Wrzucałem dziś na FB link do pewnego artykułu. Tekst sam z siebie był niestety tragicznie słaby (oceniam styl, nie zawartość merytoryczną), ale poruszał temat mody  to natchnęło mnie do dzisiejszego wpisu.

Powiem szczerze, że często denerwują mnie dzisiejsze mody, nie śledzę ich i absolutnie nie staram się w nie wpisywać, ale to one czasami, chcąc nie chcąc, wpisują się we mnie. Jeżdżę na rowerze (od dawna), ale bynajmniej nie jestem hipsterem (tym nurtem gardzę jak mało którym), mam brodę i ogólnie zarost (też od dawna), ale nie jestem jakimś zniewieściałym lumberseksualistą. Chodzę w tym, co jest wygodne i w czym dobrze się czuję. Niestety z uwagi na moje nieliche gabaryty mam często problem z nabycie ubrań. Dawno temu zrezygnowałem już z odwiedzania odzieżowych sieciówek, bo ich XXL, to ubranka na chłopczyków gdzieś o 15 cm ode mnie niższych i pewnie z 25 kg mniejszych. Nie jestem przy tym jakimś grubasem i może w tym tkwi problem, bo producenci ubrań najwyraźniej zakładają, że jeśli ktoś ma prawie 2 metry, to od razu musi mieć bandzioch wielkości plażowej piłki, także jeśli dajmy na to szukam spodni, to jeśli znajdę jakieś o odpowiedniej długości, to w nich pływam, a jeśli w obwód w pasie się zgadza, to nogawki kończą się tuż za kolanami.

Jednak raz na mniej więcej na dekadę, trafiają mi się, jak ślepej kurze ziarno, spodnie idealne (przyczepiłem się tak do spodni, bo z nimi mam największe problemy, no i z butami, ale to już zupełnie inna, jeszcze bardziej traumatyczna historia) i to o dziwo w sklepie sieciowym, w galerii jakiejś zlokalizowanym. Oczywiście kupując je nie wiem jeszcze, że są idealne, więc zamiast wykupić ich cały nakład, kupuję jedną jedyną parę. A potem się wkurzam na politykę sklepów ze szmatami. Bo ja rozumiem, że kobiety łakną cały czas nowych ciuchów, płyną z wartkim prądem zmieniających się trendów, więc kolekcje trzeba im kilka razy do roku zmieniać i nigdy do staroci nie wracać. Ale faceci? Przecież typowy facet (nie mówię tutaj o hipsterach, czy pożal się boże „drwalach”) jak coś sobie upatrzy, to chodzić w tym może do oporu. Po co więc zmieniać im kolekcje z taką samą częstotliwością? Po co zmieniać w ogóle? BEZ SENSU!

Wiem wiem, być może nieco dramatyzuję i przynudzam, ale to wszystko z żalu, siedzę oto bowiem w spodniach idealnych, najlepszych jakie w życiu miałem, a które kupiłem już lat temu chyba z 8 co najmniej i świadomy jestem, że niedługo już w nich posiedzę, bo dożywają one w końcu kresu swoich dni, a sklep Tatum, w którym je kupiłem, jakoś nie kwapi się, by ten wzór przywrócić.