Czy to z niewyspania, czy przez męczącą aurę, czy też z innych, nie mniej istotnych powodów, mój nastój skrobie ostatnio po dnie. Przez to warczę na ludzi, wkurzam się o byle co (choć to w sumie niezależne od humoru), nic mi się nie chce i nie mam weny.

Niestety artykuły pierwszej pomocy (coś słodkiego i/lub coś dobrego) nic a nic nie pomogły, a i kiepski okres jakoś sam z siebie nie chce przejść, a ten stan zaczyna mnie już irytować, co z kolei jeszcze potęguje ogólne rozdrażnienie i zaczyna się tworzyć błędne koło.

A co z nim można zrobić? Można oczywiście liczyć, że wydarzy się coś, co nastrój diametralnie odmieni, albo można wziąć sprawy (i swe przeznaczenie) w swoje ręce i samy coś wydarzyć. A na poprawę humoru, jak wiadomo, najlepsze są zakupy. A ja mam parę rzeczy, które ostatnio mi się marzą i które z pewnością humor by bardzo skutecznie poprawiły.

Po pierwsze jest to zaprezentowany powyżej zestaw LEGO – Slave 1. Ten pierwszy (później już niestety nie wznawiany), największy i niestety dość rzadki. Nie, żeby nie można go w internetach dostać, ale niestety jego rzadkość mocno odbija się na cenie, która dochodzi niestety nie absolutnie nieprzyzwoitych, jak na zabawkę, czy zwykły poprawiacz humoru, poziomów.

Drugim pomysłem jest rozpoczęcie swojej przygody z grą X-wing Miniatures. Za tym pomysłem przemawia fakt, że już bardzo doskwiera mi brak grania w coś, a ten bitewniaczek zapowiada się całkiem sympatycznie. Problem w tym, że o ile sama podstawka nie jest jeszcze taka droga, o tyle z biegiem czasu i coraz nowymi dodatkami, może stać się to hobby znacznie droższe od jednego niewinnego Slave’a 1. No i trzeba by mieć w to jeszcze z kim grać, a z tym też jest ostatnio bardzo słabo.

SWXW

Także od obu wydatków, czymś potencjalnie sensowniejszym, a na podobnym poziomie cenowym, byłaby na przykład jakaś konsola. Dzięki temu mógłbym w końcu potestować najnowsze, starwarsowe produkty z kategorii gier. Zresztą pewnie bym i tak zrobił już czas jakiś temu, gdyby nie fakt, iż pewnie czasu bym na granie miał tyle, co nic, a konsola stałaby tylko i zbierała kurz.

Wobec wszystkich powyższych, najsensowniejszym, bo w sumie dość potrzebnym i znacznie tańszym od pozostałych, zakupem wydają się nowe buty do kosza. No bo skoro znów zacząłem w niego pogrywać, to i sprzęt jakiś porządniejszy by się przydał. Problem w tym, że wiem, że akurat buty aż tak nie poprawią mojego humoru, a więc nie spełnią swej podstawowej i nadrzędnej funkcji, bo wobec swych typowo „zachciankowych” alternatyw, postrzegane będą mniej więcej tak, jak skarpetki pod choinkę (aczkolwiek z ręką na sercu powiedzieć mogę, że ostatnio skarpetki dostałem, choć nie pod choinkę, i autentycznie się z nich ucieszyłem).

The-Force-Is-Strong-With-This-adidas-Originals-Tubular-1-640x444

Wobec powyższych dylematów, mocno ograniczonej zasobności portfela i ogólnego skąpstwa (a raczej racjonalnego podchodzenia do wydatków), skończy się pewnie tak, że nie kupię sobie żadnej z powyższych rzeczy, a mój nastrój nadal będzie kulał, aż do momentu, gdy jakoś samoistnie sam się poprawi. Aczkolwiek na wszelkim wypadek pójdę jednak poszukać w lodówce czegoś, co być może okaże się katalizatorem dobrej zmiany.