W krótkim czasie Claudia Gray sprawiła, że z czystym sumieniem możemy nazywać ją pierwszą damą gwiezdnowojennej literatury. Nie ważne czy tworzy zupełnie nowych bohaterów (jak w Utraconych gwiazdach), czy też obraca się wśród znajomych twarzy (jak w Więzach krwi), jej powieści poniżej pewnego, bardzo wysokiego poziomu nie schodzą. Na szczęście podobnie jest z jej najnowszą książką – Leia. Princess of Alderaan, w której znów główny akcent kładziony jest na postać wojowniczej księżniczki. Tym razem jednak widzimy ją w zupełnie innych czasach, gdy Leia, wciąż jako nastolatka, poznaje dopiero świat wielkiej polityki i przekonuje się, że walka o wolność, równość i braterstwo wymaga ogromnych poświęceń.
Tym niemniej nie będziemy zajmować się tutaj oceną samej powieści, a skupimy się na najciekawszych informacjach i faktach, które dzięki niej poznaliśmy.
/Z oczywistych przyczyn tekst zawierać będzie DUŻE SPOILERY, także jeśli wolicie poczekać na polskie wydanie Lei. Księżniczki Alderaan, sugerujemy zakończyć czytanie w tym miejscu./
Breha i Bail Organa
O ile przez lata Baila mieliśmy okazję poznać całkiem dobrze, o tyle królowa Alderaanu, Breha Organa pozostawała personą, o której wiedzieliśmy stosunkowo niewiele. Na szczęście to zmieniło się wraz z dniem premiery powieści Leia. Księżniczka Alderaan, a o przybranej matce tytułowej bohaterki dowiedzieliśmy się bardzo ciekawych rzeczy.
Okazało się, że o ile Bail, z racji swego skupienia się na stosunkach międzyplanetarnych, był jedną z „twarzy” Rebelii, o tyle to Breha była jej podstawową siłą napędową. Bail, mając w pamięci traumatyczne doświadczenia z Wojen Klonów, za wszelką cenę starał się uniknąć kolejnego konfliktu zbrojnego na skalę galaktyczną. Breha znacznie szybciej oswoiła się z taką ewentualnością i zdała sobie sprawę z jej nieuniknioności.
To także ona, jako pierwsza (choć nie bez oporów), dała Lei swe błogosławieństwo, by także włączyła się do walki.
Amilyn Holdo
Oczywistym jest, że w powieści Lei gra pierwsze skrzypce, ale dla mnie, Amilyn Holdo wyrosła na nie mniejszą gwiazdę. Tyleż barwną, co nieoczekiwaną. Barwną całkiem dosłownie, bowiem w młodości admirał Ruchu Oporu lubowała się w znacznie bardziej krzykliwym image’u, niż zobaczymy to w Ostatnim Jedi.
Był to jednak zaledwie dodatek do niezwykle ciekawej osobowości, którą odznaczała się przyjaciółka Lei z planety Gatalenta. Dlatego też z jeszcze większą niecierpliwością czekam na to, by zobaczyć ją na dużym ekranie, w nadziei, że zachowa choć część swego książkowego uroku oraz niecodziennego sposobu bycia.
A jeśli chodzi o konkrety, dowiadujemy się na przykład, że Amilyn o rebelii wiedziała (i ją wspierała) prawie tak wcześnie, jak sama księżniczka Alderaan.
Alderaan commando
Pomimo naszej bezbrzeżnej miłości do Gwiezdnych Wojen, trzeba przyznać, że aż roi się tam od absurdów. Jednym z nich jest fakt, iż nastoletnia księżniczka z pokojowo usposobionej planety jest w walce skuteczniejsza, niż garnizon szturmowców. Tym bardziej chwali się, że autorzy starają się to w miarę sensownie wyjaśnić. I to nie tylko tym, że Moc jest w niej silna.
Młoda Leia uczęszczać musiała na bardzo rygorystyczny i niebezpieczny kurs przetrwania, a wiele z jej randek odbywało się na strzelnicy. To, w połączeniu z Mocą, którą też zaczynała w sobie czuć (choć jeszcze nie wiedziała czym ona jest), uczyniło z niej wyjątkowo wojowniczą księżniczkę.
