Bezlitosne ataki niezwyciężonych Obcych nie ustają. Han Solo nie mogąc pogodzić się ze śmiercią Wookiego, wyrusza na poszukiwanie nowych przygód… i zemsty. I wpada na trop najbardziej przewrotnego podstępu wymierzonego w samo serce Nowej Republiki. Śmiertelne niebezpieczeństwo grozi jedynym ludziom, którzy mogą uchronić ją przed katastrofą – rycerzom Jedi.
Po długiej przerwie ponownie postanowiłem wziąć na tapetę jedną z moich ulubionych serii książek o wdzięcznym tytule Nowa era Jedi. Tym razem przyjrzymy się bliżej IV tomowi który, wydany został w 2000 roku, autorstwa dobrze nam już znanego Jamesa Luceno, w przekładzie Andrzeja Syrzyckiego.
Wojny ciąg dalszy
Po początkowej serii porażek pozagalaktyczni najeźdźcy w dalszym ciągu nie dają za wygraną, tym samym rozpoczyna się prawdziwa inwazja. Szybko jednakże okazuje się, iż Yuzhanie mają problema a są nim oczywiście rycerze jedi, budzący w ich społeczności niemałą konsternację. Jako istoty całkowicie odcięte od mocy postrzegają ją jako coś do tego stopnia niesamowitego, że sądzono nawet, iż jest ona produktem znienawidzonych maszyn, a sami Jedi zawdzięczają umiejętności cybernetycznym wszczepom. Finalnie wiara uznaje ich za heretyków najwyższego rzędu, których należy niezwłocznie i wszelkimi dostępnymi środkami wytępić. W tym niecnym celu wysłano więc kapłankę (wraz ze swoją służką), która udając dezerterkę miała Jedi otruć.
Nie powiem, żeby był to wysublimowany, czy dobrze przemyślany pomysł, aczkolwiek po przymknięciu oka (a najlepiej obu) da się go jeszcze jako tako przetrawić. Na wzmiankę (pochwała byłaby za mocnym słowem) zasługuje tu rozwój Yuzhan Vongów, jako rasy. Poznajemy lepiej relacje między kastami, ich religie czy przesądy. Oczywiście nie dowiemy się tu wszystkiego, ale wystarczająco, by móc lepiej zrozumieć fabułę.
Postacie
Przechodząc do postaci, to kapłankę Elan można zdecydowanie można było zaprezentować lepiej, na przykład poświęcają jej rozwojowi, także emocjonalnemu, więcej czasu. Nom Anor nie zmienił się nic a nic, co więcej, nie zapowiada się, by miało się to szybko zmienić. Kapłan Harrar to postać na razie trzecioplanowa, której czas dopiero przyjdzie. Ostatnią postacią ze strony Yuzhan jest Vergere, pupilka kapłanki Elan. Nie jest ona Yuzhaninem, ale niewolnicą uprowadzoną ze znanej galaktyki i jest ona… Intrygująca. Na ten moment powiem o niej tylko tyle.
Co z Hanem?
Po stronie Nowej Republiki niewiele się zmienia. Władze pod wodzą Borska w dalszym ciągu ignorują zagrożenie ze strony Yuzhan, co sprawia, że cały wątek staje się po prostu absurdalny. Zaniedbanie tak ważnej sprawy jak najazd brutalnych przybyszów spoza galaktyki jest tak nierealne, że brakuje słów by to opisać. Ale zajmijmy się postacią Hana, przez ostatnie dwie pozycje prezentowanego, jako pozbawionego sensu życia człowieka, który stracił wszystko. Tym razem niewątpliwie mamy progres, gdyż Solo bierze się wreszcie za siebie i rusza wywrzeć zemstę na zabójcach Chewiego. Dodatkowo, co niewątpliwie jest plusem, przedstawiono nam bardzo dobre zakończenie waśni między Hanem a Anakinem. Dostajemy też tutaj postać ryna imieniem Droma, który mimo iż nie zastąpi nam Wookieeg, to swoim ciętym językiem daje radę i świetnie spełnia się w swojej roli. Reszta postaci takich jak Luke, Lesia, Jacen, Jaina właściwie nie przeszli większej zmiany, co stanowi sporą wadę „Próby”.
Podsumowanie
Próba Bohatera jest pozycją co najwyżej średnią, a w ramach serii Nowej ery Jedi wręcz jedną z gorszych. Bez wątpienia, posiada ona plusy o których wspomniałem, ale minusy wyraźnie przeważają. Wątek Elan, postawa Borska, ciągnąca się fabuła, bardzo słaby finał. Czy warto po tę pozycje sięgać? Jeśli podoba wam się klimat Nowej ery Jedi, to może. Kupować (tylko w przystępnej cenie) też chyba głównie po to, by uzupełnić kolekcję. W innych przypadkach znaleźć można dużo lepsze alternatywy, zarówno w Legendach, jak i nowym kanonie.