Zdecydowanie zakupoholikiem nie jestem, bo choć owszem, jest wiele rzeczy, które bardzo chętnie i bez opamiętania bym kupował, jednak jestem też krakusem do cna, a to zobowiązuje. Niektórzy powiedzieliby więc, że jestem skąpy, ale ja uważam, że jestem po prostu oszczędny i a swoje wydatki staram się jak najmocniej racjonalizować. Aczkolwiek jest jeden wyjątek…

Mam tutaj na myśli jedzenie i zakupy ogólnospożywcze, zatem gdy idę do marketu, hamulce może nie zanikają całkowicie, ale ulegają znaczącemu osłabieniu. Oczywiście skutkuje to tym, że na zakupy spożywcze bardzo chętnie chodzę… A raczej chodziłem, bo dziś mam już tego serdecznie dość. Niestety drugi z rzędu wieczór w centrum handlowym (wciąż czuję ogromny opór przed nazywaniem tego galerią) przedzierając się między hipermarketowymi półkami i walcząc ze współzakupantami (to dotkliwe było szczególnie dziś) bardzo skutecznie ostudził mój zapał i sprawił, że wszelkiej maści zakupów mam dziś serdecznie dość.

Dlatego też biorę w garść ulubione piwko (które udało mi się na szczęście dziś upolować) i zabieram się do oglądania czegoś łatwego, lekkiego i przyjemnego.