Dla nikogo z moich znajomych, przyjaciół czy rodziny nie jest tajemnicą, że nie lubię swojej pracy. Wiedzą o tym zresztą także moi towarzysze niedoli vel współpracownicy. I w sumie nie jest to chyba nic dziwnego, bo wiele osób tak ma, ale mnie to jednak boli, bo nie zawsze tak było.
Gdy zaczynałem obecną pracę już parę dobrych lat temu, przychodziłem do niej z niekłamaną przyjemnością. Nie chodzi o to, ze lubiłem to, co robię, bo od początku uważałem, że to co robię, z powodzeniem robić by mogła i nieźle wytresowana małpa. Chodziło o ludzi, bo zespół, którego stałem się częścią, był naprawdę zgrany i składać się w większości z bardzo spoko osób. Dość powiedzieć, że parę z nich dziś nazwać mogę przyjaciółmi. No ale właśnie, jedna po drugiej, osoby te zaczęły z firmy uciekać w poszukiwaniu lepszego jutra. A dziś właśnie żegnam ostatnią osobę, która potrafiła uczynić pracę choć odrobinę bardziej znośną.
Ech, nadchodzą smutne czasy.