włosi i stworzyli Novello. Polacy, szczególnie winnie, wciąż pozostają 10 za murzynami, ale i my w końcu doczekaliśmy się młodego wina – wina świętomarcińskiego. Próbowałem go w zeszłym roku po raz pierwszy i z dumą stwierdzam, że było lepsze od jakiegokolwiek beaujolais czy novello, które piłem.

Oczywiście wielkim znawcą nie jestem, a moje ulubione wina – białe słodkie lub półsłodkie – to rodzaj, którym gardzą prawdziwi znawcy, ale jakiś tam swój gust mam (przede wszystkim rieslingi), a także ulubione wino – Kendermann Riesling. No i taki właśnie ze mnie Obi Wine Kenobi 😉