Scenariusz: Kieron Gillen
Rysunki: Salvador Larroca

Przyznam szczerze, że po świetnej części trzeciej cross-overa Vader Down, na kolejną, czwartą czekałem z dużą niecierpliwością. W końcu się doczekałem, ale wraz z czternastym numerem serii Darth Vader, przyszło lekkie rozczarowanie.

Pierwszy zarzut jaki można mieć, to za mało Vadera w Vaderze. Ma on praktycznie jedną scenę (podzieloną na dwie części), która ma być rozwiązaniem cliffhangera z poprzedniej części cross-overa, ale owo rozwiązanie jest jakieś takie nie do końca zrozumiałe, a przez to ja miałem wrażenie, że mocno naciągane.

Niewiele więcej (a może nawet mniej) do powiedzenia w tym numerze miał Luke, którego także mogło by nie być. Leia natomiast pozostaje Leią ze swoją irytującą momentami praworządnością i idealizmem oraz przewidywalną gotowością do największych poświęceń.

Numer w moich oczach ratują czarne charaktery. Po jednym z nich (Triple Zero) spodziewać się tego było można, bo do tego nas już przyzwyczaił, drugi natomiast, czyli łowca nagród Krrsantan w końcu się rozkręcił i wziął na warsztat swego ziomka Chewbaccę, w czymś, co w kolejnym numerze może przerodzić się w epickie starcie dwóch wookieech.

Bardzo mocne wejście miał także jeden z rywali Vadera do względów Imperatora – Commander Karbin, którego w końcu widzimy w pełnej, bojowej okazałości i który zaczyna mocno przypominać jednego ze znanych z Trylogii Prequeli antagonistów. Nie wspominając o tym, że jego pojawienie sprawia, że Rebelianci na Vrogas Vas z myśliwych, w jednej chwili stali się zwierzyną.

Koniec końców nie był to zły numer, ale na tle innych numerów Dartha Vadera i poprzednich części cross-overa Vader Down wypadł jednak słabiej, stąd taka, a nie inna ocena: 6/10