Dokładnie tydzień temu swoją premierę miał  Star Wars: Legion – długo wyczekiwany bitewniak osadzony w naszym ukochanym uniwersum. Z tej okazji mamy przyjemność przyjrzeć się nowemu projektowi Fantasy Flight Games z bliższej perspektywy i podzielić się z Wami pierwszymi wrażeniami.

Star Wars: Legion

Grę zapowiedziano na ubiegłorocznym Gen Conie i fakt, iż musieliśmy czekać na nią ponad pół roku świadczy o tym, jak wielkich starań dołożył cały zespół producencki pod dowództwem Alexa Davy’ego by oddać w nasze ręce produkt iście epicki. Czy mu się to udało? Zdania wśród graczy są podzielone, jednak pewne jest jedno – gra budzi zainteresowanie. I to nie tylko dzięki temu, że jest sygnowana logiem, które tak dobrze znamy.

MINIATURKI

Star Wars: Legion skupia się na realiach galaktycznej wojny domowej, tak więc w starterze otrzymujemy do wyboru dwie frakcje – Sojusz Rebeliantów oraz Imperium. Obie strony konfliktu reprezentowane są przez dwa oddziały piechoty (Rebel Troopers i Stormtroopers), a także maszyny (AT-RT i Speeder Bikes). Do boju prowadzi je dwóch ikonicznych dowódców: Luke Skywalker i Darth Vader. Modele są plastikowe i składają się z kilku części tak więc kupując starter trzeba zaopatrzyć się jeszcze co najmniej w Super glue. Napisałem co najmniej, gdyż figurki nie są pomalowane – daje to graczom pole do rozwijania swoich plastycznych zdolności, co charakteryzuje większość klasycznych bitewniaków. Jakość modeli stoi na przyzwoitym poziomie, choć spora część społeczności graczy twierdzi, że pozostawia ona wiele do życzenia zwłaszcza w porównaniu do produktów od Games Workshop. Jest w tym sporo racji, jednak jako że moje wymagania w tej kwestii nie są mocno wygórowane – złego słowa powiedzieć nie mogę.

SYSTEM

W środku jakże charakterystycznego dla FFG kwadratowego pudła, poza miniaturkami, znajdziemy wszystko czego potrzeba do stoczenia pierwszej potyczki. Legion utrzymany jest w standardowej dla Fantasy Flight koncepcji opartej na systemie miarek zasięgu i wzorników manewru. Podobnie jak w innych grach – statystyki bohaterów spisane są na kartach, a obrażenia i efekty oznaczamy za pomocą tokenów. Co ciekawe, bodajże pierwszy raz otrzymujemy dwa rodzaje kości, a mianowicie d8 i d6. Te pierwsze odpowiedzialne są za zadawanie obrażeń, drugie zaś – za ich redukowanie. Sympatycznym dodatkiem jest też pierwsza namiastka „legionowego” terenu, jaką stanowi zestaw ośmiu barykad.

Zasady są napisane przejrzyście zarówno jeśli mówimy o ich przyswajalności, jak i formie wizualnej instrukcji. Rewelacyjnym elementem gry wydaje się być unikalny sposób definiowania pola bitwy, który jest zależny od wyboru poszczególnych czynników jak strefy rozstawienia, cele, czy np. warunki pogodowe. Tego typu rozwiązania sprawiają, że każda rozgrywka różni się od poprzedniej co niewątpliwie wpływa na atrakcyjność Legionu.

THIS IS WHERE THE FUN BEGINS!

Bitewniak w Polsce dostępny jest jedynie w angielskiej wersji językowej i póki co – niestety nie zapowiada się by był wydawany w naszym ojczystym języku. Core Set można kupić w granicach 300zł, podczas gdy ceny dodatków wahają się między 80-200zł. Pierwsza rozgrywka i pierwsze malowanie przede mną, więc cała zabawa dopiero się zaczyna. Daję sobie tym samym jeszcze czas na pełną ocenę nowej gry, jednak apetyt po premierze wzrósł wprost proporcjonalnie do ilości posklejanych „kropelką” palców. FFG co chwilę zasypuje nas zapowiedziami nowych dodatków, więc mam cichą nadzieję, że SWL przejmie polskie stoły. Społeczność wciąż się kształtuje, więc wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam do fejsbukowych grup poświęconych Legionowi.
Gorąco zachęcam do rozpoczęcia przygody w Odległej Galaktyce po raz kolejny – tym razem ze Star Wars: Legion.