Wydawnictwo Egmont uraczyło nas już drugą częścią „Gdzie jest Wookiee?”, czyli książką dla dzieci polegającą na ćwiczeniu spostrzegawczości. Na pewno wszyscy słyszeli o książkach z serii „Gdzie jest Wally?„, w których na każdej stronie znajdziemy gęsto zaludnione lokalizacjce, w których trzeba odnaleźć głównego bohatera, czyli przebranego w czerwono-białe ubranie Wally’ego. „Gdzie jest Wookiee?” jest oczywiście gwiezdnowojennym odpowiednikiem tejże serii, a pośród tłumów mieszkańców odległej galaktyki musimy odnaleźć włochatego kompana Hana Solo, czyli Chewbaccę.

Zawartość

W „Gdzie jest Wookiee? 2” znajdziemy lokalizacje z nowszych filmów spod szyldu Star Wars, czyli z „Przebudzenia Mocy” i „Łotr 1„, ale również z dwóch pierwszych trylogii (np. lądowisko 94, czy fabrykę droidów na Geonosis). W każdej lokalizacji, zajmującej dwie strony książki, znajdziemy mnóstwo postaci, które bardzo dobrze pasują do otoczenia. Autor rysunków, Ulises Farinas, zadbał o to, żeby wszystkie postaci wyglądały jak żywcem przeniesione z filmów, wzorując się na kostiumach zarówno bohaterów pierwszoplanowych, jak i statystów.

Rysunki są miłe dla oka. Styl rysowania zdecydowanie skierowany jest do młodszych odbiorców (przez co strzelaniny wyglądają na tyle bajkowo, że można faktycznie udostępnić książkę dzieciom). Na szczęście, mimo tego, zachowany jest duży poziom szczegółowości ilustracji. Każdą stronę ogląda się z przyjemnością.

Bardzo spodobał mi się pomysł umieszczania tu i ówdzie elementów nie pasujących bezpośrednio do danej epoki, np. buzz droid z Zemsty Sithów dobierający się do kadłuba Home One. Takich smaczków jest znacznie więcej. Nie zdradzę więcej, gdyż uważam odnajdywanie ich za wielką frajdę dla fanów Star Wars w każdym wieku.

Ciekawym sposobem na utrudnienie odnalezienia Chewiego jest umieszczenie na rysunkach kilku innych Wookieech (których autor przedstawia na jednej z pierwszych stron książki). Jest to świetna okazja, żeby zapoznać się z mniej znanymi postaciami Wookieech. Dzięki temu zabiegowi czasem trzeba naprawdę mocno się przyjrzeć, żeby odnaleźć drugiego pilota Sokoła Millennium.

Każda ilustracja zawiera informację o tym jakie miejsce przedstawia, jego krótki opis oraz listę bardziej znanych postaci, które na danym rysunku można odnaleźć.

Po pewnym czasie niektóre szczegóły już się zauważa automatycznie, przez co po dłuższym przyglądaniu się łatwo jest już odnaleźć różne postaci. Myślę, że po dłuższej przerwie będzie można do tej książki wrócić i znowu się pobawić w odnajdywanie.

A co na to dzieci?

Mam szczęście być ojcem dwuipółletniej Mai, która na razie zna Gwiezdne Wojny z krótkich opowieści taty, figurek i maskotek porozstawianych w domu i z książeczek dla dzieci. Ostatnio wypożyczyliśmy z biblioteki książkę o podobnym profilu do „Gdzie jest Wookiee?” i bardzo jej się spodobało wyszukiwanie postaci na obrazkach. Był to więc idealny moment, żeby wraz z Mają poszukać Wookieech. Gwiezdnowojenna publikacja okazała się być bardziej skomplikowana, niż wypożyczona z biblioteki książka. Odnalezienie samego Chewbacci okazało się dla mojej pociechy trochę zbyt żmudne. Postanowiliśmy zatem skupić się na odnajdowaniu samych Wookieech (łatwiej znaleźć dowolnego włochatego, brązowego stwora, niż konkretnie Chewiego). To już poszło lepiej.

Książka bardzo ją zainteresowała wielością szczegółów i kolorami. Zainteresowały ją też znane elementy (miecze świetlne, „samoloty” – czyli myśliwce…). Bardzo długo potrafi przyglądać się jednemu obrazkowi, odnajduje różne sytuacje i o nich opowiada.

Jedynym mankamentem tej książki z punktu widzenia mojej córeczki jest brak Yody, czyli jej ulubionej postaci. Chyba muszę zainwestować w część pierwszą…

Na pewno starsze dziecko (a już szczególnie takie, które ma już za sobą seans Gwiezdnych Wojen) będzie się przy tej pozycji jeszcze lepiej bawić (podobnie jak ja).

Podsumowanie

Gdzie jest Wookiee? 2” jest świetną rozrywką dla fanów Star Wars w każdym wieku, aczkolwiek najwięcej zabawy będą mieli najmłodsi. Bardzo ubogacające są poszukiwania wraz z dziećmi, odkrywanie ukrytych na obrazkach niespodzianek i uczestniczenie w ich radości z odnajdowania poszczególnych bohaterów sagi. Jest to bardzo ładnie wydana książka, w twardej oprawie, z bogatymi rysunkami. Nadaje się już dla dwuipółlatków, ale myślę, że dla przedszkolaków, którzy znają już filmy, ksiązka przyniesie najwięcej zabawy. Warto będzie do niej raz po raz wracać.