Złe miłego początki?
Koniec i Początek był dla mnie książką ważną. Była to pierwsza powieść nowego kanonu, jaką przeczytałem i pierwszą książka Star Wars, po jaką sięgnąłem od wielu, wielu lat. Nie był to powrót, jaki sobie wymarzyłem. Powiedzmy sobie szczerze, to co zaserwował fanom Chuck Wendig było po prostu słabe. Jednak ja, napędzany odkrytą w sobie na nowo Mocą, książkę „zmęczyłem” i nawet próbowałem znaleźć w niej jakieś pozytywy.
Dlatego też do drugiej odsłony trylogii – Długu życia – podszedłem bez przesadnych uprzedzeń. Ale nie obiecywałem już też sobie za wiele, by nie narażać się na kolejne rozczarowanie. Zamiast tego było jednak zaskoczenie, o dziwo pozytywne. Oto bowiem Chuck Wendig stworzył w końcu coś w najgorszym razie przyzwoitego. Książkę, którą czyta się z autentycznym zainteresowaniem i bohaterów, na których nareszcie zaczyna nam zależeć.
Siła postaci
To właśnie oni, mówiąc kolokwialnie, robią różnicę. W pierwszej części w najlepszym wypadku budzili oni niezdrowe, acz mocno umiarkowane zainteresowanie swoją odmienną orientacją seksualną (Sinjir Rath Velus), a w najgorszym skrajną irytację (przynajmniej na mnie tak działał Temmin). I tylko Pan Bones się bronił, bo najwyraźniej mordercze droidy-socjopaci mają w sobie coś, co sprawia, że nie da się ich nie lubić.
W Długu Życia jest już dużo lepiej. Sinjir (i jego relacja z Jas) zostaje bardzo ciekawie rozbudowany i staje się dla mnie zdecydowanie najciekawszą postacią całej trylogii. Zabracką łowczynię nagród też poznajemy z więcej, niż jednej strony. Norra pozostała nudna i „mamuśkowata”, ale akurat do niej to idealnie pasuje i jest spójne z tym, co widzieliśmy dotychczas. I tylko Temmin zaliczył regres, bo wydaje się być jeszcze bardziej irytujący, a jego działania i okazywane emocje, jeszcze bardziej niezrozumiałe i nie pasujące do całości fabuły.
Kolejnym pozytywem jest natomiast dalszy rozwój i perypetie Wielkiej Admirał Raei Sloane, która wyrasta na gwiazdę ery postimperialnej, a preporządkowej. Ale okazuje się, że nie jest ona aż taką szychą, jak sama chciałaby myśleć, i jak wynikać mogło z pierwszej części trylogii. A wszystko to za sprawą tajemniczego Galliusa Raxa. Persony, którą wiele łączy z samym Imperatorem Palpatinem oraz planetą Jakku (zanosi się na to, że w trzeciej części trylogii poznać możemy jej tajemnicę). Osoby, która widziała powstanie i upadek Imperium… No może nie do końca, tym niemniej Gallius jest postacią, która może jeszcze sporo namierzać i odegrać rolę znaczniejszą, niż nam się wydaje. Dlatego też warto poznać jego początki – i oto kolejny argument przemawiający na korzyść powieści.
No ale przecież książka nazywa się Dług życia, a doskonale wiemy, co to oznacza! Han i Chewie! Ale pojawili się oni w zupełnie innej formie, niż można było przypuszczać. W powieści Koniec i Początek skrzykiwali oni zaprzyjaźnionych awanturników, by wyzwolić Kashyyyk. W Długu życia następuje spory przeskok. Wiemy, że inicjatywa wyzwoleńcza szybko upadła, a Chewie dostał się do niewoli. Han ma zatem kolejną misję, czy wręcz krucjatę i nie spocznie, dopóki nie doprowadzi jej do szczęśliwego końca. Lub umrze, bo determinacja, z jaką dąży do celu sprawie, że nie raz pozostaje ślepy, na wszystko, co dzieje się dookoła. Jest to drobny zgrzyt charakerologiczny, sugeruje bowiem poważny regres Hana Solo. Na tym etapie jego życia (spodziewa się wszak dziecka) wyzbyć się już powinien, aż takiej porywczości i lekkomyślności, która mu teraz po prostu nie przystoi.
A fabularnie?
Ale dość już o postaciach (choć Lei, której także jest sporo, również należałoby się kilka słów), bo wypada jeszcze w kilku słowach napisać o fabule. Tutaj nie ma już może wielkich fajerwerków, ale dostajemy kilka, naprawdę interesujących smaczków, jak choćby wspomniane „liźnięcie” tajemnicy, jaką skrywa Jakku. Pewnym zaskoczeniem jest też dla mnie fakt, że w zaskakująco mało miejsca poświęcono samym walkom o wolność ojczyzny Wookieech. Spodziewałem się, że to będzie główną osią fabularną, a koniec końców okazało się właściwie tylko dodatkiem, otwierającym drogę do dalszego rozwoju fabuły.
Zresztą w ogóle cała „jasna strona” akcji blednie, w porównaniu do tego, co rozgrywało się po drugiej stronie barykady. Z wielką ciekawością i niecierpliwością będę czekał na dalsze losy Admirał Sloane, która znalazła się nagle w zupełnie nowej dla siebie sytuacji. Znając ją, na pewno jakoś sobie poradzi, pytanie tylko, kim się wtedy stanie?
To i inne pytania już wkrótce znajdą swoją odpowiedź, bowiem światowa premiera trzeciej, ostatniej części trylogii Koniec i Początek już za niecałe dwa tygodnie. Oczywiście na jej polskie wydanie przyjdzie nam poczekać nieco dłużej, więc w tak zwanym między czasie zachęcam Was do lektury Długu życia. Jeśli Koniec i Początek głęboko Was rozczarował, będziecie mile zaskoczeni. A jeśli pierwsza część przypadkiem Wam się podobała, teraz będziecie wniebowzięci.
PS. Pan Bones też się oczywiście pojawia. Przeszedł kolejne, ciekawe modyfikacje i jest morderczy, jak nigdy wcześniej.