No, I am your father.

Jest to chyba najczęściej kojarzony, przytaczany i… mylony cytat postaci Dartha Vadera. Niemal z miejsca podbił on serca fanów od najmłodszych do najstarszych, i to pomimo tego, że w pierwszym filmie dostał zaledwie 12 minut czasu ekranowego. Jednak uwielbienie fanów (i Kylo Rena) towarzyszy mu do dziś. A dlaczego zaczynam recenzję od takiego stwierdzenia? Ponieważ film I am your father, to po części wyjaśnienie fenomenu czarnego charakteru, którego pokochały miliony.

Jest to film dokumentalny z 2015 roku stworzony przez dwóch Hiszpanów: Marcos Cabotá i Toni Bestard. W samym filmie spotykamy się Marcosem, który jest naszym przewodnikiem i zarazem po części narratorem całego filmu. Jako fan Gwiezdnych Wojen od zawsze uwielbiał Dartha Vadera, a i również Davida Prowse’a, którego poznał osobiście.

Od razu uprzedzam, że recenzja będzie zawierać śladowe spoilery, dlatego jeżeli ktoś jeszcze nie oglądał tego filmu czyta na własną odpowiedzialność.

Jak wiadomo głosem tej postaci jest James Earl Jones, w Powrocie Jedi, jako Anakina możemy zobaczyć Sebastiana Shawna, dokument jest jednak o aktorze, który odpowiedzialny jest za fenomen Vadera poprzez jego gestykulację, postawę i fizyczne górowanie nad innymi. Mowa oczywiście o nikim innym jak o Davidzie Prowse’ie.

Choć film ma opowiadać o Davidzie, to jednak nie jest poświęcony stricte jemu. Zobaczymy w nim również reakcje fanów, czy urywki z konwentów, kiedy to widać, że miłośnicy Gwiezdnej Sagi bardzo dobrze wiedzą, kto krył się za maską Vadera w Oryginalnej Trylogii. Pokazuje to fenomen równy Boba Fettowi, który również pojawił się w niewielu ujęciach, a jego postać przypadła do gustu fanom w sposób niezwykły. Wróćmy jednak do Mrocznego Lorda.

W głównym stopniu film opiera się na próbie dowiedzenia się dlaczego to nie David Prowse został „twarzą” Vadera. Reżyser dokumentu postawił sobie za cel ustalić dlaczego zdecydowano się upokorzyć (nie ma na to innego słowa) aktora, który przez wszystkie trzy części grał zakutego w zbroję Anakina. I tutaj mógłbym już naprawdę polecieć z opisem fabuły i spoilerami, ale to by tylko zepsuło oglądanie.

Jak przystało na film o Darthcie Vaderze, ukazana została w nim ciemna strona, jednak nie Mocy, a Lucasfilmu. Twórcy dokumentu (prywatnie wielcy fani Gwiezdnych Wojen) nie pozostawiają wątpliwości, co sądzą o o postępowaniu studia, a ich film z jednej strony piętnuje afront, jaki spotkał Davida Prowse’a ze strony Lucasfilm, a z drugiej oddaje hołd aktorowi, który w znaczniej mierze przyczynił się do powstania fenomenu Darha Vadera. I to pomimo tego, że na ekranie nie zobaczyliśmy jego twarzy, ani nie usłyszeliśmy jego głosu.

Uwaga duży spoiler. Reżyser idzie jednak krok dalej. Nie tylko stawia na piedestale Davida Prowse’a, który niemal zawsze jest pomijany w zaproszeniach na najważniejsze imprezy związane z uniwersum Star Wars, ale również daje temu wiekowemu aktorowi (w tym roku skończy 82 lata) możliwość odtworzenia sceny, która została mu zabrana kilkadziesiąt lat temu.

A stanowisko Lucasfilm? Cóż, dokument został nagrany w 2015 roku, a czy ktoś z Was miał okazję już wcześniej zobaczyć tą scenę? Więcej mówić chyba nie trzeba.

W samej produkcji możecie zobaczyć nie tylko Davida. W rozmowie z twórcą pojawiają się także Kenny Baker, Jeremy Bulloch, producenci, ludzie od efektów specjalnych i inni w różny sposób powiązani z Gwiezdną Sagą. Niestety nie uświadczymy tutaj wywiadu z samym Georgem L., który odmówił wystąpienia w tym filmie.

Wraz z rozwojem filmu dowiadujemy się również przyczyny, dla których Lucas, mówiąc kolokwialnie, wściekł się na Prowse’a. Możemy się też domyślać, że właśnie to uczyniło z aktora swego rodzaju persona non grata. Udało się również dojść do faktu, że David wcale nie był winien tego, co mu się zarzucało.

Podsumowując, to jest to film, który koniecznie trzeba obejrzeć. Dla każdego fana Gwiezdnych Wojen, jak i Dartha Vadera jest on pozycją obowiązkową.

Film ten pokazuje w sposób dogłębny, jak rola Dartha Vadera odcisnęła swoje piętno na osobie Davida Prowse’a, ale ukazuje jego inne aspekty jego osoby i kariery. Jak na przykład produkcja Frankenstein i potwór z piekła z 1974 roku, gdzie zagrał obok Petera Cushinga. Wszystko to pozwala nam uświadomić sobie z pełną mocą, jak mało doceniany, zapomniany i wręcz ignorowany przez Lucasfilm jest aktor odpowiedzialny za wykreowanie postaci, która wyznaczyła nowy obraz zła absolutnego w historii kinematografii.

A na koniec coś do zastanowienia i refleksji. Kiedyś Darth Vader był ciałem Davida Prowse’a i głose Jamesa Earla Jonesa. Dziś, jak zobaczycie w filmie, głos David jest bardzo podobny do Jamesa. Przypadek? No nie sądzę. Moc silna w nim jest.

A Wy oglądaliście już ten dokument? Jeżeli nie macie szansę obejrzeć go na platformie NetFlix, od niedawna film ten jest bowiem dostępny również dla użytkowników z Polski.

Jakie macie wrażenia po obejrzeniu tego filmu? Dajcie znać w komentarzach.