Tytuł: Twin Suns
PONIŻSZA RECENZJA ZAWIERA SPOILERY
Zbliżamy się powoli do finału 3. sezonu Rebeliantów i zaczyna się robić ciekawie. Twórcy serialu w tym tygodniu zaprezentowali odcinek dość minimalistyczny pod względem akcji, ale za to im bliżej końca odcinka, tym oczy się bardziej otwierały z przejęcia. Można nawet powiedzieć, że to odcinek historyczny, bo kończy się pewna era w historii świata Gwiezdnych Wojen…
Buntownik z wyboru
Ezra budzi się w nocy i słyszy urywaną transmisję gdzieś zza ściany. Każdy od razu rozpozna ten głos – to Obi-Wan Kenobi! Po chwili rozpoznajemy, że to wiadomość, którą Mistrz Jedi zostawił w świątyni ostrzegająca rycerzy, którzy przeżyli Rozkaz 66, przed podstępem Imperatora. Ezra dociera do pokoju Kanana, gdzie widzi holoprojekcję Kenobiego unoszącą się nad holocronem i pulsujący na czerwono holocron Sithów.
This is a message for all surviving Jedi.
A new hope will emerge.Obi-Wan Kenobi
Ezra próbuje przekonać dowództwo, że zachowanie holocronów oznaczać może to, że Darth Maul odnalazł Obi-Wana, jednak nie przekonuje nikogo. Postanawia wiĘc ukraść… ekhem… „pożyczyć” A-Winga i ostrzec Kenobiego osobiście przez zbliżającym się wrogiem. Bez jego wiedzy na pokład władował się także Chopper. Ezra, wiedziony przez, również „pożyczone”, elementy holocronów dociera na Tatooine, gdzie, po krótkiej przygodzie z Tuskenami (która kończy się zniszczeniem A-Winga), udaje się na pustynię. Tam rozładowuje się Chopper, a Ezra słabnie. I tak dobrnęliśmy do 3/4 odcinka i tutaj zaczyna się dziać…
Hello there…
Duet naszych bohaterów zostaje uratowany przez nikogo innego, jak samego Obi-Wana Kenobiego. Chopper jest podłączony do zasilacza (takiego samego jakiego użył Luke Skywalker do ładowania R2-D2 na Dagobah w Imperium Kontratakuje).
A Obi-Wan… wygląda jak nieco odmłodzony, ale już mocno posiwiały, Alec Guiness. Jest to pierwszy raz kiedy widzimy mojego ulubionego Mistrza Jedi w Rebeliantach. Głosu użyczył mu Stephen Stanton. I zrobił to moim zdaniem rewelacyjnie. Postać Kenobiego jest też świetnym przykładem tego, jak znacznie lepiej wyglądają modele i tekstury użyte w Rebeliantach w porównaniu do Wojen Klonów. Styl jest mniej kreskówkowy i Mistrz wygląda naprawdę świetnie.
Obi-Wan spędził ładnych parę lat na Tatooine, miał dużo czasu na przemyślenia, więc nabrał już tej mądrości, jaką pamiętamy z Nowej Nadziei. Jest spokojniejszy, bardziej skupiony, niż Obi-Wan z Wojen klonów czy Zemsty Sithów. Poucza Ezrę, który rozumie, że został użyty jako przynęta i doprowadził Maula do Obi-Wana. Kenobi daje młodemu Bridgerowi wskazówki, jak wydostać się z planety i wtedy na scenę wkracza Maul…
The circle is now complete
Odkąd Maul powrócił na ekrany w serialu Wojny klonów dążył do tego, by zemścić się na Kenobim. Szczególnie to pragnienie widać było właśnie w Rebeliantach. Teraz Sith dopiął swego – stanął twarzą w twarz ze swoim najgorszym wrogiem. Jeszcze przy ognisku z Ezrą Obi-Wan stwierdził, że nie zamierzał walczyć z Maulem (oczywiście wiedział o jego obecności bez pomocy Bridgera), ale teraz było to nieuniknione.
Obi-Wan Kenobi i Darth Maul stają naprzeciwko siebie po raz kolejny! Już widać, że będzie to ostateczna walka! Maul domyśla się, że stary Jedi kogoś chroni na tej pustynnej planecie. Obi-Wan wie, że musi ochronić swój sekret za wszelką cenę.
Kenobi uruchamia swój miecz jako pierwszy i przyjmuje swoją ulubioną postawę wyjściową (którą znamy z prequeli), aby po chwili zmienić ją na postawę identyczną, jaką przyjął Qui-Gon Jinn tuż przed ostatnim starciem z Maulem. Zaczyna się walka, Sith rozpoznał pozę Jedi i spróbował zaatakować dokładnie w ten sam sposób, w jaki pokonał Qui-Gona – czyli po zablokowaniu ciosu przeciwnika ogłuszyć go uderzeniem rękojeścią w twarz. Ale Obi-Wan jest przygotowany, uderza z góry przecinając rękojeść miecza Maula, raniąc go śmiertelnie.
Quicker, easier, more seductive
Ostateczna walka między Obi-Wanem i Maulem trwała kilka sekund. Dowodzi to, że jednak jasna strona jest w stanie pokonać ciemną – przez spokój, opanowanie, mądrość. Mądrością wykazał się tutaj Obi-Wan przez udanie, że będzie walczył tak, jak Qui-Gon. Maul w swoim gniewie i pragnieniu zemsty połknął haczyk. Walka była krótka, jak w filmach samurajskich. Precyzyjne ruchy doprowadzające do szybkiego pokonania przeciwnika bez zbędnego machania mieczem. To dopiero klasa!
W swoich ostatnich słowach Maul zapytał Obi-Wana czy ten, którego chroni to „wybraniec”. Kenobi potwierdził. I tutaj się mocno zastanawiam… Czy wybrańcem jest faktycznie Luke Skywalker, czy jednak nie był to Anakin, tak jak twierdził Qui-Gon (w końcu to Anakin się nawrócił i poświęcił życie zabijając Imperatora). Ale to już materiał na inny artykuł i zobaczymy co z tym zrobią nowi włodarze Lucasfilmu.
A new hope will emerge
Jak tylko usłyszałem głos Obi-Wana na samym początku odcinka – już wiedziałem, że będzie się działo. Nie spodziewałem się, że aż tyle. Trochę spowolniło w środku, kiedy Ezra trafił na Tatooine, kiedy kolejny raz miał wizję Maula – już się bałem powtórki z jednego z poprzednich odcinków. Ale twórcy dali radę.
Odcinek jest dość surowy, nie ma za dużo lokalizacji (na Tatooine widzimy praktycznie tylko pustynię), ale dzięki temu można się w pełni skupić na głównym wątku i docenić zakończenie historii Dartha Maula. Odcinek zakończony jest w pięknym stylu – zdobycie myśliwca Maula przez Ezrę oraz Obi-Wan spoglądający na dom Larsów i widoczny w oddali Luke Skywalker…
Warto obejrzeć ten odcinek, sam mam ochotę obejrzeć go jeszcze przynajmniej raz. Z niecierpliwością czekam na finał sezonu i zastanawiam się, czy uda mu się przebić „Twin suns”.