Czasem opłaca się odkurzyć półkę z książkami i przeczytać pozycję, która choć nie jest już częścią kanonu, to nadal warto ją znać.

RECENZJA KSIĄŻKI - The Old Republic: Fatalny Sojusz

Polska okładka książki The Old Republic: Fatalny Sojusz

I choć faktycznie kanon został uszczuplony i wyrzucono z niego wszystkie powstałe wcześniej pozycje, jednak dlaczego nie można by zagłębić się w EU, które istniało przed przejęciem praw do Star Wars przez Disneya? Szczególnie, że znajdziemy tam wiele ciekawych książek.

The Old Republic: Fatalny Sojusz, Seana Williamsa, powinien być dobrze znany graczom The Old Republic, ponieważ to na jej podstawie powstała ta powieść.

Jeżeli poszukujecie miejsca, gdzie wartka akcja przeplata się z innymi działaniami, a miecz świetlny jest równie użyteczny co snucie intryg i przebiegłość? Świetnie trafiliście. Książka ta bowiem zabiera czytelnika w podróż, która pozwala poznać historię z kilku punktów widzenia. A dokładnie z czterech.

Głównym bohaterem… A raczej głównymi bohaterami są: padawan jedi, uczennica sithów, szmugler, madalorianin, przedstawiciel Republiki oraz szmugler. Barwna Kompania prawda? A co jeżeli połączyć to wszystko w jedno i powiedzieć, że będą oni współpracować? Nie, to nie fikcja, to nie żart. To najprawdziwsza fabuła. Wszak sama nazwa już zdradza nam co będzie miało miejsce w treści – „Fatalny Sojusz”. Znaczenie tych dwóch słów można zrozumieć dwojako i bez znacznych spoilerów nie można tego opisać.

Książka jest napisana przystępnym językiem, który trafia do czytelnia w sposób łagodny i nie wymusza na nim skupiania się, niczym na niezwykle trudnym teście umysłowym.  Treści zawarte w książce są napisane w prosty sposób, który pozwala cieszyć się każdym kolejnym zdaniem.

Niewątpliwym plusem tej książki jest fakt, że pokazuje nam akcję z punktu widzenia kilku postaci. Jest to niezwykle ciekawe i pozwala lepiej poznać sytuację i spojrzeć na nią pod różnymi kątami. Ale to co w jednej sytuacji jest plusem, w innej może stać się minusem. Nagłe przeskoki czasem mogą być mylące, zwłaszcza, jeżeli nie są zaakcentowane w jasny sposób i kończymy jedną stronę czytając o poczynaniach rycerza jedi, a po przewróceniu nagle wczytujemy się w odczucia przedstawiciela Republiki.

Ale książka ta zawiera wszystko to, czego można by chcieć od książki z uniwersum SW.

  • Walka na miecze świetlne? Jest.
  • Walka jasnej i ciemnej strony? Jest.
  • Starcie mandalorianina z jedi/sithem? Jest.
  • Walki statków w przestrzeni powietrznej? Są.
  • Sith i jedi walczący ramię w ramię przeciwko wspólnemu wrogowi? Jest!

Choć książka prowadzi do faktycznego fatalnego sojuszu, to jednak nie przybiera on takiej formy jakiej można by się początkowo spodziewać, a samo jego zakończenia sprawia, że czytelnik może porzucić mrzonki o swej przenikliwości i wszechwiedzy. Dlatego też uważam, że warto ją przeczytać nawet jeżeli nie należy już do kanonu.

Wszystko kręci się wokół odwiecznej walki jasnej i ciemnej strony mocy. Wyścig Republiki i Imperium do zdobywania nowych światów bogatych w surowce. I wokół tego kręci się fabuła. A przynajmniej na początku tak się wydaje. Później jest tylko ciekawej.

Co prawda samo zakończenie według mnie pozostawia dużo do życzenia, ale za to epickość niektórych bitew pozwala z powodzeniem to rekompensuje. No i oczywiście można zobaczyć klasyczną relację mistrza i ucznia ciemnej strony, oraz ukończenie szkolenia. Co prawda metoda nie jest satysfakcjonująca, ale czasami cel uświęca środki.