I love you
Dzięki powieści Leia. Księżniczka Alderaan, poznaliśmy także pierwsze zauroczenie naszej bohaterki, choć ona zapewne nazwałaby je wielką miłością. Kier Domadi był drugim z przedstawicieli Alderaan w „młodym senacie” i chłopcem z dobrego domu. Breha Organa pół żartem, pół serio stwierdziła, że jest trochę rozczarowana, że pierwszy chłopak jej córki, jest taką dobrą partią, a nie jakimś czarującym łotrzykiem.
Między młodymi, którzy siłą rzeczy spędzali ze sobą sporo czasu, zrodziło się uczucie. Jednak decyzja o zdradzeniu Kierowi rebelianckich zapędów rodziny Organa mogła nie być najlepszym pomysłem. Ostatecznie miłość Kiera do Alderaan, była mocniejsza, niż uczucie do jego księżniczki.
A przy okazji, choć może to tak wyglądać, to Leia nie opowiadała o rodzącej się Rebelii każdemu ze swych znajomych.
Leia, Księżniczka Alderaan
Kim zatem jest nastoletnia Leia Organa? Jest osobą, której wciąż daleko do pewnej siebie, hardej, czasami zarozumiałej i święcie przekonanej o swoich racjach Lei, która tak irytowała (ale i pociągała) Hana Solo. Nastoletnia Leia, choć w pełni świadoma ciążącej na niej odpowiedzialności, wciąż potrafi się bawić i na kilka chwil zapomnieć o bożym świecie. Popełnia też ona błędy, i choć ją one przytłaczają, to potrafi się na nich uczyć.
Jednak pomimo tego, że nauki przed nią sporo, już teraz potrafi całkiem nieźle poruszać się po cieniutkim lodzie, jakim jest sytuacja geopolityczna galaktyki niedługo przed wybuchem wojny domowej. Dowodzą tego jej słowne potyczki z Tarkinem, z których Leia może nie zawsze wychodziła zwycięsko, ale też nie poniosła żadnej druzgocącej porażki. Koniec końców, jeszcze zanim Lei oficjalnie do niej dołączyła, zdołała parę razy ocalić rodzącą się Rebelię.
Herbatka u wujka Quarsha
Podczas kolejnej ze swych wycieczek krajoznawczych vel misji humanitarnych, młoda Leia odwiedziła jeden z księżyców Naboo i zawitała do miejscowego Moffa – Quarsha Panaki. Jeśli nazwisko wydaje wam się znajome macie najwyraźniej dobrą pamięć. Quarsh Panaka był bowiem dowódcą pałacowej gwardii Naboo, a także ochroniarzem królowej Amidali.
Claudia Gray zdradziła, że początkowo Panaka miał być członkiem Rebelii, jednak wtedy Pablo Hidalgo przypomniał jej, że w expanded universe Panaka został Moffem bardzo oddanym Palpatinowi. Postanowiła więc, że właśnie taka wersja stanie się nowokanoniczną. Pomimo swej wierności dawnemu kanclerzowi, Quarsh Panaka pozostał w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem…
… który z miejsca dostrzegł uderzające podobieństwo Lei do jej biologicznej matki. Oczywiście nie wiedząc nic o pochodzeniu Lei, jej kiełkującym zaangażowaniu w sprawę Rebelii oraz kulisy ciąży i tragicznych losów Amidali, zamierzał podzielić się tą nowiną z Imperatorem. Nie miał jednak takiej okazji, bowiem został (nieświadomie) powstrzymany przez innego starego znajomego.
Starzy znajomi
Trzeba przyznać, że Claydia Gray się postarała i zaserwowała nam całkiem spoko gościnnych występów i easter eggów, co więcej, potrafiła zrobić to w sposób subtelny i świetnie wpisujący się w fabułę. I tam słyszymy nazwisko Sawa Gerrery (to właśnie jego partyzanci odpowiadali za zamach na Moffa Panakę), w roli tłumacza pojawia się 3-CPO. Leia też omal nie załapała się na przejażdżkę pewną corelliańską kupą złomu, podsłuchała istotną konwersację pewnego ubranego na biało, imperialnego dyrektora, a w jednej z misji nieocenioną pomoc zapewnił jej wyjątkowo zmyślny, biało-niebiesko-srebrny astromech.
Ale nawet bez tego Leia. Księżniczka Alderaan byłaby powieścią niezwykle udaną i kolejnym dowodem na to, że Claudia Gray doskonale czuje nie tylko postać Lei Organy, ale także całą Odległą Galaktykę. Dlatego też po raz kolejny wyrażam nadzieję, że jeszcze wiele powieści wyjdzie spod jej pióra.