Tytuł: A Hero Discovered (Epizod 1), The Mines of Graballa (Epizod 2), Zander’s Joyride (Epizod 3)

No i mam za sobą swój pierwszy raz z serialem spod znaku LEGO Star Wars. Wcześniej jakoś te pozycje niezbyt mnie interesowały, bo z jednej strony uznałem je za skierowane raczej do młodszych fanów, a po wtóre żadna z nich nie była nigdy kanoniczna. Co prawda wszystko pozostaje prawdą także w przypadku The Freemakers Adventures, jednak zwiastuny nowego serialu, jak i debiutującej niedługo gry LEGO Star Wars: The Force Awakens przekonały mnie, że poczucie humoru serwowane w tych produkcjach może przypaść mi do gustu.

W pierwszym odcinku serial zdecydowanie skrzydeł nie rozwinął, ale i się po nim tego nie spodziewałem, w końcu miał on za zadanie przede wszystkim przedstawić bohaterów serii. Jest to przede wszystkim rodzina, a raczej rodzeństwo Freemakerów, czyli Zander – mechanik, Kordi – głos rozsądku vel kij od szczotki w…, oraz Rowan – silny Mocą, słaby długością okresu skupienia uwagi. Towarzyszy im „ostatni droid bojowy w galaktyce” RO-GR, czyli po prostu Roger. Żyją oni ze zbierania kosmicznego złomu (ostatnimi czasu to coraz popularniejsze widać zajęcie), w którego następnie w swym warsztacie budują nowe statki i naprawiają stare.

I byłoby tak dalej, gdyby najmłodszy członek rodu Freemakerów – Rowan, nie poczuł w sobie Mocy i zewu miecza Kyber – pierwszego i uber potężnego miecza świetlnego. I to właśnie wokół poszukiwań kolejnych jego elementów toczyć się będzie akcja serialu. A że przypadkiem na miecz ma chrapkę także Imperator, można się domyślać, że za tropem rodziny Freemakerów podążać będą agenci Imperium. Na szczęście (ale czy na pewno?) po swojej stronie mają oni przedostatnią i wyczarowaną praktycznie spod ziemi Jedi – Naare.

Drugi odcinek był niestety sporo gorszy i na mój gust całkiem nudny, aczkolwiek mogła to być wina zbyt dużej ilości Rowana, który pozostawiony sam sobie i narażony na nadmierną ekspozycję staje się irytujący. Nie pomogły nawet wysiłki Rogera, który już teraz wyrasta na gwiazdę serialu.

Na szczęście odcinek trzeci odbudował moją wiarę w seriale Lego. By zdecydowanie najlepszy ze wszystkich trzech i sprawił, że będę oglądał kolejne. Humor sytuacyjny, wraz z humorystycznością całej historii dał 20 minut niezłej zabawy i stanowił dobry prognostyk na przyszłość.

Nie była to może jeszcze zabawa świetna, ale jeśli twórcy z wyczuciem korzystać będą z gościnnych występów (do tej pory mieliśmy Imperatora, Vader oraz Dengara), nie zabraknie im pomysłów na rozrywkowe historie oraz wykorzystają całkiem ciekawy koncept miecza Kyber, to może powinno być dobrze.

Ale ciekaw jestem też Waszych opinii, także nie krępujcie się i komentujcie 😉