Na świecie co i rusz dzieją się niestety rzeczy tragiczne i przerażające, jednak żyjąc sobie w zaściankowej i nikogo nie interesującej Polandii czułem się całkiem bezpiecznie. Nie bałem się, że pod moim domem wybuchnie auto pułapka, a na dworcu wysadzi się jakiś ekstrem-popierdoleniec. Nawet pomimo tego, że Kraków rok rocznie jest jedną z najpopularniejszych, turystycznych destynacji, ja byłem spokojny, bo nawet bardzo krwawy zamach w Polsce nie miałby żadnej medialnej siły przebicia, przynajmniej nie w porównaniu z zamachami w nieco bardziej cywilizowanych i prestiżowych krajach.
Niestety w ostatnich dniach coś się zmieniło. Najpierw niedoszły, ale potencjalnie bardzo niefajny zamach we wrocławskim autobusie, a dziś alarmy bombowe w wielu częściach kraju, w tym także w Krakowie, w centrum handlowym, które najczęściej odwiedzam. Oczywiście może być to nieprzyjemny zbieg okoliczności, czy też jeszcze bardziej niepokojąca oznaka wzrostu znaczenia Polski, jednak każdy trzeźwo myślący człowiek wydarzenia te połączy ze zbliżającymi się Światowymi Dniami Młodzieży, które będą niezwykle łakomym kąskiem dla wszelkich terrorystycznych popaprańców i wszelkiej maści świrów (w końcu ciągnie swój do swego, a świt katol przyciąga innych świrów).
I o ile początkowo byłem względnie spokojny, teraz naprawdę zaczynam się bać i będę bardzo zaskoczony (oczywiście miło), jeśli pod koniec lipca nikt się w Krakowie nie wysadzi, czy nie dojdzie do innych tragedii. I dlatego właśnie zamierzam się skąd ewakuować już tydzień przed i nie wracać do przynajmniej tydzień po.