Senator Palpatine, Mroczny Lord Sithów, przejął kontrolę nad galaktyką. Lecz wie, że tylko absolutny strach zapewni mu niekwestionowane panowanie. Nawet przerażająco okrutny Darth Vader nie jest w stanie stłumić ducha Rebelii. Tak rodzi się straszliwe marzenie Imperatora – budowa gigantycznej bojowej stacji kosmicznej.

Najbardziej błyskotliwe umysły i niezwykłe osobowości, najbardziej ambitni i najbardziej zdeprawowani, żołnierze i niewolnicy, szpiedzy i mściciele – ich losy krzyżują się, gdy Gwiazda Śmierci przemierza drogę od dziewiczego lotu do ostatecznego unicestwienia w najmroczniejszym rozdziale historii Gwiezdnych Wojen.

Tytuł: Gwiazda Śmierci
Autor: Michael Reaves & Steve Perry
Data wydania: 2011 PL
Liczba stron: 360
Okładka: John Harris

Imperialna perspektywa. Tego bardzo często brakowało w literaturze starego kanonu Gwiezdnych Wojen. Spojrzenie na galaktykę oczami ludzi, którzy na swoje różne i często odmienne sposoby wierzyli w Imperium, a przynajmniej je akceptowali. Taką właśnie perspektywę ukazać miała „Gwiazda Śmierci”, którą napisali dwaj znani już w uniwersum autorzy – Michael Reaves oraz Steve Perry. Jak im się to udało? O tym poniżej i jak zawsze uwaga na spoilery.

Recenzję książki „Gwiazda Śmierci” należałoby rozpocząć od samego początku, a dokładnie jej tytułu. Ten nie oddaje w pełni, czym jest ta pozycja. Sugeruje powieść, a jest raczej zbiorem opowieści, które choć przeplatają się to stanowią swoje własne małe historie. Każdy z bohaterów ma swoją historię, ale nie każda z nich jest dobra, a niektóre kończą się niestety w przewidywalny sposób. Można by powiedzieć, że rebelia jest naturalnym przeznaczeniem starego kanonu.

Bohaterowie

Książka przedstawia losy osób związanych z powstaniem i krótkim życiem pierwszej Gwiazdy Śmierci. Na stronach opowieści pojawiają się znane już postacie jak Tarkin, Darth Vader, admirał Motti czy Daala. Poza nimi obecni są bohaterowie tacy jak doktor Kornell Divini „Uli”, znany z serii Medstar, duet prowadzący imperialną kantynę Memah Roothes i Rodo, architekt Teela Kaarz, pilot myśliwca TIE Teela Kaarz czy bibliotekarz Atour Riten. Opowieści z Gwiazdy Śmierci nie mogły obejść się bez najważniejszej postaci, czyli tego, który pociągał za dźwignię super lasera, Tenna Granneta. Poznajemy go z dwóch stron, tej gdzie z dumą uruchamia swoją potężną broń i tej gdzie sam siebie uznaje za największego zbrodniarza galaktyki. Ze wszystkimi nowymi postaciami problem jest ten sam, a konkretnie zamiast ich imperialnej perspektywy, dostajemy jedynie wyczekiwanie, kiedy to staną po stronie rebelii.

Fabuła

Fabuła jest bardzo trudna do oceny, bo chociaż nie jest wielce skomplikowana, niektórzy powiedzieliby nawet, że jest ascetyczna w zawroty akcji, to książkę czyta się przyjemnie. Znając dokładnie los Gwiazdy Śmierci, czytelnik może skupić się na wątkach poszczególnych bohaterów i powolne ich zazębianie celem doprowadzenia do konkretnego finału. W drodze do tego miejsca przewija się zniszczenie Alderaana, a szczególnie jak na to zareagowała załoga, nieudany atak rebeliantów i pierwsze testy super lasera. Nie jest to nic wyjątkowego czy zaskakującego, ale autorzy postarali się, aby czytało się to przyjemnie.

Perspektywa

Dużym minusem książki jest brak tej imperialnej perspektywy, którą miała ona ukazać. Większość z bohaterów to produkt prostego schematu – od zachwytu imperium po obowiązek przystąpienia do rebelii. Ich zachowanie było do przewidzenia od pierwszej strony. W tej materii pozostaje nam jedynie czekać na tegoroczną premierę książki „Inferno Squad”, która ma zaprezentować imperialną perspektywę na poważnie. Trochę mniejszym minusem jest układ książki, która choć jest rodzajem gwiezdnowojennych opowieści, to napisana jest jak jedna długa powieść. Podzielenie tego na pojedyncze opowiadania miałoby większy sens i poprawiło czytelność tej pozycji. Plusem na pewno jest ukazanie ogromu stacji kosmicznej i toczącego się w niej życia, od bitew z rebeliantami po wizyty w kantynie na drinka.