Sporo w ostatnich dniach pisałem o malowaniu, które sam uskuteczniałem, ale cokolwiek bym nie mówił, czy nie myślał, to na przychodzącej czasami fali samokrytycyzmu, przyznaję, że malować nie umiem ni w ząb. Niestety Bozia poskąpiła mi jakichkolwiek talentów graficznych. Ale są na szczęście tacy, którzy mają go pod dostatkiem. Dziś będzie więc o kimś, kto maluje wybornie, ale chyba jeszcze ciekawszy jest jej wybór nośników.

Mandi Ilene (http://www.mandiilene.com/), artystka z Florydy, bo o niej będzie dzisiaj mowa, choć od najmłodszych lat malowała na papierze, płótnie czy meblach, dopiero gdy zaczęła malować na ludzkiej skórze, odkryła swe prawdziwe powołanie. Oczywiście body painting może dotykać najróżniejszej tematyki, jednak ja, jak zwykle, skupię się na twórczości związanej ze Star Wars.
Oto prace Mandi:

 

Takich szturmowców nigdy za dużo

 

Można i tak podejść do kwestii słynnego bikini 🙂

 

A C-3PO jak zawsze jakiś taki…

 

Ciekawe gdzie pochowała całą tę kontrabandę 🙂

 

Ciekawe czy zawsze strzela pierwsza…

 

Vader już nie taki mroczny
A tutaj to w ogóle bardzo przyjacielski 🙂
A na koniec artystka (druga od lewej) ze swoimi pracami