Moje mieszkanie, a w szczególności jego lokalizację i otoczenie bardzo, ale to bardzo lubię (aż żal, że to tylko wynajem, a nie własne gniazdko), ale są takie chwile, gdy miewa ono poważne minusy. Na przykład wtedy, gdy na pobliskim mini lotnisku odbywa się doroczny Piknik Lotniczy. W najprzeróżniejszych, często bardzo ciekawych samolotach latających nad całą okolicą nie było by może nic złego, gdyby nie fakt, że po całej nocy grania w karty i przejechanych niemal trzystu kilometrach chciałem choć trochę odespać. Niestety okazało się to trudniejsze, niż myślałem.