Przy okazji odświeżania przez AXN wszystkich dotychczasowych części Gwiezdnych Wojen stacja, za pośrednictwem różnych strony, portali i blogów, przygotowała dla fanów całkiem sporo konkursów. Ja oczywiście skwapliwie wziąłem w nich wszystkich udział (przynajmniej tych, które znalazłem, ale jak ktoś jakieś zna, niech daje cynk) w nadziei, że choć w jednym uda się coś wygrać.

Ale piszę o tym dlatego, że jedno z pytań konkursowych brzmiało: Jaka byłaby Twoja wymarzona rola w „Gwiezdnych Wojnach”. Zastanowiłem się, podumałem, rozważyłem wszystkie za i przeciw i oto, co mi wyszło:

Moja wymarzona rola w "Gwiezdnych Wojnach" to... To bardzo trudne pytanie. Oczywiście na początku nasuwa się odpowiedź - Rycerz Jedi. Któż nie chciałby być personą poważaną i cieszącą się ogromnym autorytetem, a do tego po mistrzowsku władać niemałą Mocą. Jednak kiedy przypomnę sobie ascezę, powściągliwość i trwający latami żmudny trening, stwierdzam, że nie miałbym cierpliwości i siły woli wystarczającej, by zostać rycerzem Jedi.

Może zatem pilot awanturnik? Wagabunda bez domu i rodziny, który nigdzie nie zagrzewa miejsca, a do szczęścia wystarczają mu szybki statek, celny blaster i wierny kompan. Ale nie, ja uwielbiam leniwe, domowe wieczory w domowym zaciszu, więc i emocjonujące życie balansując na granicy prawa nie jest dla mnie.

Ale taki huttowski gangster wydaje się być już czymś dla mnie! Całe dnie upływają mu na jedzeniu, błogim lenistwie i ewentualnie liczenie pomnażającego się majątki i zabawy ze swoim pupilem (Rancorem). Nie wspominając o seksownej niewolnicy trzymanej na łańcuchu. Jest tylko jedno ale - na Hutta jestem zbyt przystojny, więc o ta rola odpada.

Z oczywistych względów wykluczam też rolę księżniczek, małych odrażających stworów pustynnych, czy też małych, słitaśnych stworów leśnych. Co zatem pozostaje dla człowieka niewielu słów, ale znaczących czynów, lojalnego i zdeterminowanego, o słusznej posturze i zarośniętym obliczu, a mimo to potrafiącego być łagodnym, niczym baranek, który dodatkowo uwielbia wszelkiego rodzaju gry, ale nienawidzi w nich przegrywać, a do tego wszystkiego pozbawionego parcia na ekran i egocentrycznych zapędów?

O tak, moja wymarzona postać, to doświadczony, acz wciąż dość młody (nie więcej, niż 150 lat) Wookie... będący oczywiście nieustraszonym jedi, najlepszym pilotem w galaktyce, posiadającym najszybszy statek, a jednocześnie będący dziedzicem niewyobrażalnej fortuny najstarszego z huttowskich rodów (ale nie pytajcie, jak do tego doszło).